Przyczyn niskiej innowacyjności polskiej gospodarki jest przynajmniej kilka, np. słaby stopień rozwoju współpracy między nauką a biznesem czy stosunkowo niskie rezerwy kapitału finansowego i społecznego. Jednak najważniejszy problem w tym, że duża część rodzimych przedsiębiorstw po prostu nie angażuje się w poszukiwanie i rozwijanie własnych technologii.
Owszem, taka działalność potrafi być bardzo zyskowna, ale – jak to zwykle bywa – najsłodsze owoce rosną najwyżej. Nie tak łatwo po nie sięgnąć bez wysiłku i ryzyka. Praca nad nowymi technologiami lub produktami to zajęcie potencjalnie lukratywne, ale też kosztowne, żmudne i niepewne.
Skoro przyzwoity zysk albo silną pozycję na rynku można osiągnąć prościej i taniej, część decyzji biznesowych pójdzie właśnie tym szlakiem. W warunkach polskich rozwiązanie „prostsze i tańsze" oznacza przede wszystkim kupno gotowej technologii za granicą albo budowę przewagi konkurencyjnej w oparciu o atrakcyjną ofertę cenową, której podstawą pozostają nadal niskie płace.
Innowacje ?popłacają
Sęk w tym, że ogólny kierunek specjalizacji gospodarki nie pozostaje bez znaczenia dla osiągalnego w społeczeństwie poziomu rozwoju i dobrobytu. W szczególności warto zwrócić uwagę na związek między innowacyjnością a wysokością wynagrodzeń w przemyśle.
Jeśli w jakimś kraju płace realne są wysokie, to zatrudnienie pracownika w fabryce opłaca się wyłącznie wtedy, gdy jego praca będzie bardzo wydajna. Osiągnięcie takiej wydajności umożliwia zaawansowana technologia czy też właśnie innowacyjność. Z jednej strony wysokie pensje można zatem płacić głównie dzięki innowacyjności, a z drugiej presja na innowacyjność jest szczególnie silna w warunkach wysokich wynagrodzeń.