W sumie trudno się dziwić. Sytuacja na rynku kapitałowym wciąż do najlepszych nie należy, czego dowodem może być debiut Zespołu Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin: na zamknięciu sesji akcje kosztowały 30 groszy mniej niż płacono za nie w ofercie. Wprawdzie banki z reguły są oceniane wyżej, ale... diabeł nie śpi.

A inwestor strategiczny? To dla dotychczasowego właściciela jedynie pieniądze za sprzedane udziały, w zamian za utratę wpływu na swoje dziecko. Tak też myśli zapewne twórca banku, jego prezes Wojciech Sobieraj. Po wejściu jakiegoś giganta – w skali globalnej lub krajowej – albo pozostałby na stanowisku, albo nie. Gdyby musiał odejść, na pewno z trudem przyjmowałby zachodzące w banku zmiany. Gdyby został – na pewno straciłby samodzielność w podejmowaniu decyzji – częściowo lub całkowicie.

Dlaczego sprawa dokapitalizowania Alior Banku ciągnie się tak długo? Nie tylko z wymienionych powodów. Istniejąca od 1938 roku Grupa Carlo Tassara, stworzona przez Romana Zaleskiego, nie jest w najlepszej kondycji finansowej i chciałaby ją poprawić. Sprzedaż Alior Banku ma więc dla niej oznaczać spory zastrzyk gotówki – jak się wydaje, na tyle spory, że potencjalni inwestorzy strategiczni nie chcą tyle płacić. Giełdowy debiut tez może nie przynieść tyle, ile chcieliby właściciele. Stad zapewne wahanie i brak decyzji.