Mandat za zbyt dużą prędkość trafi do kierowcy szybciej

To już przesądzone, że od początku tego roku powstaje, a w lipcu zacznie obowiązywać nowa mapa fotoradarowa w Polsce. Jedno jest pewne: okolice przedszkoli, szkół i parków – to miejsca, w których na pewno pojawią się te urządzenia. Lepiej więc w ich pobliżu uważać

Aktualizacja: 24.03.2011 03:38 Publikacja: 24.03.2011 02:00

Rzecz dotyczy zmian w kodeksie drogowym z 29 października 2010 r., które mogą, ale nie muszą ucieszyć polskich kierowców. Bo wprawdzie fotoradary nie znikną z naszych dróg, jednak wystawianie ich np. w śmietnikach będzie niemożliwe.

Wszystko po to, by na mandatach za przekroczenie prędkości przestano jedynie zarabiać i by dzięki pojawieniu się fotoradarów zrobiło się trochę bezpieczniej. Przy okazji uda się nam też wydać 54 mln euro (które na realizację projektu przyznała nam Unia Europejska).

Obsługą fotoradarów rejestrujących nadmierną prędkość i kamer, które zapiszą np. przejazd na czerwonym świetle, zajmie się teraz Inspekcja Transportu Drogowego (do tej pory zajmowała się głównie kontrolą przewozów w transporcie drogowym).

Mapa się pisze

Minister infrastruktury podał niedawno zasady i warunki, jakim odpowiadać ma nowa lokalizacja urządzeń rejestrujących prędkość.

Wiadomo, że fotoradary będą montowane w pobliżu wybranych szkół, domów kultury, kin, parków, kościołów i przystanków.

Każdy z nich będzie poprzedzony znakiem D-51 – automatyczna kontrola prędkości. Wszystko po to, by poinformowany o fotoradarze kierowca zdjął nogę z gazu.

Na terenie zabudowanym fotoradary musi dzielić odległość co najmniej tysiąca metrów. Poza takim obszarem – 3 tys. m.

Fotoradary lub ich obudowy zostaną najprawdopodobniej pokryte fluorescencyjnym materiałem odblaskowym w kolorach pomarańczowym i żółtym.

Równolegle z dróg znikną atrapy urządzeń do pomiaru prędkości.

Dziś jeszcze łapanie przez fotoradar na przekroczeniu prędkości przypomina wolnoamerykankę. O fotoradarach nie trzeba uprzedzać kierowcy.

Bez ostrzeżenia i tak jest ważny

To niedobra wiadomość dla wielu kierowców, którzy w nadziei, że mandat za zbyt szybką jazdę dostali niezgodnie z prawem, zamierzali go bezkarnie nie płacić. Rzecz dotyczy zmotoryzowanych „złapanych” przez radar na drodze, na której nie było znaku ani tablicy uprzedzającej o kontroli radarowej czy umieszczeniu fotoradaru.

Otóż nie ma przepisu, który obligowałby jakiegokolwiek zarządcę drogi do informowania o fotoradarach i znakowania dróg w miejscach wyposażonych w urządzenia rejestrujące. Taki znak może się więc pojawić, ale wcale nie musi.

Czasem policja sama występuje do zarządcy konkretnej drogi z propozycją, by w określonym miejscu znak się pojawił. Może jednak tylko proponować i sugerować, a nie nakazywać i zobowiązywać do postawienia. Powód?

W takich oznaczonych miejscach kierowca, szczególnie ten podróżujący trasą pierwszy raz, zwalnia dużo wcześniej i szuka fotoradaru.

W efekcie jedzie wolniej i bezpieczniej. Ta metoda nie sprawdza się wobec stałych bywalców określonych tras, ale policyjną drogówkę cieszy każdy kierowca, który choć na chwilę w takim miejscu zwalnia. Tak więc o tym, czy znak się pojawi czy nie, ostatecznie decyduje zarządca drogi. Skoro już jednak znak postawi, to musi dbać o jego utrzymanie, np. go myć.

A z tym różnie bywa. Jest wiele tras, na których z każdej strony widnieje znak z informacją o pomiarze prędkości, czyli tzw. fotoradarze, a wiadomo, że urządzenia od dawna tam nie ma.

Problem oznakowania dróg w takich miejscach to skomplikowana sprawa. Choć od całkiem niedawna obowiązuje jeden wzór znaku informującego o takiej kontroli, to jeżdżąc po Polsce, można zaobserwować kilka różnych tablic – uwaga radar, kontrola radarowa, zwolnij – fotoradar czy też pomiar prędkości.

To efekt tego, że zarządcy dróg, a jest nim np. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad dla dróg krajowych, zaczęli informować o fotoradarach kilka lat temu, zanim jeszcze zaczął obowiązywać jeden oficjalny wzór. Stare znaki i tablice powinny być wymienione, ale nawet jeśli tak się nie stało, nie jest to żadna podstawa do podważania mandatu.

Znak czy tablica nie mają nic wspólnego z wystawionym mandatem. Bez względu na to, czy w ogóle znajdują się w danym miejscu, oraz bez względu na ich wygląd i kolorystykę kierowca, który przekroczy prędkość, ma obowiązek zapłacenia mandatu.

Lekka pomyłka bez kary

Kierowcy, którzy nieznacznie przekroczą prędkość, nie dostają mandatu. Wprawdzie siedząc za kółkiem, trzeba będzie bardzo pilnować prędkości, z jaką się poruszamy, jednak czasem może się upiec. Za darmo kierowca może się pomylić maksymalnie jedynie o  10 km na godzinę.

Powód wprowadzenia granicy błędu jest bardzo życiowy. Nasze drogi są potężnie zatłoczone i przeznakowane (Polska należy do grupy krajów o największej liczbie znaków drogowych) i niebezpiecznie byłoby oczekiwać, że kierowca, koncentrując się na jeździe, co chwilę będzie zerkał na licznik prędkości. Każde większe przekroczenie skończy się jednak mandatem.

Zmienią się też zasady działania na drogach strażników miejskich. Straż będzie mogła wystawiać fotoradary jedynie w terenie zabudowanym i w dodatku będzie musiała ostrzec kierowców o ich ustawieniu. Wszystko po to, by przede wszystkim spełniały funkcję prewencyjną i by naprawdę skutecznie przyczyniły się do poprawy bezpieczeństwa na drogach.

Definicje z kodeksu

Dla wszystkich kierowców i tych, którzy przymierzają się do zdobycia uprawnień do kierowania, ważne są także zmiany w kodeksie drogowym, które w najbliższym czasie wejdą w życie. W poprawionym kodeksie drogowym pojawia się definicja urządzenia rejestrującego. To znak, że fotoradary na długo i na poważnie zagoszczą w naszym prawie.

Za urządzenie takie zmieniony kodeks uznaje stacjonarne, przenośne albo zainstalowane w pojeździe lub na statku powietrznym (np. helikopterze) urządzenie ujawniające i zapisujące za pomocą technik utrwalania obrazów naruszenia przepisów ruchu drogowego przez kierujących pojazdami.

W myśl nowych przepisów Inspekcja Transportu Drogowego przejmuje od Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wszystkie fotoradary na drogach krajowych.

Według nowelizacji straż gminna (miejska) nie może umieszczać przy drogach atrap fotoradarów, czyli instalacji bez urządzenia rejestrującego. Ponadto jej pracownicy będą mogli przeprowadzać kontrole na wszystkich drogach na terenie zabudowanym, a poza tym terenem wyłącznie na drogach gminnych, powiatowych i wojewódzkich.

Specjalny system

Dzięki zmianom kierowcy poruszający się po drogach krajowych mają szybciej i sprawniej dostawać mandaty. W razie odmowy zapłaty sprawa trafi do sądu.

Obsługą systemu szybkiego wystawiania mandatów zajmie się specjalny departament w GITD. Kamery, które namierzą niezdyscyplinowanego kierowcę, pokazywać będą:

- obraz naruszenia, w tym obraz pojazdu, którym kierujący naruszył przepisy ruchu drogowego, wraz z numerem rejestracyjnym pojazdu;

- datę oraz czas popełnienia naruszenia oraz

- numer identyfikacyjny urządzenia rejestrującego.

