Rząd pogrzebał nadzieje części Polaków na tanie kredyty, bo koalicjanci w sprawie dopłat mają odmienne zdanie. Teraz ma się za to rozwijać hojnie dotowane przez państwo budownictwo społeczne. W ciągu pięciu lat na ten cel państwo chce wydać do 45 mld zł. To dobry kierunek?
Tomasz Balcerowski: Rozwiązanie jest ze wszech miar słuszne. Budownictwo to przecież koło zamachowe gospodarki, sensowne pomysły na jego pobudzenie są warte poparcia. Żeby jednak program się udał, potrzebne są odpowiednie procedury. Nie możemy popełnić żadnych błędów, jeśli naprawdę chcemy rozsądnie wydać te ogromne pieniądze, zasypując olbrzymią dziurę mieszkaniową.
Czytaj więcej
Ponad 1 mln mieszkań wybudowali deweloperzy w ciągu dekady, ale deficyt wciąż wynosi nawet dwa ra...
Mówi się, że deficyt mieszkaniowy to co najmniej 1 mln mieszkań. Część ekspertów ocenia, że nawet 2 mln. W dodatku kilkaset tysięcy gospodarstw domowych nie ma wody, prądu albo toalety. Czy budownictwo społeczne jest w stanie te dziury pozasypywać?
Przy spełnieniu pewnego rodzaju warunków – tak. Po pierwsze – wydawane przez urzędy pozwolenia na budowę. Inwestorzy – nie tylko prywatni –, ale też społeczni, jak SIM-y czy TBS-y, mają na te procedury niewielki wpływ. Od lat borykamy się z pewnego rodzaju niedowładem. Pozwolenie na budowę powinno być wydane w ciągu 65 dni od złożenia wniosku. Tymczasem urzędnicy formułują jakieś pytania w ostatnim ustawowym dniu, a następnie żądają od inwestora uzupełnień. Czas płynie od nowa. W ten sposób procedura przeciąga się na kolejne tygodnie.
Zdarza się, że urzędnicy boją się wydać pozwolenie w terminie, by nie wzbudzać podejrzeń, że sprzyjają deweloperowi z niekoniecznie szlachetnych powodów. Znam takie historie.
Inwestor, kimkolwiek by nie był, nie ma łatwego życia. A budownictwo społeczne, komunalne, samorządowe ma swoje własne problemy. Tacy inwestorzy projektantów i wykonawców inwestycji wybierają w przetargach, rzadziej w konkursach ofert. I często się w tych procedurach gubią, na co jako wykonawca patrzę z przerażeniem. Nie ma jednolitego, stabilnego systemu. Urzędnicy się zmieniają, a wraz ze zmianą kadr zmieniają się oczekiwania wobec wykonawców, co innego zaczyna być promowane. Inaczej było w 2023 r., inaczej w 2024 r., inaczej jest w tym roku. Są inwestorzy, którzy zupełnie bezmyślnie patrzą tylko na koszty, żeby tylko wybudować jak najtaniej.
„Jak najtaniej” nie zawsze oznacza „jak najlepiej” albo chociaż „dobrze”.
To ogromny problem. W tych tanio wybudowanych budynkach często mieszkają młodzi ludzie, na początku życia zawodowego. I od razu zderzają się z twardą rzeczywistością, płacąc horrendalne rachunki.