[link=http://blog.rp.pl/blog/2010/06/18/tomasz-pietryga-trzeba-pilnie-uporzadkowac-ksiegi/]Skomentuj na blogu[/link]
Przed kilku laty, gdy do polskich sądów wpłynęła seria pozwów od tzw. późnych niemieckich przesiedlonych i ich rodzin, została przyjęta specjalna ustawa mająca ograniczyć to zjawisko. Nakazała samorządom policzyć wszystkie te nieruchomości oraz ustanowić dla nich nowe księgi wieczyste. Zapomniano jednak o pieniądzach, które pozwoliłyby sfinansować całą tę operację, i w efekcie większość gmin, mimo kilkakrotnego przesuwania „ostatecznych” terminów, nie potrafiła jej przeprowadzić. A inne zrobiły to byle jak, tworząc niekompletne wykazy.
Tymczasem sprawa jest poważna i pilna, gdyż przez wieloletnie zaniedbania mające korzenie głęboko w czasach PRL, kiedy pojęcie „własność” miało podrzędne znaczenie, dochodzi teraz do ludzkich dramatów. Takich jak w głośnej sprawie Agnes Trawny, której polskie sądy przyznały pozostawione przez nią przed laty nieruchomości na Mazurach, bo w księgach wieczystych wciąż figuruje jako ich właścicielka. Trawny dostała nawet milionowe odszkodowanie za ich użytkowanie. A mieszkające tam od wielu lat rodziny muszą się wyprowadzić. Proces odzyskiwania nieruchomości przebiega według klasycznych zasad prawa cywilnego. To, że powodami są Niemcy, nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia.
Ile jeszcze będzie podobnych dramatów? Z szacunków wynika, że w latach 1956 – 1989 do Niemiec wyjechało ponad 600 tys. osób – w zamian za zrzeczenie się polskiego obywatelstwa i majątku. Sprawy takie jak opisana powyżej, nagłaśniane również przez niemieckie media, są zachętą dla innych obywateli RFN. Dopóki nie uporządkujemy ksiąg wieczystych, dopóty zgodnie z polskim prawem mogą wracać po porzucone przed laty nieruchomości.