W przypadku przekroczenia przez kierującego pojazdem dopuszczalnej prędkości rejestrowane są również:

- prędkość, z jaką poruszał się pojazd, oraz

- prędkość dopuszczalna w miejscu i czasie popełnienia wykroczenia.

Informacja o złamaniu przepisów ruchu drogowego szybko (za sprawą specjalnego systemu) trafi do biura, a ono sprawdzi w Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, do kogo auto należy, i szybko wystawi wezwanie.

Pojawią się na nim trzy ewentualności:

- właściciel zgadza się z proponowanym mandatem i go przyjmuje;

- twierdzi, że to nie on prowadził pojazd w danym dniu;

- nie wskaże osoby, której udostępnił auto (teraz za niewydanie sprawcy grozi kara do 5 tys. zł; trzeba dowieść, że właściciel wie, kto złamał przepis).

Identyczne zasady mają dotyczyć aut firmowych.

Na zmianach zyskać mają polskie sądy, którym ubyć ma spraw mandatowych. Niebawem dopuszczone będzie rejestrowanie wykroczeń nie tylko tradycyjnymi fotoradarami czy ręcznymi wideorejestratorami. Kierowcy mogą zostać ukarani także wtedy, gdy wykroczenie zostanie nagrane np. z helikoptera. Będzie to możliwe, gdyż zmieniona zostanie definicja urządzeń rejestrujących.

Każdy kierowca powinien wiedzieć, co po zmianach wolno będzie Inspekcji Transportu Drogowego.

Otóż w ramach ujawniania za pomocą stacjonarnych urządzeń rejestrujących przekraczania dopuszczalnej prędkości i niestosowania się do sygnałów świetlnych zyskuje ona nowe uprawnienia.

Wykonując zadania, inspekcja rejestruje obrazy naruszeń przepisów ruchu drogowego i przetwarza obraz pojazdu, którym złamano przepisy kodeksu drogowego, oraz wizerunek kierującego pojazdem, jeżeli został on zarejestrowany, oraz dane:

- numer rejestracyjny pojazdu, którym naruszono przepisy;

- datę, czas oraz określenie miejsca popełnienia naruszenia;

- rodzaj naruszenia;

– dane właściciela lub posiadacza pojazdu, lub kierującego pojazdem;

- numer identyfikacyjny urządzenia rejestrującego.

W postępowaniach w sprawach o wykroczenia drogowe inspekcja prowadzić będzie też czynności wyjaśniające, kierować do sądu wnioski o ukaranie, oskarżać przed sądem oraz wnosić środki odwoławcze. Na tym jednak nie koniec. Inspekcja będzie też dokonywała zakupu, naprawy i dbała o bieżącą eksploatację i obsługę urządzeń rejestrujących i obudów na nie.

Sprawdzą na odcinku

W przypadkach szczególnie uzasadnionych bezpieczeństwem ruchu drogowego Inspekcja Transportu Drogowego będzie mogła zatrzymać samochód, którego dalsza jazda zagraża bezpieczeństwu w ruchu drogowym, i ujawniać za pomocą urządzeń rejestrujących zbyt szybką jazdę na określonym odcinku drogi.

Co znajdzie się na kliszy? Przede wszystkim:

- obraz pojazdu, którym kierujący naruszył przepisy ruchu drogowego, wraz z numerem rejestracyjnym pojazdu;

- data, czas oraz określenie odcinka drogi, na którym popełnione zostało naruszenie;

- średnia prędkość, z jaką poruszał się pojazd na odcinku drogi, na którym popełnione zostało naruszenie;

- prędkość dopuszczalna na odcinku drogi, na którym popełnione zostało naruszenie, w czasie jego popełnienia, oraz

- numer identyfikacyjny urządzenia rejestrującego.

