Przedstawiony przez premiera program inwestycyjny i sposoby jego finansowania spotkały się z pozytywnym przyjęciem większości ekspertów. Trudno jednak nie przyznać racji i tym, którzy ostrzegają, że „diabeł tkwi w szczegółach". Warunkiem powodzenia tego przedsięwzięcia jest bowiem perfekcyjna realizacja. A stawka jest olbrzymia: w razie powodzenia możemy w niemałej mierze zamortyzować podmuch kryzysu, ale w przypadku porażki, czyli nietrafionych i źle zrealizowanych inwestycji, grozi nam zakażenie gospodarki złymi długami i spadek zaufania rynków.

Specjaliści od zarządzania używają pojęcia doskonałości operacyjnej, która oznacza właśnie sprawną realizację wyznaczonych zadań. Te zadania muszą być precyzyjnie, wymiernie określone. W przypadku programu premiera powinno chodzić o trwałe efekty ekonomicznie w otoczeniu rynkowym. Dotyczy to zarówno miejsc pracy, infrastruktury, jak i innowacji.

W odniesieniu do nakładów inwestycyjnych miarą ekonomicznej racjonalności musi być stopa zwrotu. Gdy podejmuje się decyzję, że ma być ona przejściowo niższa od rynkowej, konieczne wydaje się wskazanie źródła pokrycia różnicy i warunków zwrotu ewentualnej subwencji. Doskonałość operacyjna wymaga ścisłej kontroli kosztów operacji, a zwłaszcza administracji i zarządu. Konieczne jest ustalenie (najczęściej drogą porównań) uzasadnionego poziomu tych kosztów i rygorystyczna kontrola. Państwowe projekty pobudzania koniunktury, znane jeszcze z okresu realizacji polityki keynesowskiej, są szczególnie mocno narażone na pokusę rozdętych kosztów realizacji. W warunkach niepewności, jaka charakteryzuje współczesne rynki, społeczeństwa i politykę, kluczowe znaczenie posiada odroczenie efektów realizowanych zamierzeń. Szybkość to jeden z najważniejszych atrybutów doskonałości operacyjnej. Wymaga systemu kontroli prewencyjnej i planowania oraz budżetowania w czasie rzeczywistym, czyli elastyczności.

Są to zadania trudne do spełnienia, ponieważ wymagają bardzo wysokiego poziomu kwalifikacji, doświadczenia i rzetelności kadry menedżerskiej. Trudno będzie pozyskać taką kadrę z zasobu administracji publicznej oraz funduszy i agencji dysponujących środkami publicznymi. Nie są to instytucje znane z doskonałości operacyjnej. Jako rozwiązanie nasuwa się partnerstwo publiczno-prywatne. Tutaj jednak świadomościową przeszkodą wydaje się być znana formuła czterech p: partnerstwo publiczno-prywatne równa się prokurator.

Andrzej K. Koźmiński, prezydent Akademii Leona Koźmińskiego