W roli Chopina Żuławski obsadził Janusza Olejniczaka, niedawno zmarłego wybitnego pianistę, pedagoga, laureata i późniejszego jurora Konkursu Chopinowskiego. George Sand zagrała wyrazista i wspaniała Marie-France Pisier, a jej córkę Solange – urzekająca młodością, namiętnością i temperamentem Sophie Marceau. Sama obsada owego trójkąta miłosnego stanowi wybuchową mieszankę emocjonalną. Sceną otwierającą wizję Żuławskiego jest żarliwe wyznanie miłości w wykonaniu osamotnionej Solange przypominające… orgazm. A dalej jest tak, jak u Alfreda Hitchcocka: rozpoczynamy film trzęsieniem ziemi, a potem napięcie już tylko rośnie. 

Czytaj więcej

Chopin w filmie. Rewolucyjna wizja Aleksandra Forda

Reżyser, który napisał również scenariusz filmu, zapewne znał, a może nawet inspirował się sztuką Iwaszkiewicza „Lato w Nohant”. Mocne sylwetki matki i córki, obu kochających Chopina kobiet, doskonale zagranych przez kreujące je aktorki, stanowią przeciwwagę dla Chopina umierającego, niezrozumianego, cierpiącego. Chopin jest inny od otoczenia i niepodobny do nikogo w swojej podwójnej tożsamości narodowej, a może raczej w swym muzycznym geniuszu. Porozumienie między Polakami a Francuzami jest przecież możliwe na metafizycznych płaszczyznach dostępnych wszystkim tym, którzy dokonają takiego świadomego wyboru. Faktycznie jedyna George Sand kocha i rozumie Chopina, mimo wszystkich różnic, mimo rozpadu ich związku, mimo nabrzmiewającej latami urażonej dumy i rywalizacji pomiędzy dwojgiem artystów. Naiwna, przepiękna, żywiołowa Solange w miłości do Fryderyka popełnia wszystkie błędy zakochanej młodości – ucieka się do gierek, strzela fochy, wymierza kary (sobie i ukochanemu), poświęca się, prosi, błaga, oddaje się cała, na koniec odchodzi, ale ze złamanym sercem. Jej matka za to spokojnie panuje nad sytuacją ze zgorzkniała mądrością tej, która zaznała już wszystkiego; mści się na Chopinie i wybacza mu, gra wyuzdaną, a jest subtelna. 

Czytaj więcej

Chopin w filmie. „Impromptu”, czyli „Improwizacja”

Bezustanny konflikt matki i córki dzieje się na tle szalonego, żywiołowego francusko-kosmopolitycznego zgiełku. Francja podbiła cały świat, zdobyła już wszystko, wyważyła wszystkie drzwi w sztuce i w obyczajowości. Dlatego Francuz zadziera nosa. Polak zaś jest zaściankiem, chce się wykazać, spodobać i być światowy, podczas gdy w istocie nadęty Francuz zazdrości mu tej sielskiej niewinności i wartości pozornie już przebrzmiałych. Typowy rodak to szlachcic z wąsem, trochę jurny pijak, trochę uduchowiony poeta (odegrał go genialny jak zawsze Roman Wilhelmi w roli barona Wojciecha Grzymały); typowa Polka za to jest egzaltowana, głupiutka, trochę sprytna, trochę puszczalska i bardzo ładna (w tej roli świetna Grażyna Dyląg jako hrabina Laura Czosnowska). Tyle kpiącego stosunku Żuławskiego do obydwu znanych mu doskonale nacji. Ale to wszystko nie o Chopinie, przecież Polaku. Francuzi chcieliby go nazywać swoim, ale się nie da. 

Olejniczak jako Chopin jest szalony i smutny, oszalały z powodu własnej wrażliwości, samotności, niemocy. Opiekują się nim, podprowadzają go, podwożą, jest jak Chrystus na osiołku, wielbiony i śmieszny. Nagle robi awanturę o uczyniony mu despekt, podanie przy stole pośledniego mięsa z nogi kurczaka zamiast białej piersi, o zgrozo. Szczerzy chore zęby, słabnie, omdlewa. Boi się jak człowiek, ów boski Chopin. Jest wstrząśnięty opisem gnicia od wewnątrz chorej na gruźlicę, pierwowzoru Damy Kameliowej, którą opisuje młody Alexandre Dumas. Jest Chopin zastraszony przez silniejszych, widzący wszechobecne demony biało-czerwone, przerażające, obce i swojskie zarazem, upragnione.

Czytaj więcej

Chopin w filmie. Śmiałe początki i Pamiętna pieśń

Chwała Żuławskiemu za niezwykle ciekawą plejadę postaci także drugiego planu. Syn Sand, Maurice (Benoît Le Pecq), jest oczywiście zazdrosny o kochanka matki, lecz to przede wszystkim wybitnie uzdolniony i niespełniony artysta lalkarz, bardzo kobiecy, co nie dziwi przy takiej matce i siostrze. Postać ujmującej Pauline Viardot (świetna śpiewaczka szwajcarska, Noemi Nadelmann) dawała ukojenie wśród wyrazistych i namiętnych gości letniej rezydencji. Takimi byli malarze Eugène Delacroix (wybitny Féodor Atkine) i Auguste Clésinger (pełen nieodpartego magnetyzmu Aurélien Recoing), późniejszy mąż Solange i autor znamiennej rzeźby „Kobieta ukąszona przez węża”.

Jednak sukces tego filmu to przede wszystkim Janusz Olejniczak. Podobno Andrzej Żuławski długo go namawiał do wystąpienia w filmie. Olejniczak przenosi na ekran arystokratyczną wytworność Chopina; podziwiamy nie tylko jego wrażliwość i muzykę, ale i słowiański nos, smutne wargi oraz błękitne oczy. 

Ten błękit… Językoznawcy twierdzą, że są w językach ludzkich trzy podstawowe określenia kolorów: jasny, ciemny i czerwony. Bo mamy w oczach najwięcej czopków światłoczułych na czerwony, najmniej zaś - na niebieski. Czerwony to krew, życie, miłość, przemoc, śmierć, bohaterstwo, siła, szczęście, strach. Nawet mała plamka czerwieni na obrazie przykuwa uwagę patrzącego. A przeciwieństwem tego najbardziej wyrazistego koloru na kole barw musi być ten najbardziej nieokreślony. Tęcza ma tylko trzy kolory: czerwony, żółty i ten trzeci -niebieski? Zielony? A czymże są słowa. Hodowcy koni używają kilkudziesięciu różnych nazw na ich maści. Lapończycy tyluż określeń na odcienie lodu i śniegu. Po japońsku na niebieski i zielony mówi się aoi. Oczywiście to słowo oznacza również "zmienny". Jak niebo. Jak morze. Byłże Chopin Polakiem czy Francuzem? Samotnym czy w związku? Patriotą czy tchórzem? Im bardziej czerwona, jednoznaczna i agresywna była George Sand, tym bardziej Fryderyk Chopin był błękitny, niebieski, granatowy, modry.  Ten film to typowe szaleństwo Żuławskiego – napawa widza głębokim smutkiem i osamotnieniem. I ten błękit w tytule.