To, co zarobią, wydadzą na drogi

Samo nagranie czy zrobienie zdjęcia nie wystarczy. Inspekcja ustali wpisanego do dowodu rejestracyjnego właściciela lub posiadacza pojazdu, którym dokonano naruszenia przepisów ruchu drogowego.

Ustali go na podstawie danych i informacji z wykonanej rejestracji wykroczenia, z Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców oraz informacji uzyskanych w związku z prowadzonym postępowaniem, w  szczególności od polskich i zagranicznych organów rejestrujących pojazd.

Jest więc niewielka szansa, że nie namierzy kierowcy.

Nowela wydłużyła termin, jaki mają policja i straż miejska na wystawienie mandatu sprawcy wykroczenia zarejestrowanego przez fotoradar.

Do tej pory było to 30 dni, a po zmianach – 180 dni.

Ustalenie sprawcy wykroczenia trwa czasem długie tygodnie. Miesięczny termin powodował, że najczęściej nie udawało się w tym czasie ukarać sprawcy i takie sprawy trafiały do sądów.

W całej tej rewolucji jest też jednak pocieszająca wiadomość. Wszystko, co samorządy zarobią na fotoradarach, będą musiały wydać na pożyteczne cele. Jakie?

Muszą zainwestować w modernizację lub remont dróg, utrzymanie infrastruktury oraz urządzeń drogowych (obiektów inżynierskich), a także poprawę bezpieczeństwa ruchu drogowego, w tym popularyzację prawa drogowego, działalność edukacyjną oraz współpracę z organizacjami społecznymi i instytucjami pozarządowymi.

Za wprowadzeniem zmian przemawiają, zdaniem autorów nowej polityki radarowej, doświadczenia państw, które do tej pory zdecydowały się wdrożyć systemy podobne do przygotowywanego w Polsce – są to m.in. Francja, Włochy, Wielka Brytania, Holandia oraz Niemcy. Wszystkie one odnotowały wysoką skuteczność działania systemu.

Najlepszym przykładem jest Francja, gdzie w 2002 r. podjęta została decyzja o utworzeniu i wdrożeniu w pełni zautomatyzowanego procesu kontroli prędkości oraz nakładania kar za jej przekraczanie. I tak, o ile w 2001 r. we Francji zginęło 8 tys. 162 osoby, o tyle już w 2006 r.  liczba ta spadła do 4709 osób.

Przykład Francji według pomysłodawców wprowadzenia systemu w Polsce dowodzi, iż skuteczne egzekwowanie przepisów ruchu drogowego, w  szczególności w zakresie przestrzegania przez kierujących pojazdami dopuszczalnych prędkości, dzięki wdrażaniu nowoczesnych technologii staje się możliwe niezależnie od wzrastającego ruchu oraz gęstości sieci drogowej.

Nadmierna prędkość jest bowiem głównym powodem wypadków drogowych, i to tych najtragiczniejszych w skutkach. Im bowiem większa prędkość, tym mniej czasu na reakcję i ewentualne zatrzymanie pojazdu, to jest na uniknięcie wypadku, a jednocześnie tym większe siły działające na jego uczestników.

Kierowcy nie musi zatrzymać patrol policji, by ukarać go za wykroczenie. Wystarczy sprawne urządzenie mierzące i klisza.

Czytaj też artykuły:

Czytaj więcej w serwisie:

Prawo drogowe

Zobacz cały poradnik:

Poradniki kierowcy i pieszego » Nowe przepisy dla kierowców 2011

 

 

 

 

Rzecz dotyczy zmian w kodeksie drogowym z 29 października 2010 r., które mogą, ale nie muszą ucieszyć polskich kierowców. Bo wprawdzie fotoradary nie znikną z naszych dróg, jednak wystawianie ich np. w śmietnikach będzie niemożliwe.

Wszystko po to, by na mandatach za przekroczenie prędkości przestano jedynie zarabiać i by dzięki pojawieniu się fotoradarów zrobiło się trochę bezpieczniej. Przy okazji uda się nam też wydać 54 mln euro (które na realizację projektu przyznała nam Unia Europejska).

Pozostało 96% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara