Zmarnowane pozwolenia, wieczne budowy

Tak wynika z danych zebranych przez analityków Lion's Banku. Tymczasem Polska zajmuje dalekie, 137. miejsce pod względem łatwości uzyskania pozwolenia na budowę - czytamy w najnowszym zestawieniu Doing Business, przygotowanym przez Bank Światowy.

- Z szacunków tej instytucji wynika, że uzyskanie pozwolenia na budowę trwa nad Wisłą średnio 212 dni. To co prawda o 130 dni krócej niż pięć lat temu, ale też o 6 miesięcy dłużej niż w takich krajach jak Singapur czy Korea, w których wspomniane formalności są rekordowo szybkie zajmując mniej niż miesiąc - komentuje Bartosz Turek, ekspert Lion's Banku.

Dodaje, że w Polsce sytuację ma szanse poprawić nowelizacja prawa budowlanego, zgodnie z którą od 28 czerwca br. m.in. budowa domów jednorodzinnych może nie wymagać pozwolenia na budowę, a jedynie zgłoszenia, co w wielu przypadkach skróci proces administracyjny. Wymaganiem jest jednak, aby oddziaływanie takiego domu na otoczenie nie wykraczało poza obszar działki, czyli budynek nie byłby uciążliwy dla sąsiadów, nie zacieniał sąsiednich działek czy nie zbliżał się zbyt blisko ich granic.

- W przypadku deweloperów sytuacja wygląda gorzej. Firmy budujące mieszkania skupiają się bowiem na budynkach wielorodzinnych, a przy takich inwestycjach nowelizacja prawa budowlanego nie przewiduje nadmiernych ułatwień. Wciąż deweloperzy muszą więc poświęcić sporo czasu na przygotowania. Proces ten nierzadko pochłania bowiem rok czy dwa lata mówi Bartosz Turek.

Dlaczego nie rozpoczynają?

Z danych GUS, z których wynika, że w latach 2006 - 2014 wydano w Polsce pozwolenia na budowę 1,7 mln mieszkań, a faktycznie rozpoczęto budowę jedynie 1,4 mln.

- Co prawda pozwolenie na budowę jest ważne trzy lata od jego wydania, ale upraszczając można dojść do wniosku, że co 6. wydane przez urzędników pozwolenie się marnuje twierdzi Turek.

Czy rzeczywiście? Po uzyskaniu pozwolenia na budowę część inwestorów może na przykład nie zgłaszać rozpoczęcia inwestycji czy oddania mieszkania do użytkowania, za co jednak grożą kary jak w przypadku samowoli budowlanej (opłaty legalizacyjne, ryzyko nakazu rozbiórki, a nawet odpowiedzialność karna).

Kolejnym powodem może być fakt, że część właścicieli działek budowlanych występuje o pozwolenie, aby uatrakcyjnić ofertę sprzedaży, ale nabywca woli zrealizować inny projekt. - Powody mogą być oczywiście jeszcze bardziej prozaiczne, czyli na przykład brak pieniędzy na rozpoczęcie inwestycji po uzyskaniu pozwolenia czy niedostateczny popyt na mieszkania zaplanowane przez dewelopera w mało atrakcyjnej lokalizacji - tłumaczy Bartosz Turek.

Dlaczego nie kończą?

Ze statystyk wynika, że lepiej wygląda kwestia kończenia rozpoczętych inwestycji. W latach 2006 - 2014 rozpoczęto łącznie budowy ponad 1,4 mln mieszkań. W tym samym czasie oddano do użytkowania ponad 1,3 mln mieszkań. - Oczywiście proste porównanie takich liczb ma swoje minusy, bo przeciętna budowa deweloperskiego bloku trwa dwa lata, a budynku jednorodzinnego przez osobę fizyczną nawet 5 lat. Jednak przytoczone dane sugerują, że ponad 94 proc. budów ma pozytywny finał w postaci gotowego domu lub mieszkania - wylicza Bartosz Turek. - Wbrew pozorom nie jest to wcale wysoki wynik, bo oznacza, że nie udaje się dokończyć jednej na 17 rozpoczętych budów - dodaje.