Z tym, że system emerytalny nie jest idealny i że przez lata narosło w nim sporo patologii zgadza się większość ekonomistów. Już trzy lata temu zespół pod kierownictwem Michała Boniego przedstawił szereg rozwiązań, które miały owe błędy skorygować. Od tego czasu nie zrobiono w tym kierunku nic.
Teraz rząd po kilkumiesięcznej propagandowej ofensywie, przedstawiającej Otwarte Fundusze Emerytalne jako największe zło odpowiedzialne za wszystkie nieszczęścia gospodarcze Polski, zdecydował de facto o ich demontażu. Chociaż trudno mówić, że decyzja zapadła, ponieważ nie przedstawiono, dotąd żadnego oficjalnego dokumentu w tej sprawie. Cała dyskusja opiera się na chwilę obecną wyłącznie o słowne deklaracje.
Przyjmując jednak, że premier nie rzuca słów na wiatr, eksperci wzięli pod lupę owe plany.
Finansiści szybko wytknęli „reformatorom", że koronny argument, którym wymachują na prawo i lewo, jakoby przeniesienie części obligacyjnej z OFE do ZUS miało obniżyć dług państwa jest niewiele wart. W nowych standardach rozliczeniowych, które zaczną obowiązywać od 2015 roku Eurostat będzie bowiem liczył także przyszłe zobowiązania emerytalne państwa. Na nic więc zda się ta księgowa żonglerka.
Ekonomiści zauważają, z kolei, że tzw. mechanizm suwaka, który wedle założeń ma sprawiać, że oszczędności na 10 lat przed przejściem na emeryturę zostaną lepiej zabezpieczone w istocie może sprawić, że cały portfel emerytalny zostanie bardziej rozchwiany czyli ryzykowny. Zabieg bezsensowny.