Wciąż są argumenty dla pesymistów

Chciałoby się być delikatnym optymistą, ale argumenty dla pesymistów wciąż się znajdą – tak sytuację na rynkach finansowych ocenia Agata Urbańska, ekonomistka HSBC w Londynie.

Publikacja: 23.02.2012 19:25

Wciąż są argumenty dla pesymistów

Foto: HSBC

Jak w świetle najnowszych prognoz Komisji Europejskiej dla krajów Unii Europejskiej wyglądają perspektywy polskiej gospodarki?

Wzrost w tym roku będzie wyraźnie słabszy niż w 2011 r. we wszystkich krajach Unii Europejskiej, z wyjątkiem Danii. Również w Polsce oczekiwany jest spadek tempa wzrostu z 4,3 w 2011 r. do 2,5 w 2012. To jest wyraźnie słabsza prognoza niż optymistyczne komentarze prezesa NBP sugerujące rewizję wzrostu PKB w górę z poziomu 3,1 zapisanego w listopadowej projekcji inflacji. Z drugiej strony wzrost na poziomie 2,5 proc. według Komisji byłby najwyższym w całej Unii. Również w stosunku do prognoz jesiennych prognoza wzrostu dla Polski jako jedna z nielicznych nie została zrewidowana w dół. Komisja bardzo istotnie obniżyła prognozę wzrostu dla strefy euro. W przypadku Niemiec, naszego głównego partnera handlowego, ta rewizja jest mniejsza, jednak prognoza wzrostu PKB w całym roku w jest na istotnie słabszym poziomie niż 3,0 proc. w 2011 i będzie miało to swoje odzwierciedlenie w słabszym wkładzie eksportu we wzrost PKB w Polsce. Spadkowy trend był w tym przypadku obserwowany już od połowy 2010 roku. Tylko spowolnienie popytu krajowego w drugiej połowie 2011 osłabiło import i spowodowało, że wkład eksportu netto we wzrost PKB był pozytywny.

Pojawiają się głosy, że kryzys się kończy. Patrząc na giełdy, które są dobrym wskaźnikiem wyprzedzającym to, co będzie działo się w realnej gospodarce, możemy dostrzec pewien optymizm. Czy odbicie jest coraz bliższe?

Na to, żeby zbliżyć się ku końcowi politycy pracowali od połowy 2010 roku, czyli prawie dwa lata. Chciałoby się więc pokusić o stwierdzenie, że zbliżamy się ku końcowi. Najważniejsze wciąż są obserwacje danych ze strefy realnej. My zwracamy obecnie uwagę na dane o zatrudnieniu, ponieważ o ile niektóre wieści ze Stanów Zjednoczonych są pozytywne, o tyle poziom zatrudnienia wciąż rozczarowuje. Dopóki nie zobaczymy poprawy na rynku pracy w gospodarkach europejskich i w USA, ciągle będziemy się poruszać na krawędzi. Politycy krajów strefy euro przeszli długą drogę w ostatnich dwóch latach, analizując różne rozwiązania poprawiające stan gospodarki i wprowadzając pewne zmiany w systemie finansów publicznych. Dzieją się rzeczy, o których wcześniej nikt by nie pomyślał, np. Francja podnosi wiek emerytalny w przededniu  wyborów prezydenckich. To sprawia, że można być delikatnym optymistą, ale ciągle jeszcze jesteśmy blisko krawędzi. Argumenty dla pesymistów wciąż jeszcze się znajdą, np. niezakończony temat Grecji.

Analitycy rynków finansowych zwracają uwagę na to, że dotychczas znane mechanizmy ekonomiczne przestały się sprawdzać. Przykładem może być polityka luzowania ilościowego banków centralnych, która nie skutkuje, przynajmniej na razie, wysoką inflacją. Czy dzisiaj prognozowanie jest w ogóle możliwe?

Jest pewien problem z podejściem do dogmatów polityki makroekonomicznej, ale może to się sprowadzać do perspektywy czasowej, o jakiej mówimy. Drukowanie pieniędzy powinno prowadzić do inflacji, jednak to, że dzisiaj nie ma wysokiej inflacji w Stanach Zjednoczonych, nie zaprzecza jeszcze temu dogmatowi. Zobaczymy jak sytuacja będzie kształtowała się dalej. Luzowanie polityki pieniężnej nie musi być inflacyjne, jeśli będzie kontrolowane, w momencie kiedy zaobserwujemy odbicie. Następnym krokiem z punktu widzenia polityków, jest to, żeby nie być zbyt zachłannym. Jest jeszcze za wcześnie, żeby jednoznacznie stwierdzić, że teoria makroekonomiczna się nie sprawdza. Bez wątpienia pozostaje problem długu i on nie zniknie z dnia na dzień. Z tymi trudnościami przyjdzie się borykać na przestrzeni kolejnej dekady, co jest szczególnie trudne, biorąc pod uwagę rzeczywistość polityczną: wybory co cztery lata, potencjalna zmiana ekipy politycznej. Tutaj pojawia się konflikt w patrzeniu na perspektywę czasową. W międzyczasie, w krótkim terminie, wciąż aktualne będą pojęcia typu „risk on", „risk off". Rynki, oceniając np. waluty, kierują się obecnie porównaniem tego, co jest „brzydsze" – np. Europa czy Stany Zjednoczone. Nie jest to konstruktywny konkurs piękności tylko raczej ten negatywny.

Czy inwestorzy patrzą na Warszawę bardziej przychylnym okiem niż na Pragę czy Budapeszt?

Na pewno patrzą lepiej na Warszawę niż na Budapeszt, ale do tego bardziej niż Warszawa przyczynił się raczej Budapeszt. W kontekście kryzysu długu, inwestorzy często patrzą na wzrost gospodarczy. To pokazuje najlepiej przykład Grecji. Wszelkie próby rozwiązań problemów z zadłużeniem nie dają stabilnych rezultatów dlatego, że nie widać wzrostu. Wzrost gospodarczy jest tym elementem, który dzisiaj inspiruje inwestorów. Polska ten wzrost ma i jest on wyższy niż w Czechach i na Węgrzech. Tak było w roku 2009, 2010 i 2011 i tak samo prognozujemy na rok 2012. Polska to nie jest Turcja czy Chiny i ten wzrost jest niski, ale na tle zachodnioeuropejskim wygląda bardzo pozytywnie. Jak rozmawiamy z inwestorami to obraz ten jest dość jednoznaczny i różnice pomiędzy krajami Europy Wschodniej są dostrzegane, natomiast z punktu widzenia szczególnie rynku walutowego nie jest to już takie oczywiste. Podejście koszykowe ciągle istnieje i nie da się od tego uciec. Mocną stroną strukturalną polskiej gospodarki jest to, że to podejście koszykowe inwestorów zagranicznych nie paraliżuje polityki pieniężnej czy fiskalnej np. osłabienie złotego na koniec 2008 i na początku 2009 nie wymusiło podwyżek stóp procentowych w Polsce jak miało to miejsce np. na Węgrzech, wręcz przeciwnie NBP obciął stopy w obliczu spowolnienia gospodarczego.

Polska w najbliższym czasie raczej nie może liczyć na podwyżkę ratingu. Jak to wpłynie na naszą wiarygodność inwestycyjną?

Na tę kwestię też trzeba patrzeć z perspektywy tego, co się dzieje globalnie. Ambicją ministerstwa finansów rzeczywiście było to, żeby zobaczyć podwyżki ratingów, natomiast to, że one się nie zmieniają przy generalnej tendencji obniżek, też jest częściowym sukcesem.

Agencje ratingowe, obok konsolidacji fiskalnej, podkreślają znaczenie wzrostu gospodarczego, aktywności na rynku pracy oraz potrzebę stworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości? Co jest dla nas największym wyzwaniem?

Konsolidacja fiskalna jest czynnikiem najważniejszym. Pozostałe kwestie wymagają głębokich zmian strukturalnych, co nie oznacza, że nie ma rozwiązań, które znacznie poprawiłyby sytuację. W krótkim okresie stan budżetu i trend dla długu publicznego można rozumieć jako dobre wyznaczniki szeroko pojętej kondycji gospodarczej. Z punktu widzenia długookresowego bardzo istotna jest też dyskutowana obecnie reforma emerytalna.

Wysokie bezrobocie będzie najbardziej pilnym problemem?

Jest to duży problem, który nieustannie przyćmiewa dobre dane o wzroście PKB. Po skokowym wzroście bezrobocia w 2008 r., mimo że Polska poradziła sobie z kryzysem lepiej niż pozostałe kraje Unii Europejskiej, bezrobocie pozostaje jak zaklęte na podwyższonych poziomach. Ostatnie dane Komisji Europejskiej pokazują, że aktywność zawodowa ludzi  w wieku 55-64 jest u nas jedną z najniższych w Europie. Jest to wciąż ogromne wyzwanie: jak dostarczyć możliwości zatrudnienia skrajnym grupom - osobom starszym oraz młodym. Nie ma tu łatwych rozwiązań, zwłaszcza takich które byłyby neutralne da budżetu. Jest to wyzwanie nie tylko dla Polski i to zjawisko powstrzymuje nas przed byciem większymi optymistami, jeśli chodzi o wzrost gospodarczy.

Najnowsze dane pokazały wyhamowanie inflacji. Czy jest szansa, że zbliży się do celu NBP jeszcze w tej połowie roku?

Wytworzył się konsensus, że nie stanie się to w pierwszej połowie roku, chociaż w maju możemy już zobaczyć poziom 3,4 proc., więc powrót w kierunku górnej granicy celu. To, jak będzie kształtował się wskaźnik inflacji w okresie czerwiec-wrzesień, jest trudne do przewidzenia na dzień dzisiejszy. Kluczowe będą ceny żywności. My zakładamy ostrożnie, że inflacja raczej odbije się od maja nieco wyżej i wyniesie ok. 3,5-4 proc., a dopiero w dwóch ostatnich miesiącach roku spadnie  do poziomu tuż powyżej 3 proc.,  głównie z powodu wysokiej bazy (osłabienie złotego, wzrost cen paliw).

Na co przede wszystkim będzie patrzyła Rada Polityki Pieniężnej podejmując kolejne decyzje o stopach procentowych?

Przede wszystkim zdaje się patrzeć na aktywność w sferze realnej niż samą inflację. Dane o PKB pokazały spowolnienie popytu wewnętrznego w IV kw. ub. roku, szczególnie konsumpcji. Wpisywały się w to też dane z rynku pracy o malejącym tempie wzrostu zatrudnienia. Natomiast styczniowe dane o wynagrodzeniu w sektorze przedsiębiorstw podważyły wyłaniającą się perspektywę postępującego osłabienia popytu konsumpcyjnego, ale na pewno trzeba co najmniej poczekać na dane lutowe z pełną oceną.. W moim odczuciu wciąż będziemy balansować : z jednej strony będziemy obserwować spadek inflacji w najbliższych miesiącach, ale wciąż będzie ona powyżej celu banku centralnego oraz  tempo wzrostu gospodarczego powinno sie osłabiać , ale umiarkowanie i nie aż tak silnie, jak się wcześniej spodziewano. To będzie przekonywało Radę aby utrzymać stopy bez zmian. Na dzień dzisiejszy oczekujemy, że stopy procentowe pozostaną na obecnym poziomie w całym 2012 roku.

Rozmawiała Agnieszka Kamińska

Jak w świetle najnowszych prognoz Komisji Europejskiej dla krajów Unii Europejskiej wyglądają perspektywy polskiej gospodarki?

Wzrost w tym roku będzie wyraźnie słabszy niż w 2011 r. we wszystkich krajach Unii Europejskiej, z wyjątkiem Danii. Również w Polsce oczekiwany jest spadek tempa wzrostu z 4,3 w 2011 r. do 2,5 w 2012. To jest wyraźnie słabsza prognoza niż optymistyczne komentarze prezesa NBP sugerujące rewizję wzrostu PKB w górę z poziomu 3,1 zapisanego w listopadowej projekcji inflacji. Z drugiej strony wzrost na poziomie 2,5 proc. według Komisji byłby najwyższym w całej Unii. Również w stosunku do prognoz jesiennych prognoza wzrostu dla Polski jako jedna z nielicznych nie została zrewidowana w dół. Komisja bardzo istotnie obniżyła prognozę wzrostu dla strefy euro. W przypadku Niemiec, naszego głównego partnera handlowego, ta rewizja jest mniejsza, jednak prognoza wzrostu PKB w całym roku w jest na istotnie słabszym poziomie niż 3,0 proc. w 2011 i będzie miało to swoje odzwierciedlenie w słabszym wkładzie eksportu we wzrost PKB w Polsce. Spadkowy trend był w tym przypadku obserwowany już od połowy 2010 roku. Tylko spowolnienie popytu krajowego w drugiej połowie 2011 osłabiło import i spowodowało, że wkład eksportu netto we wzrost PKB był pozytywny.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację