Komunikat z frontu

Nie ma co ukrywać – analogie pomiędzy toczoną wiek temu pierwszą wojną światową a obecnym globalnym kryzysem finansowym są – zwłaszcza w Europie – wstrząsające. Popatrzmy choćby na garść wiadomości z ostatnich dni. Oto one.

Aktualizacja: 09.01.2015 11:27 Publikacja: 09.01.2015 06:08

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Witold M. Orłowski, główny ekonomista PwC w Polsce

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

Kwatera główna europejskiej gospodarki informuje: ekonomiczny stan nadzwyczajny (zwany globalnym kryzysem) w najlepsze trwa, na wszystkich frontach toczą się zacięte walki i kontynuują się niepokoje. Sytuacja w końcu roku 2014 i pierwszym tygodniu roku 2015 kształtowała się następująco.

Front zachodni. Nastroje (gospodarcze) w Niemczech wahają się w okolicach zera, czyli raz wskazują na niewielką poprawę, innym razem na pogorszenie koniunktury. Europejski Bank Centralny szykuje się do wielkiej ofensywy na rynku pieniężnym – rzucenia do walki bilionów euro w ramach operacji europejskiego luzowania ilościowego. Uczestnicy rynku okopali się i uważnie patrzą, czy superbankowi z Frankfurtu rzeczywiście uda się doprowadzić do przełamania frontu, zwalczenia deflacji i przyspieszenia wzrostu gospodarczego w strefie euro. A na wypadek, gdyby się nie udało, Komisja Europejska planuje swoją własną ofensywę – starannie przygotowywaną ofensywę Junckera, w wyniku której setki miliardów euro miałyby być wydane na rozwój infrastruktury. Innymi słowy: wszyscy tkwią w okopach, gospodarka rośnie w ślimaczym tempie, ceny lekko spadają. Na Zachodzie bez zmian.

Front wschodni. W starciu Rosji z zachodnimi agresorami odnotowano kolejny spadek cen ropy, tym razem już do poziomu ok. 50 dol. za baryłkę. Rubel dzielnie się bronił, a dzięki rzuceniu do walki rezerw (banku centralnego) zdołał nawet odrobić część strat, ale ostatnio znów zaczął wyraźnie słabnąć. Rosjanie oczywiście nadal kochają swojego przywódcę – ale przecież już raz w wyniku klęsk wojennych cara swego obalili... Polski eksport cierpi, ale wspiera nas na duchu to, że mamy wreszcie trochę więcej możliwości importu gazu, a od lata (oby) jeszcze więcej dzięki gazoportowi. Bo mimo wszystko broń gazowa to najgroźniejsza broń, jaka na tym froncie może być użyta.

Front bałkański. Grecja znowu straszy partnerów politycznym chaosem, żądaniami dalszej redukcji zadłużenia, porzucenia oszczędności budżetowych i groźbą wystąpienia ze strefy euro.

Choć front bałkański ma w sumie dla strefy euro niezbyt wielkie znaczenie, bolesna klęska na tym froncie wciąż może źle wpłynąć na pozycję słabszych członków sojuszu.

Na razie znacznie ważniejszy front włoski trzyma się mocno, o czym świadczy zwłaszcza niska rentowność obligacji (mimo braku wzrostu gospodarczego). Ale czy groźba nowego Caporetto została na trwałe zażegnana (również w przypadku Hiszpanii) – dopiero zobaczymy.

Boże, ile tych frontów mamy na głowie! I na wszystkich trwa wyczerpująca walka. Ale nie traćmy nadziei – my, na razie, radzimy sobie nieźle, a każda wojna kiedyś się kończy.

Witold M. Orłowski profesor Politechniki Warszawskiej i główny doradca ekonomiczny PwC Polska

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku