Prokuratura zatrzymała niedawno kolejną grupę menedżerów pod zarzutem przestępstw związanych z tzw. aferą GetBacku. Niemal każdego dnia dowiadujemy się, że w radach nadzorczych spółek zasiadają osoby o wątpliwych kompetencjach. Od kilku lat wiemy i tak, że związana z inwestycjami produktywność naszych firm rośnie zbyt wolno, byśmy szybko dogonili poziom życia zamożnych sąsiadów z Europy.
Jedną z rzadko wskazywanych przyczyn tego stanu rzeczy jest pogarszający się stan kultury zarządczej w naszym biznesie, postępująca marginalizacja zasad zarządzania korporacyjnego, w tym przede wszystkim degradacja roli rad nadzorczych w budowaniu wartości majątku inwestorów.
Niestety, praca nad strategiami spółek wygląda tak jak w filmie „Dzisiejsze czasy" Charlie Chaplina: ludzie miotają się przy taśmie i dokręcają śrubki w coraz szybciej przesuwających się po taśmie prezentacjach, założeniach, ekspertyzach, tabelkach z danymi finansowymi, słupkach wskaźników. Nikt już nie wie, jaki produkt, czyli jaką wartość, ma przynieść akcjonariuszom jego praca. Coraz częściej widzimy, że mało kogo to w spółce obchodzi. Traci wrażliwość na niedorobione memoranda, wyrywkowe sprawozdania, niejasne wytyczne, wszak jakaś tam strategia powstanie i tak.
Tymczasem w najlepiej rozumianym interesie każdego, indywidualnego czy zbiorowego, prywatnego czy państwowego, właściciela jest przyjęcie takich zasad corporate governance, które zapewnią maksymalny zwrot z inwestycji. Strategia rozwoju powinna być w centrum uwagi nie tylko doradców i zarządu, ale też nadzorców spółki.
Ład korporacyjny – dokręcanie śruby
Najczęstszą odpowiedzią na marazm strategiczny i inwestycyjny oraz rozmycie odpowiedzialności za stan spółek są nowe regulacje. Propozycja kolejnej zmiany przepisów pojawiła się nawet w strategii rozwoju rynku kapitałowego (SRRK) przygotowanej przez Ministerstwo Finansów. Jak w niedawnej publikacji na łamach „Rzeczpospolitej" stwierdził dr Wiesław Rozłucki recenzujący dokument w imieniu Polskiego Instytutu Dyrektorów, postulowane w SRRK dodatkowe uprawnienia dla GPW (publicznie ogłaszane ratingi corporate governance, weryfikacja oświadczeń, sankcje za nieprzestrzeganie) będą bardzo trudne w realizacji. – Konieczny będzie podział tych zadań między GPW, KNF oraz niezależną instytucję reprezentującą inwestorów prywatnych, którzy najbardziej są predysponowani do oceny jakości ładu korporacyjnego w notowanych spółkach – stwierdził były prezes GPW.