Grodzenie brzegów jezior i rzek

Nawet gdy brzeg rzeki czy jeziora nie jest ogrodzony, to i tak niełatwo popływać kajakiem i połowić

Aktualizacja: 18.08.2012 09:22 Publikacja: 18.08.2012 09:15

Fale przelewały się przez kajak, a jezioro przypominało morze. Silny wiatr utrudniał wiosłowanie i sterowanie, a dwójką wodniaków rzucało jak beczką wyrzuconą do wody. Wyczerpani płynęli wzdłuż brzegu, by znaleźć miejsce na odpoczynek i przeczekanie wichury. Niestety, wszędzie prywatne nieruchomości z ogrodzeniami do samej wody. Trzeba było wiosłować jeszcze ok. 1,5 km, by znaleźć lukę między działkami i dopłynąć do brzegu bez narażania się na awanturę, że przycumowali na prywatnej posesji.

Taką sytuację opisał jeden z czytelników. Nad jeziorem Pluszne dopłynął kajakiem do miejscowości Pluski. Gdy załamała się pogoda, dopiero gdy dopłynął do placyku należącego do gminy, wyszedł na brzeg.

Nad tym samym jeziorem na płoty wchodzące w wodę skarżą się także wędkarze. To sytuacja typowa dla wielu jezior i rzek.

Zakaz grodzenia nieruchomości do samej linii brzegowej jest lekceważony niemal wszędzie. Tymczasem trzeba zostawiać 1,5 m od brzegu, by było choćby przejście i możliwość dopłynięcia łódką czy kajakiem na odpoczynek.

Nie tylko ogrodzenia stanowią problem. Bywa, że tam, gdzie nie ma płotów, barierą są sami turyści czy wędkarze. Potrafią tak obstawić brzeg, że powszechny dostęp do wody jest iluzją.

Musi być dostęp

– W myśl przepisów art. 28 ust. 2 ustawy – Prawo wodne właściciel nieruchomości przylegającej do wód publicznych jest zobowiązany zapewnić dostęp do wody w sposób umożliwiający powszechne z niej korzystanie – mówi Joanna Marzec z Krajowego Zarządu Gospodarki Wodnej.

W dodatku półtorametrowy dostęp do brzegu zarezerwowany jest po to, by możliwe było przejście czy dopłynięcie kajakiem lub łódką. Na co wskazuje art. 34 ustawy – Prawo wodne.

W praktyce jednak jeziora i rzeki nie tylko są pogrodzone, ale trafiają się też tabliczki informujące o tym, że dany teren jest własnością prywatną i nie wolno przybijać do brzegu.

Joanna Marzec zaznacza, że zakazywanie lub uniemożliwianie przechodzenia przez taki obszar może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa osób zarówno próbujących wydostać się z wody na brzeg, jak i poruszających się wzdłuż brzegu. Teren ogrodzony do samej linii brzegowej utrudnia także np. przeprowadzenie akcji ratunkowej.

Okazuje się, że problemów nie brakuje, nawet jeśli nieruchomość nie jest ogrodzona do samego brzegu. Bywa, że właściciel nieruchomości zostawia nawet szerszy niż półtorametrowy pas nad wodą. I niestety inni zaczynają to bez umiaru wykorzystywać.

W takim właśnie pasie nad brzegiem w pewien weekend rozbili się z namiotami wędkarze. Mimo braku ogrodzenia trzeba było się przeciskać między biwakującymi, by móc przejść brzegiem. W dodatku  sam właściciel nieruchomości nie miał nawet jak spuścić kajaka na wodę.

Nadużywanie gościnności

– Cały brzeg, i to nie tylko przy działce, bywa obstawiony wędkami. Osoby spędzające czas nad wodą zachowywały się, jakby były u siebie i nie liczyły się z tym, że dostęp do wody chcą mieć nie tylko działkowicze, ale także inni. Byłem u siebie, a nie mogłem dojść z kajakiem do wody – opowiada jeden z czytelników, który prosi o zachowanie anonimowości.

W takiej sytuacji należałoby zapytać właściciela nieruchomości, czy można u niego rozbić się z namiotem i np. rozpalić ognisko lub zorganizować grilla. W przeciwnym razie ma prawo nie tylko zakazać biwakowania u siebie, ale i wezwać policję, jeżeli ktoś nie uszanuje jego woli.

