Maszyna nazywa się Solar Impulse 2, zarejestrowana jest w Szwajcarii, ma numer identyfikacyjny S12. Przeszła pomyślnie kilka lotów testowych, o których informowała „Rzeczpospolita". Teraz pora na wielki rejs.
W jednoosobowym kokpicie na zmianę zasiadać będą Bertrand Piccard, wnuk Augusta Piccarda, wynalazcy m.in. batyskafu, który w 1960 roku pierwszy opuścił się na dno Rowu Mariańskiego, najgłębszego miejsca na ziemi, oraz Andre Borschberg. Obaj są autorami tego projektu. Ekipa naziemna projektu Solar Impulse liczy 80 osób.
Nad Himalajami
– To wielki moment w dziejach techniki. Po raz pierwszy w historii mamy maszynę, która bez grama paliwa może latać w dzień i w nocy – podkreśla Bertrand Piccard.
Maszyna znajduje się teraz w ogromnym namiocie służącym jako hangar na lotnisku Al Bateen w Abu Zabi, stolicy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W najbliższych dniach przewidziane są dwa loty testowe, aby ostatecznie sprawdzić sprawność wszystkich urządzeń. Jeśli wypadną pomyślnie, start do rejsu wokół globu nastąpi 27 lutego, ale może być opóźniony o kilka dni z powodu złej pogody. Powrót do Abu Zabi nastąpi po pięciu miesiącach. W tym czasie przewidziano 25 dób lotu w 12 etapach, w sumie ponad 35 tys. kilometrów.
Kokpit maszyny, przystosowany dla jednej osoby, nie jest hermetyczny. Dlatego pilot będzie korzystał z maski tlenowej, jeśli samolot wzniesie się na wysokość kilku kilometrów, na przykład lecąc z Indii do Chin nad Himalajami. Przewidywany pułap to 10 tys. metrów. Kokpit wyłożono pianką termoizolacyjną, co ma zapewnić znośne warunki w temperaturze wahającej się od -40 do +40 st. C.