Polska gospodarka od co najmniej 2007 roku, kiedy to wybuchł globalny kryzys finansowy, jest w ciągłej zmianie. Wraz z otoczeniem makroekonomicznym w permanentnym niepokoju znajdują się polskie firmy, ich właściciele i akcjonariusze. Z tym stresem da się żyć, czego przykładem jest sukces „zielonej wyspy", czyli niemożliwy do podważenia kilkuletni, szybki wzrost PKB. Recesja u nas nie zagościła, tak jak miało to miejsce w wielu krajach Unii w 2009 roku.
Kryzysy nie tylko mają swoje podłoże w makroekonomii, ich geneza wielu przypadkach ma także swój rodowód na poziomie mikro. Dziś najbardziej aktualnym przykładem ogromnych wyzwań, przed którymi stoi polski biznes jest Polimex Mostostal – jedna z większych firm budowlanych (co ciekawe jako jedna z niewielu pozostająca poza kontrolą zagranicznych inwestorów). Firma popełniała błędy, przeinwestowała, była zbyt ambitna. Ale państwo zrobiło wiele by ją pogrążyć. Wiele też złego zrobiły instytucje finansowe. Ale nie ma co szukać winowajców, tylko działać. Ten tydzień jest dla niej kluczowy. Albo wszyscy wierzyciele się porozumieją i pozwolą jej przetrwać, albo upadnie. Można śmiało zaryzykować tezę, że banki, które teraz doprowadzą do jej bankructwa (a mowa jedynie o kilku mniejszych z grona największych w Polsce), będą pośrednio winne pogłębienia kryzysu gospodarczego w przyszłym roku (prace może stracić 10 tys. osób). Budownictwo i tak już jest na krawędzi.