W litewskiej Kłajpedzie wybór inwestora terminalu LNG nastąpił w połowie ubiegłego roku, oddanie będzie w końcu tego, a pierwszy statek z norweskim gazem przypłynie w styczniu. A nas? W lipcu 2010 r Polskie LNG SA , spółka zależna Gaz-System SA powołana do budowy i eksploatacji terminala w Świnoujściu wybrała generalnego wykonawcę. Zostało mim konsorcjum: Saipem S.p.A. (Włochy) – Saipem SA (Francja) – Techint Compagnia Technica Internazionale S.p.A. (Włochy) – Snamprogetti Canada Inc. (Kanada) – PBG SA (Polska) – PBG Export Sp. z o.o. (Polska). Zgodnie z podpisanymi dokumentami termin oddania terminala to 30 czerwca 2014 r. W marcu 2011 r premier Donald Tusk z pompą wmurował kamień węgielny. Mijały kolejne lata a budowa dreptała w miejscu. We wrześniu ubiegłego roku już było wiadomo, że konsorcjum terminu nie dotrzyma i trzeba przesunąć termin na koniec 2014 r.
Dziś wiadomo, że i ta data nie zostanie utrzymana, a co gorsza nikt już nie podaje dokładnego terminu. Wypowiedzi władz (wicepremier Janusz Piechociński), wykonawcy i inwestora są od sasa do lasa. Może 2015 r a może 2017 r... Wstyd Panowie, wielki wstyd.
A najgorsze, że nie widzę ani determinacji i konsekwencji władz i inwestorów w dotrzymaniu terminów (i nałożeniu kar na ich niedotrzymywanie). Do tego wciąż nie mamy wynegocjowanej niższej ceny katarskiego gazu. Cała więc inwestycja przypomina żałosną farsę, która nijak się ma do szumnych zapowiedzi premiera Tuska o znaczeniu gazowego bezpieczeństwa.
Widać łatwiej to bezpieczeństwo proponować w całej Unii, aniżeli we własnym kraju poradzić sobie z jedną inwestycją. Nie dziwię się więc, że Europa sceptycznie podchodzi do polskich propozycji energetycznych. Rząd, który nie potrafi u siebie działać skutecznie, nie ma mandatu do energetycznego przywództwa we Wspólnocie.
Polska nieudolność może ciszyć tylko jednego naszego sąsiada.