Przypisuję to głównie faktowi, że Unia Europejska w ogólności, a strefa euro w szczególności, straciła orientację po kryzysie finansowym z 2008 roku. Przepisy fiskalne obowiązujące obecnie w Europie budzą powszechne niezadowolenie. W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego partie antyeuropejskie zdobyły prawie 30 procent mandatów, ale do niedawna nie miały one realistycznej alternatywy dla UE.
Dziś Rosja stanowi taką alternatywę, niosąc ze sobą fundamentalne wyzwanie dla wartości i reguł, na których pierwotnie została zbudowana Unia Europejska. Opiera się ona użyciu siły objawiającej się w stosowaniu represji w kraju i agresji za granicą i będącej zaprzeczeniem rządów prawa. Szokujące jest to, że putinowska Rosja okazała się pod pewnymi względami sprawniejsza niż Unia Europejska – bardziej elastyczna, nieustannie sprawiająca niespodzianki. To daje jej taktyczną przewagę, przynajmniej w perspektywie krótkoterminowej.
Europa i Stany Zjednoczone – każde ze swoich powodów – są zdeterminowane, by unikać wszelkiej bezpośredniej konfrontacji zbrojnej z Rosją. Ta zaś bezlitośnie wykorzystuje to wahanie.
We wrześniu prezydent Poroszenko odwiedził Waszyngton. Prosił w swoim wystąpieniu o „zarówno ofensywną, jak i defensywną" broń taktyczną. Prezydent Obama odmówił jednak jego prośbie o przenośne wyrzutnie pocisków Javelin. Poroszenko dostał radar, ale jaki z niego pożytek bez pocisków? Kraje europejskie równie niechętnie oferują Ukrainie pomoc wojskową, obawiając się kroków odwetowych ze strony Rosji.
Rosyjski kij i marchewka
Podobnie niepokojąca jest determinacja międzynarodowych przywódców, by wstrzymać się z nowymi zobowiązaniami finansowymi wobec Ukrainy do czasu przeprowadzenia tam wyborów 26 października. To prowadzi do niepotrzebnej presji na ukraińskie rezerwy walutowe i zwiększa ryzyko wybuchu kryzysu finansowego w kraju.