Reklama
Rozwiń

Długa walka o odszkodowanie za zabraną ziemię

29 właścicieli 703 mkw. gruntów zabranych pod drogę Wóycickiego do dziś walczy o odszkodowanie. Nie mogą go dostać, bo jeden z nich jest bezdomny

Publikacja: 30.07.2012 14:02

– Nie mamy gdzie dostarczyć korespondencji – tłumaczą brak wypłaty pieniędzy urzędnicy z warszawskiego ratusza.

Zamiast ziemi

Grunty przy dzisiejszej ul. Wóycickiego w latach 60. ubiegłego wieku były ziemią orną. – Prowadziła tam polna droga. Ponad 40 lat temu państwo zdecydowało, że w tym miejscu musi powstać droga publiczna – opowiada Mirosław Kaczyński, jeden ze współwłaścicieli parceli na Bielanach.

Droga powstała. – Nie było jednak decyzji wywłaszczeniowej – dodaje Kaczyński. – My nadal byliśmy właścicielami, ale gruntem zarządzał ktoś inny. Działka na rzecz Skarbu Państwa przeszła z dniem 1 stycznia 1999 roku. Jak uzasadniał wojewoda mazowiecki, nieruchomości zajęte pod drogi publiczne, którymi do 31 grudnia 1998 r. władał Skarb Państwa albo samorząd, a które nie były ich własnością, z mocy prawa przechodzą w ich ręce. Co ważne – byłym właścicielom należy się odszkodowanie.

– Zaczęliśmy się więc o nie starać – opowiada Mirosław Kaczyński. – Dokonaliśmy podziału geodezyjnego, aby wiedzieć, kto ma jakie udziały w drodze – wspomina nasz czytelnik. Sprawa ciągnęła się latami. Pod koniec ubiegłego roku miasto wezwało współwłaścicieli na rozprawę administracyjną. – Wydawało się, że wszystko szybko się zakończy. Urzędnicy poprosili o podanie numerów kont, na które mają wysłać odszkodowanie – wspomina Mirosław Kaczyński.

Bo jest bezdomny

Sprawa utknęła jednak w martwym punkcie, choć na rozprawę przyjechało kilkanaście osób, którym przysługuje odszkodowanie. – Do kilku chorych urzędnicy sami dojechali. A reszta zgłosiła się już po terminie – opowiada czytelnik. – Wszyscy liczyli, że lada moment dostaniemy pieniądze. Zgodziliśmy się bowiem na proponowane przez miasto kwoty. Do dziś jednak pieniędzy nie mamy. I nic nie wskazuje, że szybko je dostaniemy – żali się.

Magdalena Jadziewicz-Kasak z wydziału prasowego urzędu miasta tłumaczy, że ratusz ma problem ze skontaktowaniem się z jednym z byłych współwłaścicieli gruntów. – Z rozmów z członkami jego rodziny wynika, że prawdopodobnie jest to osoba bezdomna. W dowodzie osobistym nie ma adresu, pod którym jest zameldowana – mówi Magdalena Jadziewicz-Kasak. – Nie mamy też adresu do korespondencji ani nawet telefonu kontaktowego – wyjaśnia.

Urzędowe powody

Współwłaściciele podnoszą tymczasem, że urząd mógłby im pieniądze wypłacić, a potem szukać bezdomnego. – To już przecież nie nasza sprawa – mówią.

Magdalena Jadziewicz-Kasak podkreśla, że każdy uprawniony do odszkodowania powinien mieć możliwość wzięcia udziału w postępowaniu dotyczącym wysokości rekompensaty. – Pozbawienie tego prawa osoby uprawnionej byłoby podstawą do wznowienia postępowania – tłumaczy urzędniczka. Miasto zastanawia się teraz, jak dostarczyć korespondencję osobie bezdomnej.

Do tej pory do Biura Nieruchomości wpłynęło ponad 6 tys. wniosków o wypłatę odszkodowań za przejęcie gruntów pod drogi publiczne. – Rocznie wydajemy około 300 decyzji – mówi Jadziewicz-Kasak. W ubiegłym roku miasto wydało na takie odszkodowania prawie 20 mln zł.

– Nie mamy gdzie dostarczyć korespondencji – tłumaczą brak wypłaty pieniędzy urzędnicy z warszawskiego ratusza.

Zamiast ziemi

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Nieruchomości
Kolejny szkieletor przestanie straszyć. Przy Sobieskiego powstaną apartamenty
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Nieruchomości
Przedmieścia kuszą niższymi cenami mieszkań
Nieruchomości
Najem mieszkań na huśtawce. Ile zapłaci lokator?
Nieruchomości
Rynek wtórny. Nie ma co czekać na cenowy cud
Nieruchomości
Tyle sprzedający chcą za mieszkania z drugiej ręki