Drożejące kredyty hipoteczne, ceny mieszkań stojące w miejscu, duża podaż. Czy to koniec traktowania nieruchomości jako najlepszej z możliwych inwestycji? Analitycy uspokajają: nie jest aż tak źle.
– Rynek znajduje się w trudno przewidywalnej fazie, ale szybki wzrost wartości mieszkań jest mało prawdopodobny – ocenia Kazimierz Kirejczyk, prezes firmy doradczej REAS.
Nie wyklucza jednak korzyści z inwestowania w pojedyncze, wybrane nieruchomości, które można kupić wyraźnie poniżej oficjalnych wycen. – Jest bowiem mało prawdopodobne, by w najbliższym czasie nastąpił powszechny i głęboki, 25 – 30 procentowy spadek cen, jeśli światowy kryzys ekonomiczny nie będzie się wyraźnie pogłębiał – zastrzega Kirejczyk.
Krzysztof Kluska, doradca ds. nieruchomości w Home Broker, ocenia, że w ujęciu ogólnorynkowym nie można powiedzieć, że coś przestało się opłacać lub że właśnie opłacać się zaczęło.
– Wszystko zależy od tego, gdzie potencjalny inwestor chce kupić nieruchomość, jak zamierza ją finansować, przez ile lat chce czerpać korzyści – wylicza.