Fale przelewały się przez kajak, a jezioro przypominało morze. Silny wiatr utrudniał wiosłowanie i sterowanie, a dwójką wodniaków rzucało jak beczką wyrzuconą do wody. Wyczerpani płynęli wzdłuż brzegu, by znaleźć miejsce na odpoczynek i przeczekanie wichury. Niestety, wszędzie prywatne nieruchomości z ogrodzeniami do samej wody. Trzeba było wiosłować jeszcze ok. 1,5 km, by znaleźć lukę między działkami i dopłynąć do brzegu bez narażania się na awanturę, że przycumowali na prywatnej posesji.
Taką sytuację opisał jeden z czytelników. Nad jeziorem Pluszne dopłynął kajakiem do miejscowości Pluski. Gdy załamała się pogoda, dopiero gdy dopłynął do placyku należącego do gminy, wyszedł na brzeg.
Nad tym samym jeziorem na płoty wchodzące w wodę skarżą się także wędkarze. To sytuacja typowa dla wielu jezior i rzek.
Zakaz grodzenia nieruchomości do samej linii brzegowej jest lekceważony niemal wszędzie. Tymczasem trzeba zostawiać 1,5 m od brzegu, by było choćby przejście i możliwość dopłynięcia łódką czy kajakiem na odpoczynek.
Nie tylko ogrodzenia stanowią problem. Bywa, że tam, gdzie nie ma płotów, barierą są sami turyści czy wędkarze. Potrafią tak obstawić brzeg, że powszechny dostęp do wody jest iluzją.