Problemy z kupnem leków. Bałagan na starcie reformy

Pacjenci mieli problem z kupnem leków z refundacją. Lekarze spełnili groźbę: nie wypełniają prawidłowo recept

Publikacja: 02.01.2012 20:41

3 stycznia 2012

3 stycznia 2012

Foto: Fotorzepa, Radosław Brzostek Radosław Brzostek

W aptekach chaos, zdezorientowani pacjenci odsyłani do lekarzy, którzy nie wiedzą do końca, jakie recepty powinni wypisywać. Tak wyglądał pierwszy po wprowadzeniu 1 stycznia reformy lekowej dzień, w którym normalnie pracowały apteki i przychodnie.

Czarny scenariusz

Lekarze spełnili groźbę: w proteście przeciw zaostrzeniu przepisów o kontroli ordynacji lekarskich przystawiają na receptach pieczątki "Refundacja do decyzji NFZ". Nie wypisują też na receptach informacji, które mogą posłużyć NFZ do określenia poziomu refundacji.

– Już w lutym ubiegłego roku pisaliśmy do minister Ewy Kopacz listy, w których prosiliśmy o zmianę niekorzystnych dla lekarzy rozwiązań – mówi dr Agnieszka Rubinowska, jedna z liderek akcji protestacyjnej na portalu Konsylium24. – Ze spotkania nic nie wynikło, rząd nie powinien się dziwić, że protest przybrał tak dużą skalę.

Według Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy i Federacji Porozumienie Zielonogórskie w proteście uczestniczy nawet 75 proc. medyków. Ministerstwo Zdrowia i NFZ nie udzielają informacji o skali protestu.

NFZ przekonuje, że mimo pieczątki recepty są ważne. W praktyce pacjenci mają problem z ich realizacją. "Spotykam się z szokiem, niedowierzaniem i groźbami ze strony pacjentów" – napisał do redakcji "Rz" jeden z aptekarzy. "Żaden aptekarz nie zaryzykuje wydania leku kosztującego kilkaset złotych za 3,20 (tyle kosztuje on po refundacji)". Dlaczego? Bo gdyby NFZ nieprawidłowo wypełnioną receptę na lek refundowany zakwestionował, to tę kwotę farmaceuta nie tylko płaciłby z własnej kieszeni, ale jeszcze groziłaby mu kara.

Problemy z realizacją recept, na których lekarz nie wpisał żadnych danych pozwalających określić poziom refundacji, pojawiły się we wszystkich regionach w kraju.

– Przepisy jasno określają, kiedy recepta jest ważna i nikt ich dotychczas nie zmienił. Ryzykujemy kary i straty – denerwuje się Hanna Borowiak, właścicielka apteki Pharco w Szczecinie. – Dziś NFZ uspokaja, ale jutro może zmienić zdanie i recept nie uzna. Nie może być tak, że ten cały bałagan przerzuca się na barki aptekarzy – dodaje.

Efekt? Szczecińscy aptekarze na ogół nie ufają zapewnieniom Ministerstwa Zdrowia i NFZ, że nie będzie kłopotów z refundowaniem im leków. I na ogół nie honorują recept bez adnotacji o poziomie refundacji. – W efekcie pacjenci albo odchodzą z kwitkiem, albo płacą 100 procent za przepisane leki – wskazuje Hanna Borowiak.

– W mniejszych miasteczkach zdarza się, że recepty z adnotacją "Refundacja do decyzji NFZ" stanowią większość wypisywanych – mówi Roman Grzechnik, prezes samorządu aptekarskiego na Warmii i Mazurach. – Wystarczy, że do protestu przystąpił jedyny lekarz w danej miejscowości – tłumaczy. Przyznaje, że niektórzy pacjenci byli odsyłani z powrotem do lekarza.

W Łódzkiem prawidłowo wypełnione recepty należą do rzadkości: pacjenci są odsyłani do lekarzy albo proszeni... by "poczekali kilka dni, może coś się w tej sprawie wyjaśni".

Nie wszyscy protestują

Nie wszędzie protest ma taki sam przebieg: w Olsztynie chorzy przewlekle np. na nowotwory, astmę i cukrzycę dostają prawidłowo wypełnione druki. Niewykupienie leku mogłoby zagrażać nawet ich życiu.

W Koszalinie w jednej z największych przychodni lekarzy rodzinnych Panaceum (opiekuje się 3500 pacjentami) lekarze wzięli pieczątki służące do protestu, ale trzymają je w szufladach. Recepty wypełniają prawidłowo, choć trwa to dłużej niż zwykle. Bo lekarzowi mnóstwo czasu zajmuje sprawdzanie danych koniecznych do określenia poziomu refundacji (to też efekt nowej ustawy).

– Przed chwilą przyjmowałam pacjenta 40 minut, podczas gdy średnio jest to kwadrans – mówi Gabriela Kowalska-Karaczun, szefowa Panaceum.

Niektóre apteki realizują nawet źle wypełnione recepty. – Pacjent zapłaci teraz u mnie za leki 200 zł. Potem zrobią z tym porządek, w następnym miesiącu w innej aptece zapłaci za ten sam lek 10 zł. Będzie myślał, że jestem oszustem i złodziejem. Do tego nie mogę dopuścić – mówi Oskar Orski, współwłaściciel kilku aptek w Opolu.

W aptekach chaos, zdezorientowani pacjenci odsyłani do lekarzy, którzy nie wiedzą do końca, jakie recepty powinni wypisywać. Tak wyglądał pierwszy po wprowadzeniu 1 stycznia reformy lekowej dzień, w którym normalnie pracowały apteki i przychodnie.

Czarny scenariusz

Pozostało 94% artykułu
Ochrona zdrowia
Szpitale toną w długach. Czy będą ograniczać liczbę pacjentów?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Ochrona zdrowia
Podkomisja Kongresu USA orzekła, co było źródłem pandemii COVID-19 na świecie
Ochrona zdrowia
Rząd ma pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy
Ochrona zdrowia
Alert na porodówkach. „To nie spina się w budżecie praktycznie żadnego ze szpitali”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Ochrona zdrowia
Pierwsze rodzime zakażenie gorączką zachodniego Nilu? "Wysoce prawdopodobne"