Uniemożliwianie dostępu do wód jest wykroczeniem, za które sądy mogą nałożyć grzywnę do 5 tys. zł

– Uprawnienia osób trzecich ograniczają się do przejścia przez wspomniany półtorametrowy pas linii brzegowej. Ustawa nie mówi o prawie do korzystania z tego pasa przez osoby trzecie

– mówi adwokat Agnieszka Pietrzak. Tłumaczy, że poprzez przechodzenie należy rozumieć również prawo przybicia do brzegu np. łódką czy kajakiem, żeby wydostać się na ląd.

– W tym pojęciu nie mieszczą się już biwakowanie, grillowanie, wędkowanie czy inne formy aktywnego wypoczynku – uważa Agnieszka Pietrzak.

Haracz i groźby

Na forach internetowych każdy przedstawia swoje racje. Niektórzy kajakarze, żeglarze, wędkarze i działkowicze apelują o zdrowy rozsądek, kulturę i wyrozumiałość. Wystarczy jednak pojechać nad jezioro czy rzekę, by się przekonać, że  ich głosy nie docierają już nad wodę. Wystarczy więc mała iskra, by wybuchł konflikt. Zdarzają się nawet groźby użycia przemocy.

Pewien kajakarz podpływał do pomostu w miarę możliwości cicho, a spławiki zarzuconych wędek ominął szerokim łukiem. A  jednak nie spotkał się z miłym przyjęciem. Inny turysta nie mógł dobić łódką do brzegu w pobliżu swojej działki. Na odcinku kilkuset metrów wędki stały jedna przy drugiej. Gdy znalazł dwu- trzymetrową lukę, wędkarze zaczęli mu grozić siekierą. Tymczasem za groźby kierowane pod adresem turystów chcących przejść brzegiem czy dopłynąć do niego łódką  grozi odpowiedzialność karna.

Marcin Warchoł, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego,  wskazuje, że w takim przypadku może mieć zastosowanie art. 191 § 1 kodeksu karnego. Określa on, że za takie groźby można trafić do więzienia nawet na trzy lata.

– Jeżeli ktoś obawiał się, że groźba może zostać spełniona, może powiadomić policję. A takie przestępstwo ścigane jest z urzędu – mówi Marcin Warchoł.

Trzeba jednak czekać, aż policja przybędzie i przesłucha jedną i drugą stronę.

Niektórzy pobierają opłaty za odpoczynek na swoim brzegu. To jest jednak nielegalne.

– Za samo przybicie kajakiem do brzegu, podobnie jak za przechodzenie wspomnianym pasem półtorametrowym właściciel nie ma prawa pobierania opłat, jego prawo własności zostało bowiem w tym zakresie ograniczone – podkreśla Agnieszka Pietrzak.

Góry śmieci

Sam dostęp do wody to niejedyny problem. Kłopot też w tym, jak turyści zachowują się nad wodą. Bywa, że po przepłynięciu niektórych grup kajakarzy w trzcinach zostają puszki po piwie czy butelki po napojach. Podobny krajobraz zostawiają także osoby wędkujące lub biwakujące nad wodą. Brzegi usłane są porozrzucanymi opakowaniami po zanętach czy puszkami po konserwach.

Za zaśmiecanie grozi mandat do 500 zł. W dodatku nie tylko kara powinna zmienić krajobraz naszych rzek i jezior. Wędkarze są zobowiązani utrzymać w czystości stanowisko wędkarskie w promieniu minimum pięciu metrów, bez względu na stan, jaki zastali przed rozpoczęciem połowu. Wymóg taki nakłada na nich regulamin amatorskiego połowu ryb Polskiego Związku Wędkarskiego. Jednak krajobraz nad rzekami i jeziorami pokazuje, że egzekucja przepisów od turystów, jak i wędkarzy to fikcja.

Bywa, że w miejscu, w którym wieczorem grupa turystów zrobi sobie ognisko, śpiewy i toasty przerywane są dźwiękiem siekier i pił ręcznych. A rano nie ma już jednego drzewa. Tymczasem za wycinkę drzew bez wymaganych zezwoleń grożą surowe kary, których wysokość zależy od gatunku drzewa czy jego wielkości, i mogą sięgnąć nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Fale przelewały się przez kajak, a jezioro przypominało morze. Silny wiatr utrudniał wiosłowanie i sterowanie, a dwójką wodniaków rzucało jak beczką wyrzuconą do wody. Wyczerpani płynęli wzdłuż brzegu, by znaleźć miejsce na odpoczynek i przeczekanie wichury. Niestety, wszędzie prywatne nieruchomości z ogrodzeniami do samej wody. Trzeba było wiosłować jeszcze ok. 1,5 km, by znaleźć lukę między działkami i dopłynąć do brzegu bez narażania się na awanturę, że przycumowali na prywatnej posesji.

Pozostało 93% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów