Reklama

Czy można zalegalizować inwestycję prowadzoną w czynie społecznym, bez pozwolenia na budowę - wyrok NSA

Inicjatywa mieszkańców, którzy wyremontowali w 1999 r. drogę, przyniosła nieprzewidziane reperkusje.

Publikacja: 15.12.2017 07:04

Czy można zalegalizować inwestycję prowadzoną w czynie społecznym, bez pozwolenia na budowę - wyrok NSA

Foto: Adobe Stock

Przez 17 lat trwał maraton administracyjno-sądowy, podczas którego wydano kilkanaście odmiennych decyzji. Zakończył go formalnie dopiero niedawny wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Sprawa koncentrowała się na kwestii, czy można zalegalizować inwestycję prowadzoną w czynie społecznym, bez pozwolenia na budowę, a nawet bez zgłoszenia, oraz czy należy uznać, że w tej sytuacji inwestorem była gmina, czy też mieszkańcy – na kogo więc nałożyć obowiązek rozbiórki i kto ma ponieść jej koszty.

Regulację potoku Groń i remont drogi zniszczonej po powodzi wykonali mieszkańcy gminy Tokarnia w woj. małopolskim w czerwcu 1999 r. W czynie społecznym powstał nad brzegiem potoku nasyp z głazów kamiennych. Ma 85 m długości, jest szeroki na metr i wysoki na półtora metra. Gmina wsparła inicjatywę mieszkańców, dostarczając kamienie i kręgi betonowe do przepustów. Nie zadbała jednak o pozwolenie na budowę, a czyn społeczny przyniósł nieoczekiwane skutki. Nasyp powstał, ale poszerzenie głazami drogi uniemożliwiło Zofii K. (dane zmienione) dostęp do jej budynku mieszkalnego.

Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Myślenicach nakazał więc Zarządowi Gminy Tokarnia rozbiórkę 21 m nasypu na wysokości posesji kobiety. Rozpoczęło to serię postępowań administracyjnych. Tak dotrwano do 2015 r., czyli do ostatecznej decyzji małopolskiego WINB, nakładającej obowiązek rozbiórki całego nasypu na gminę Tokarnia jako na inwestora.

W skardze do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie gmina zaprotestowała przeciwko uznaniu jej za inwestora. W aktach sprawy zapisano, że nasyp wykonali sami okoliczni mieszkańcy, którym gmina przekazała jedynie materiały budowlane.

Reklama
Reklama

Krakowski WSA był innego zdania. Mieszkańcy nie podjęli robót budowlanych samodzielnie, lecz według wskazówek gminy. W konsekwencji to ona jest inwestorem, bo też z jej inicjatywy powstał nasyp i to ona przekazała mieszkańcom materiały – orzekł. Sąd podkreślił, że gmina angażowała się też w prowadzone prace, a mieszkańcy byli jedynie wykonawcami robót uznanych za samowolę budowlaną.

Gmina Tokarnia zaskarżyła ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zwróciła uwagę, że rozbiórka jest faktycznie niewykonalna. Uniemożliwi to jakiekolwiek bezpieczne poruszanie się po drodze, dojazd karetki pogotowia, straży pożarnej, policji. Twierdziła, że powstanie też zagrożenie osunięć gruntu i podtopień.

Do NSA napisała również Zofia K. Polemizując ze stwierdzeniem gminy, że nasyp z głazów jest jedyną drogą do innych domów i pól, podkreśliła, że droga do nich była zawsze. Gmina zdecydowała się jednak ją nielegalnie poszerzyć i zwęzić koryto potoku, przez co zagroziła zabudowaniom Zofii K.

NSA oddalił skargę kasacyjną samorządu. Ocenił, że za inwestora samowolnie wykonanych robót prawidłowo uznano gminę, a nie mieszkańców, którzy byli faktycznymi wykonawcami nasypu. I nasyp, i przepusty zostały wykonane za jej wiedzą, zgodą i wydatną finansową pomocą – stwierdził. I to gmina ma wykonać nakaz rozbiórki i za nią zapłacić.  

Sygnatura akt: II OSK 3067/15

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Nieruchomości
Mała zmiana prawa, która mocno uderzy w patodeweloperkę
Zawody prawnicze
Reforma już rozgrzewa prokuratorów, choć do jej wdrożenia daleka droga
Nieruchomości
To już pewne: dziedziczenia nieruchomości z prostszymi formalnościami
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama