– Nie mamy gdzie dostarczyć korespondencji – tłumaczą brak wypłaty pieniędzy urzędnicy z warszawskiego ratusza.
Zamiast ziemi
Grunty przy dzisiejszej ul. Wóycickiego w latach 60. ubiegłego wieku były ziemią orną. – Prowadziła tam polna droga. Ponad 40 lat temu państwo zdecydowało, że w tym miejscu musi powstać droga publiczna – opowiada Mirosław Kaczyński, jeden ze współwłaścicieli parceli na Bielanach.
Droga powstała. – Nie było jednak decyzji wywłaszczeniowej – dodaje Kaczyński. – My nadal byliśmy właścicielami, ale gruntem zarządzał ktoś inny. Działka na rzecz Skarbu Państwa przeszła z dniem 1 stycznia 1999 roku. Jak uzasadniał wojewoda mazowiecki, nieruchomości zajęte pod drogi publiczne, którymi do 31 grudnia 1998 r. władał Skarb Państwa albo samorząd, a które nie były ich własnością, z mocy prawa przechodzą w ich ręce. Co ważne – byłym właścicielom należy się odszkodowanie.
– Zaczęliśmy się więc o nie starać – opowiada Mirosław Kaczyński. – Dokonaliśmy podziału geodezyjnego, aby wiedzieć, kto ma jakie udziały w drodze – wspomina nasz czytelnik. Sprawa ciągnęła się latami. Pod koniec ubiegłego roku miasto wezwało współwłaścicieli na rozprawę administracyjną. – Wydawało się, że wszystko szybko się zakończy. Urzędnicy poprosili o podanie numerów kont, na które mają wysłać odszkodowanie – wspomina Mirosław Kaczyński.
Bo jest bezdomny
Sprawa utknęła jednak w martwym punkcie, choć na rozprawę przyjechało kilkanaście osób, którym przysługuje odszkodowanie. – Do kilku chorych urzędnicy sami dojechali. A reszta zgłosiła się już po terminie – opowiada czytelnik. – Wszyscy liczyli, że lada moment dostaniemy pieniądze. Zgodziliśmy się bowiem na proponowane przez miasto kwoty. Do dziś jednak pieniędzy nie mamy. I nic nie wskazuje, że szybko je dostaniemy – żali się.