Chwiejna wiara w rynek

Polacy konsekwentnie akceptują i cenią demokrację, ale ich postawy wobec wolnego rynku zmieniają się w zależności od postrzegania sytuacji gospodarczej i oceny koniunktury w przyszłości – piszą eksperci.

Publikacja: 26.02.2015 20:00

Andrzej K. Koźmiński

Andrzej K. Koźmiński

Foto: materiały prasowe

Od lat prowadzimy badania nad opiniami na temat kondycji polskiej gospodarki i mechanizmów jej funkcjonowania. Opinie te dotyczą zarówno osobistej perspektywy i doświadczeń badanych, jak i ogólnej sytuacji gospodarczej kraju. Na zlecenie Akademii Leona Koźmińskiego realizuje je Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) na reprezentatywnych losowych próbach dorosłych mieszkańców Polski.

Pierwsze z badań przeprowadzone zostało w roku 2010, możliwa jest więc identyfikacja tendencji zmian nastrojów, opinii i postaw społecznych dotyczących gospodarki w dłuższej perspektywie. To, co deklarują respondenci, przekłada się zarówno na ich zachowania i wybory czysto ekonomiczne (konsumentów, pracowników, oszczędzających, kredytobiorców itp.), jak i polityczne czy obywatelskie. W ciągu całego okresu objętego badaniem tematem dnia był kryzys gospodarczy na świecie i w Europie, jak i jego symptomy odczuwalne w Polsce.

Zmienność postaw

Punktem wyjścia analizy są dane dotyczące poziomu akceptacji przez badanych systemu określanego mianem demokracji wolnorynkowej. Postawy demokratyczne deklarowane są od wielu lat prawie niezmiennie przez około 60–70 proc. badanych (w zależności od sposobu zadawania pytania). Stanowią element utrwalonego systemu wartości stosunkowo mało zależny zarówno od cech osobistych jak i bieżącej sytuacji i jej ocen.

Nie jest tak jednak w przypadku postaw akceptacji wobec rynkowego systemu gospodarczego. Występuje silna zależność postaw prorynkowych i prokapitalistycznych od bieżącego postrzegania koniunktury gospodarczej.

W 2011 r. liczba zwolenników kapitalistycznej gospodarki rynkowej była 2,6-krotnie wyższa od liczby zwolenników gospodarki socjalistycznej (przy czym ponad 33 proc. uważało, że „jedna i druga mają tyle samo zalet i wad"). W 2012 roku przewaga ta zmalała do 1,3-krotnej (a liczba „niezdecydowanych" spadła do ok. 25 proc.), a następnie wzrosła do 3,3-krotnej w 2014 roku (liczba „niezdecydowanych" przekroczyła wówczas ponownie 30 proc.).

W roku 2012 liczba zwolenników kapitalizmu pozostała bez zmian, wzrosła natomiast liczba zwolenników gospodarki socjalistycznej, którzy rekrutowali się głównie z poprzednio „niezdecydowanych". Można tę zmianę przypisać powszechnie przedstawianym wówczas w mediach poglądom, że kryzys pokazał konieczność zwiększonej roli państwa w gospodarce.

Z kolei wzrost poparcia dla gospodarki prywatnej w 2014 roku nastąpił być może w rezultacie odczucia, że potrafiła ona przezwyciężyć ostatni kryzys.

Bez względu na to, jakie są przyczyny i uwarunkowania tych zmian opinii, bezsporny jest fakt, że poparcie dla prywatnej gospodarki rynkowej pozostaje stosunkowo chwiejne i znaczna jest populacja osób „niezdecydowanych", zdolnych do zmiany swych poglądów pod wpływem mediów i obserwacji bieżącej sytuacji gospodarczej.

Niepewność

Kryzys wiąże się dla badanych przede wszystkim z niepewnością, wynikającą z niezdolności do przewidzenia materialnych warunków życia w przyszłości. Pod tym względem nastąpiła w ostatnich latach poprawa: odsetek osób uważających, że mogą z pewnością lub z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć swoje przyszłe warunki materialne (niezależnie od tego, czy dobre, czy złe), wzrósł z 28 proc. w 2012 do ponad 37 proc. w 2014 r., a odsetek twierdzących, że przewidywanie tego jest niemożliwe, zmalał w tym czasie z 48 proc. do nieco ponad 41 proc..

Formułując opinie o gospodarce, Polacy zwykle nie są pesymistyczni. Ale ich oczekiwania co do przyszłości zmieniają się bardzo silnie pod wpływem informacji medialnych

Ten obraz komplikuje się jednak, kiedy spojrzymy na konkretne elementy sytuacji życiowej potencjalnie budzące niepokój. Utrzymuje się wysoki odsetek badanych, którzy liczą się z możliwością utraty pracy. W 2012 roku wynosił on około 40 proc., w 2013 niemal 43 proc., a w 2014 ponad 44 proc. Niepewność rozumiana jako niemożność przewidzenia własnej sytuacji materialnej w przyszłości i obawa przed utratą pracy nie są więc z sobą bezpośrednio powiązane.

Istotną miarą niepewności są oczekiwania inflacyjne. Jeszcze stosunkowo wysoka w porównaniu z innymi latami inflacja w 2012 roku została wyraźnie dostrzeżona przez polską opinię publiczną. Ponad 95 proc. uważało, że ceny wzrastają. Opinie na ten temat były przesadzone, bo mimo inflacji na poziomie 3–4 proc., a więc umiarkowanej, ponad dwie trzecie badanych uważało, że ceny rosną bardzo szybko. O tendencji do przesadnych ocen sytuacji inflacyjnej świadczyć może fakt, że mimo następującego wówczas wyraźnego spadku cen usług telefonicznych tylko 40 proc. badanych go zauważyło, podczas gdy jedna czwarta sądziła, ze ceny rosną, a pozostali nie widzieli żadnych zmian.

Zakupy a inflacja

Przesadne odczucia inflacji kształtowały w 2012 roku pesymistyczne oczekiwania konsumpcyjne. Osoby uważające, że w następnym roku będą musiały zmniejszyć swoje zakupy żywności, stanowiły znacznie ponad połowę badanych w kwietniu 2012 roku, a ich liczba wzrosła do ponad dwóch trzecich już w październiku, mimo że w tym czasie nie nastąpił wzrost inflacji.

Podobny wzrost konsumenckiego pesymizmu obserwujemy w tym czasie w odniesieniu do zakupów odzieży i obuwia. Sytuacja zasadniczo zmieniła się w 2014 roku, kiedy to rozpowszechnienie świadomości końca kryzysu spowodowało znaczny spadek pesymistycznych oczekiwań dotyczących zakupów nie tylko dóbr podstawowych, jak żywność, odzież i obuwie, ale także artykułów trwałego użytku, w tym elektroniki.

Ciekawa jest relacja deklarowanych opinii i oczekiwań w stosunku do rzeczywistego poziomu zakupów. Mimo dostrzeganego wzrostu cen zakupy w 2012 roku nie były ograniczane, natomiast ich wyraźny spadek zaobserwowaliśmy dopiero w 2013 roku, już po radykalnym zmniejszeniu inflacji. Świadczy to o podobieństwie mechanizmów kształtujących polskie zachowania konsumpcyjne do działających w bogatszych społeczeństwach.

Wydaje się, że w Polsce działają jednak tylko w jedną stronę. Podwyższone oczekiwania inflacyjne nie powodują wzrostu zakupów, jak na Zachodzie, natomiast spadek inflacji, tak jak w bogatszych krajach, powoduje ich ograniczenie.

Ekonomistom znana jest tendencja do utrzymywania dotychczasowego wzorca konsumpcji, nawet w czasie redukcji dochodów. Odbywa się to kosztem zmniejszania oszczędności i zwiększania zadłużenia. Tendencja ta znajduje potwierdzenie w Polsce.

Jednocześnie umacnia się przekonanie o opłacalności oszczędzania deklarowanej w 2012 roku przez niemal 70 proc. badanych. Należy jednak pamiętać, że konsumpcja i oszczędności kształtowane są przez warunki bytu. Im wyższy dochód, tym większe – co oczywiste – wydatki i oszczędności. Warto pamiętać w tym kontekście, że około 60 proc. badanych deklaruje brak jakichkolwiek oszczędności.

Umiarkowany optymizm

Oceny bieżącego stanu gospodarki, a także przewidywania jej zmian w ciągu najbliższego roku mierzone są co miesiąc przez CBOS od 1989 roku. Zmiany w przewidywaniach wyprzedzają zawsze o kilka miesięcy zmiany w ocenach bieżącej sytuacji gospodarczej. Mają więc charakter samospełniających się przepowiedni. Opinie o stanie gospodarki poprawiały się w Polsce systematycznie od 2003 do 2008 roku. Dopiero pojawiające się w mediach wiadomości o kryzysie finansowym w USA spowodowały ich widoczne pogorszenie.

Nawet jednak dwa okresy najgorszych ocen na początku roku 2009 i 2013 postrzegane były jako lepsze niż w latach 1989–1990, 1992–1995 i 2000–2004. Już jednak w 2009 roku okazało się, ze kryzys do Polski nie dotarł, i opinie o polskiej gospodarce znacznie się poprawiły. W drugiej połowie 2010 roku uległy ponownemu pogorszeniu, spowodowanemu wiadomościami o kryzysie w strefie euro i o konieczności ograniczeń budżetowych.

Zadowolenie z tego, że ominęły nas najpoważniejsze symptomy kryzysu, jakie wystąpiły w innych państwach europejskich, spowodowało kolejną, choć już niewielką poprawę opinii o polskiej gospodarce w 2012 roku. Głosy polityków ostrzegających przed kryzysem, awantura wokół OFE, oszczędności budżetowe i wzrost bezrobocia spowodowały następne załamanie opinii. Dopiero w latach 2013 i 2014 dawne kłopoty poszły w niepamięć i oceny poprawiły się w reakcji na wiadomości o końcu kryzysu na świecie i kontynuacji wzrostu gospodarczego w Polsce.

Formułując opinie na temat gospodarki, Polacy nie są pesymistyczni. Oczekiwania zmian w najbliższej przyszłości są nieco lepsze od oceny bieżącej sytuacji, w myśl logiki: „nie jest dobrze, ale będzie lepiej". Również przewidując własne warunki życia, więcej Polaków oczekuje raczej poprawy niż pogorszenia, choć dominująca ich liczba nie liczy na istone zmiany.

Niepokojący jest jednak fakt, że przewidywania te zmieniają się znacznie silniej od bieżących ocen pod wpływem zmian w gospodarce postrzeganych przez pryzmat wiadomości medialnych i politycznych. O ile więc – wbrew wrażeniu wywoływanemu przekazami medialnymi o protestach niektórych głośnych grup społecznych – możemy mówić o Polakach w skali ogólnej jako o umiarkowanie i stabilnie zadowolonych z bieżących warunków życia, o tyle ich przewidywania przyszłości zmieniają się bardzo szybko i są bardzo niestabilne. Sytuacja ta jest niepokojąca, wiele wcześniejszych badań bowiem wskazuje, że przewidywania przyszłości wpływają na postawy i zachowania polityczne silniej od ocen bieżącej sytuacji.

Andrzej K. Koźmiński jest profesorem zarządzania, prezydentem Akademii Leona Koźmińskiego

Krzysztof Zagórski jest profesorem socjologii, pracuje w Akademii Leona Koźmińskiego

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku