Otrzymałem niedawno e-mail, który zaczynał się tak: „Mam 27 lat, jestem programistą. Moja narzeczona również pracuje [...], staramy się dosyć restrykcyjnie podchodzić do naszej zdolności finansowej. W najbliższym tygodniu bierzemy ślub, w związku z czym od dłuższego czasu rozważałem różne scenariusze związane z zapewnieniem przyszłej rodzinie dachu nad głową. Jestem w stanie przeznaczyć miesięczne maksymalnie 2000–2500 na wydatki związane z mieszkaniem".
Dalej autor e-maila rozważa trzy scenariusze: kupno kawalerki na kredyt, kupno M2 na kredyt i wynajem M2. E-mail kończy prośba o radę, jaki wariant wybrać.
Każdej młodej parze, niezależnie od miejsca zamieszkania i statusu zawodowego, można przekazać kilka rad, które pomogą podjąć właściwą decyzję ws. mieszkania. Jego kupno jest decyzją, która spełnia dwie funkcje: zapewnia miejsce do życia i radykalnie zmienia bilans finansowy młodej pary. Po stronie aktywów pojawia się mieszkanie, po stronie pasywów – z reguły kredyt, w złotych lub w walucie obcej.
Wielu młodych ludzi nie potrafi rozdzielić tych funkcji. To błąd. Trzeba oddzielnie analizować, jak zapewnić sobie dach nad głową i czy warto inwestować w nieruchomości za pożyczone pieniądze. To zupełnie inne decyzje. O ile wszystkie młode pary potrzebują dachu nad głową, o tyle prawie nikt na tym etapie życia zawodowego nie powinien pożyczać dużych pieniędzy, by je inwestować w nieruchomości. Znacznie wyższe stopy zwrotu na tym etapie życia przynosi inwestowanie w siebie. A ponadto, poza nielicznymi lokalizacjami, ceny mieszkań będą w długim okresie spadać, bo Polaków będzie ubywać.
Młodzi popełniają dwa błędy: zakładają, że ceny mieszkań będą rosły, podczas gdy raczej będą spadały w długim okresie. I drugi, porównują dzisiejszą wysokość raty z wysokością czynszu. Dziś raty są bardzo niskie, bo mamy rekordowo niskie stopy procentowe, ale gdy stopy wzrosną, raty kredytów także, i to znacznie.