U podłoża narastającego deficytu finansów publicznych oraz zakłóceń równowagi społecznej i politycznej leżą nadmierne oczekiwania obywateli wobec państwa. Nie jest to zresztą wyłącznie nasz problem: podobne postulaty są formułowane w każdym demokratycznym systemie politycznym, z tym że dla naszych aspiracji punktem odniesienia są państwa dobrobytu starej Unii.
W ostatnim czasie poważnie dyskutowany jest pomysł zrekompensowania przez państwo zmniejszonych na skutek wahań na rynku walutowym korzyści, jakie odczuwają osoby, które zawarły umowy kredytowe denominowane we frankach szwajcarskich. Nawiasem mówiąc, jest to grupa osób lepiej sytuowanych i lepiej wykształconych. W badaniach wyobraźni ekonomicznej Polaków prowadzonych na ogólnopolskiej próbie reprezentatywnej ukazuje się obraz Polaków jako zwolenników wszelkiego rodzaju darmowych obiadów. Prawie 90 proc. badanych uważa, że państwo powinno zapewnić każdemu darmową opiekę zdrowotną na najwyższym poziomie, 82 proc. – bezpłatną edukację na wszystkich poziomach, a 95 proc. – dostęp do przedszkola każdemu dziecku niezależnie od sytuacji materialnej rodziny. Ponad 93 proc. badanych sądzi, że państwo powinno tworzyć nowe miejsca pracy po to, by każdemu zapewnić pracę, a 90 proc., że ma przyznawać tanie kredyty i stosować ulgi podatkowe dla osób zakładających nowe przedsiębiorstwa, a nawet wspomagać upadające firmy prywatne. A to tylko niektóre pozycje z długiej listy oczekiwań zgłaszanych pod adresem państwa.
Realizacja takiego koncertu życzeń przekracza możliwości nawet bogatych krajów, takich jak Francja, która dosłownie ugina się pod ciężarem dotowanego dobrobytu, tracąc resztki konkurencyjności i wiarygodności finansowej. Tam jednak wygórowanym oczekiwaniom towarzyszy akceptacja wysokich podatków.
W Polsce odsetek osób, które uważają, że ich powinnością jest płacenie jakichkolwiek podatków, spadł z 87 proc. w 1999 roku do 76 proc. obecnie. Istnieje przy tym duża akceptacja społeczna dla wszelkiego oszukiwania państwa. Wspomniane badanie ujawniło, że co drugi Polak spotyka się na co dzień z osobami, które pracują na czarno, a co trzeci z takimi, które korzystają z lipnych zwolnień lekarskich, albo wyrzucają śmieci w niedozwolonych miejscach, zaś co czwarty z tymi, którzy unikają płacenia za korzystanie z transportu publicznego, czyli po prostu jeżdżą na gapę. Wydaje się, że jazda na gapę to jest nasz prawdziwy sport narodowy.