– Zostaliśmy potraktowani skrajnie niesprawiedliwie. Napiętnowano nas i ukarano za rzetelne prowadzenie dokumentacji – uważa Ewa Więckowska, prezes szpitala w Gliwicach. – Do jednego worka Fundusz wrzucił drobne zdarzenia niepożądane, jak krwawienie rany po zabiegu, i poważne błędy, jak zwichnięcie endoprotezy. Pomieszano zabiegi planowe z tymi, które wykonujemy pacjentom po wypadkach.
Wyniki kwestionuje też szpital w Płońsku, który zrobił analizę wszystkich zdarzeń niepożądanych towarzyszących wszczepieniu endoprotezy. Szpitalny zespół ustalił, że w 2010 r. doszło tam do powikłań przy dziesięciu zabiegach endoprotezoplastyki, co stanowi ok. 6 proc. wszystkich wykonanych. Pozostałe, które wylicza, to np. gorączka po operacji czy anemia.
"Umieszczenie tej grupy rozpoznań w statystyce powikłań nie jest do końca słuszne. Średni wiek tych pacjentów wynosił ponad 70 lat i część tego typu rozpoznań towarzyszyła tym pacjentom już przy przyjęciu" – napisał Józef Świerczek, dyrektor płońskiego szpitala, do wojewody mazowieckiego.
– Rzeczywiście, ta statystyka dotyczy zarówno zdarzeń poważnych, jak zgony, i zupełnie błahych, jak gorączka – potwierdza Andrzej Troszyński, rzecznik NFZ. – Nasza analiza ma charakter informacyjny. Prawo nie pozwala nam brać tego pod uwagę przy podpisywaniu kontraktów ze szpitalami.
Dobry szpital wpada dziś w kłopoty
Jednak zarówno dyrektorzy najlepszych szpitali w Polsce, jak i eksperci takiego rozwiązania oczekują. – Zależność między kontraktem a jakością leczenia postulujemy od dawna – mówi Bogdan Koczy, dyrektor Szpitala Urazowego w Piekarach Śląskich (od lat na czele rankingu szpitali "Rz"). – Liczba powikłań przy wszczepianiu endoprotezy nie przekracza u nas 1 proc. Bardzo żałujemy, że ten dobry wynik nie wpływa na wysokość naszego kontraktu z NFZ.
Koczy dodaje też, że w jego placówce często poprawiane jest to, co w innych zostało źle przeprowadzone. – Taka operacja jest trudniejsza i bardziej kosztowna od zrobienia jej dobrze od początku – podkreśla.