Powodów „niemożności" ogłoszenia upadłości banków może być wiele: „zbyt duże, żeby upaść", „zbyt ważne, żeby upaść", „zbyt powiązane, żeby upaść", „zbyt wiele, żeby upaść", „zbyt globalne, żeby upaść", „zbyt narodowe, żeby upaść", „zbyt upaństwowione, żeby upaść", „zbyt upolitycznione, żeby upaść" itd. Okoliczności te odnoszą się głównie do banków przyjmujących depozyty, ich upadłość bowiem wiązałaby się z koniecznością wypłaty kwot gwarantowanych. To nasuwa zaś kolejne skojarzenie „zbyt detaliczne, żeby upaść" itp.
Ogłoszenie lub nawet określenie upadłości banku staje się więc niemodne i wręcz niepożądane, zwłaszcza w czasach kryzysu, kiedy występują istotne obawy o wystąpienie paniki na rynku i efektu domina. Doświadczenia potwierdzają niechęć do „drastycznych" decyzji ogłaszania upadłości banków, zwłaszcza w Europie. Dominującym podejściem jest ratowanie banków, udzielanie im pomocy idącej w miliardy euro. Towarzyszy temu coraz większa ingerencja władz w działalność bankową, zarówno w postaci nakładania nowych obciążeń i regulacji, jak i nacjonalizacji banków (np. Northern Rock w 2008 r.).
Powyższe oznacza ograniczenie podejścia rynkowego w działalności bankowej. Ponadto można domniemywać, że przyznanie raz wysokiej pomocy będzie skutkowało kolejnymi transzami wsparcia finansowego. Kto raz dostanie pomoc, może zatem oczekiwać kolejnego wsparcia, co zwiększa moral hazard i powoduje zapętlenie się procesu ratowania zagrożonych banków. Jako przykład wskazać można majowe wydarzenia w hiszpańskim sektorze bankowym.
10 maja rząd hiszpański przejął kontrolę nad Banco Financiero y de Ahorros (spółka matka banku Bankia). Kwota 4,65 mld euro pomocy finansowej udzielonej tej instytucji przez państwo zostanie zamieniona na 45 proc. akcji spółki. Pomoc ta szybko okazała się jednak niewystarczająca i 25 maja 2012 r. Bankia wystąpiła o kolejne 19 mld euro pomocy finansowej. Bank ten jest ratowany m.in. z powodu jego wielkości – „zbyt duży, żeby upaść". Jest on bowiem czwartym co do wielkości bankiem działającym w Hiszpanii, dysponującym aktywami w wysokości ponad 300 mld euro, co stanowi około 29 proc. hiszpańskiego PKB.
Nie należy raczej spodziewać się spektakularnych upadłości dużych, ważnych systemowo banków (detalicznych), a można oczekiwać dalszego wpompowywania środków pomocowych w sektor bankowy i tworzenia różnych planów pomocowych oraz koncepcji uporządkowanej likwidacji banków „bankrutów", tak aby nie wywoływać paniki na rynkach finansowych. Z jednej strony „wieje" zatem optymizmem, a z drugiej jest to arktyczny powiew, gdyż koszty takich działań są wyjątkowo wysokie.