Złoty w globalnych okowach

Na razie rynek złotego może kształtować się pod znakiem większej niż zwykle zmienności – przestrzega główny ekonomista Grupy Copernicus.

Publikacja: 15.01.2015 04:44

Marcin mróz

Marcin mróz

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Na banał zakrawa stwierdzenie, że na rynkach finansowych czeka nas ciekawy rok. Już teraz ceny ropy osiągają wieloletnie minima, Fed sugeruje, że powoli zmierza do pierwszej podwyżki stóp procentowych, a EBC wprost przeciwnie – rozgląda się za kolejnymi instrumentami mogącymi zwiększyć skalę ilościowego poluzowania europejskiej polityki pieniężnej.

A to wszystko ma miejsce przy coraz mniej entuzjastycznym i coraz bardziej selektywnym podejściu do rynków wschodzących. Wszystkie te czynniki razem wzięte mają i będą mieć kluczowy wpływ na to, co w tym roku zobaczymy również na krajowych rynkach finansowych.

Pod wpływem zagranicy

Zacznijmy od złotego. Wygląda na to, że mamy przed sobą kolejny rok, w którym notowania naszej waluty zależeć będą od czynników zewnętrznych. Wpływ danych i wydarzeń krajowych będzie – podobnie jak w poprzednich latach – w najlepszym wypadku drugorzędny. A z czynników globalnych kluczowa będzie oczywiście polityka głównych światowych banków centralnych. Tu zaś zasada jest prosta – im bardziej jastrzębia będzie polityka pieniężna na rynkach bazowych, tym słabszy sentyment zobaczymy na rynkach wschodzących, również na rynku złotego.

Z tej perspektywy najbliższe miesiące, a być może i kwartały, mogą wyglądać bardzo ciekawie. Każda istotniejsza informacja wspierająca oczekiwania na podwyżkę stóp w USA powinna osłabiać polską walutę, a każda informacja o możliwym dalszym poluzowaniu pieniężnym w strefie euro powinna złotego umacniać. Oznacza to, że na razie rynek złotego może kształtować się pod znakiem większej niż zwykle zmienności, w rytm wieści napływających z Fed i EBC.

Patrząc jednak w trochę dłuższej perspektywie, bilans ryzyk dla złotego wygląda pozytywnie. Wpływa na to taniejąca ropa, która może sprawić, że globalnie ten rok przebiegać będzie pod znakiem niskiej inflacji. To z kolei oznacza, że polityka pieniężna w wymiarze globalnym może być łagodniejsza, niż obecnie przewidują rynki finansowe. A w takim przypadku złoty może całkiem szybko odrabiać straty i zakończyć ten rok na przykład w pobliżu 4,05 w relacji do euro.

Jeśli o walutach mowa, to warto zwrócić uwagę również na kurs euro w relacji do dolara. Tu bowiem oczekiwania na rosnącą rozbieżność pomiędzy polityką pieniężną obu obszarów gospodarczych powodują, iż widzimy szybkie i znaczne umacnianie się amerykańskiej waluty. Zarówno skala, jak i tempo tego ruchu nasuwają jednak pytanie, czy z punktu widzenia amerykańskiej gospodarki nie mamy do czynienia z sytuacją „za bardzo, za szybko". Czyli, innymi słowy, czy zbyt szybko umacniający się dolar w końcu nie zaszkodzi amerykańskiej gospodarce?

Trzeba mieć bowiem na uwadze to, że im mocniejszy dolar jest teraz (oraz im szybsza jego aprecjacja), tym większe ryzyko, że za parę kwartałów mogą osłabnąć fundamentalne przesłanki do jego aprecjacji. Tak więc choć po drodze możemy zobaczyć jeszcze niższe poziomy kursu euro do dolara, wyhamowanie bądź wręcz odwrócenie tendencji na tej parze walutowej jeszcze w tym roku nie jest znów tak bardzo nieprawdopodobne.

Polska bez rekomendacji

Spójrzmy też na nasz krajowy rynek stopy procentowej. Tu sytuację kształtować będą dwa czynniki: krajowa polityka pieniężna i nastroje inwestorów zagranicznych. Jeśli chodzi o pierwszy z tych czynników, to sytuacja jest w miarę przejrzysta – przy utrzymującej się presji deflacyjnej ryzyko plasuje się po stronie luźnej polityki pieniężnej. Patrząc na fundamenty, trudno polemizować z rynkiem wyceniającym całkowitą skalę tegorocznych cięć stóp na ok. 50 punktów bazowych.

Dużo ciekawiej wygląda za to drugi z wzmiankowanych wcześniej czynników, czyli nastroje inwestorów zagranicznych. Ciekawe jest mianowicie to, że obecnie w większości rekomendacji dla grupy rynków wschodzących zwykle próżno szukać Polski. Obecnie wygląda na to, że zainteresowanie inwestorów najbardziej przyciągają kraje, które dają nadzieję na pozytywną niespodziankę (na przykład mogą istotnie zyskać na taniejącej ropie, takie jak np. Indie). Czyli globalne priorytety inwestycyjne na ten rok kierują się gdzie indziej, a polski rynek wypadł z grupy beniaminków.

To nie znaczy oczywiście, że zaraz zobaczymy exodus inwestorów portfelowych z naszego kraju. Ale czasy masowego napływu na polski rynek długu mogą należeć do historii. Co w takiej sytuacji z polskimi obligacjami? Najprawdopodobniej czeka nas okres podążania za trendami globalnymi z lekką domieszką krajowych fundamentów. W najbliższych miesiącach tania ropa i niska globalna inflacja powinny spowodować, że polskie papiery podążą za rynkami bazowymi i zobaczymy dalszy spadek rentowności. W dalszej perspektywie należy się liczyć z potencjalnym ryzykiem odreagowania, jeśli spełnią się nasze nadzieje na wyraźne przyspieszenie dynamiki polskiego PKB pod koniec roku. W sumie na koniec roku rentowność dziesięcioletnich obligacji powinna się uplasować poniżej bieżących poziomów – być może nawet w okolicach 2,10 proc.

Publikacja jest częścią projektu „Konkurs na najlepszego analityka makroekonomicznego". Przedstawione w artykule opinie są wyrazem osobistych poglądów autora i nie powinny być interpretowane w żaden inny sposób.

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku