Od trzy dni premier spotyka się z europejskimi politykami – szefami rządów państw z grupy Przyjaciół Spójności, szefem Komisji Europejskiej, przewodniczącym Parlamentu Europejskiego oraz szefem Rady Europejskiej, by na tydzień przed przed szczytem Unii Europejskiej bronić budżetu spójności w przyszłej unijnej kasie na lata 2014-2020. Informacja o recesji będzie raczej wzmacniać chęć cięcia unijnych wydatków, niż przechylać szalę na korzyść jej przeciwników.
A nadziei na szybką poprawę sytuacji w krajach euro nie widać. Nie wskazują na to ani nastroje, ani prognozy PKB. Przeważa opinia, że końcówka roku oznacza kolejne spadki. Przyszły rok też nie przyniesie najprawdopodobniej wyraźnej poprawy. Komisja Europejskiej prognozuje, że w przyszłym roku gospodarka strefy euro powinna być na minimalnym plusie, ale głównym motorem wzrostu gospodarczego ma być eksport. Kłopot polega na tym, że wiele krajów euro ma problemy z konkurencyjnością – w tym Francja. A dzisiejsze dane nie tylko po raz kolejny wskazują na poważne „pęknięcie" wewnątrz strefy euro. Gospodarki krajów południa kurczą się. Ale kłopoty to nie tylko ich domena. Nieprzyjemnym zaskoczeniem jest gospodarka Holandii, które radziła sobie ze spowolnieniem w miarę dobrze. Widać, że kłopoty południa Europy coraz bardziej odbijają się na stabilnych północnych gospodarkach.
Zapewne za kilka dni pojawią się propozycje poluzowania polityki monetarnej, zmniejszenia programów oszczędnościowych na południu kontynentu, by poprawić kondycję gospodarczą. Ale to droga do kolejnej recesji, tym razem za dwa, za trzy lata.