W Rosji protestował przeciwko inwazji na Gruzję, bronił członkiń zespołu Pussy Riot i społeczności LGBT. Władza więc znalazła sposób na Kiryła Sieriebriennikowa. Pozbawiono go w Moskwie teatru, którym kierował, a za rzekome malwersacje finansowe skazano na trzy lata, łaskawie zamieniając więzienie na areszt domowy.
Z domowego aresztu reżyserował zdalnie przedstawienia w teatrach zachodnioeuropejskich, wśród nich znakomitego „Parsifala” w wiedeńskiej Staatsoper. W misterium Richarda Wagnera rycerze strzegący Świętego Graala przypominali więźniów gułagów, bo też, gdy powstawał ten spektakl, świat żył sprawą uwięzionego w Rosji Aleksieja Nawalnego.
Czytaj więcej
Pierwszy raz od lat nie wybuczano spektaklu otwarcia festiwalu w Bayreuth. Transmisje z Tomaszem Koniecznym w Dwójce.
Po agresji Rosji na Ukrainę wyrok skazujący Sieriebriennikowa unieważniono, a jemu pozwolono wyjechać. Teraz więc już w normalnych warunkach mógł w paryskiej Opera Bastille wyreżyserować „Lohengrina”.
Kirył Sieriebriennikow pozostał więc w tym samym świecie Wagnera i rycerzy Graala, bo Parsifal to przecież ojciec Lohengrina. On zaś przybywa do Brabancji, by bronić honoru Elsy oskarżanej o spowodowanie zaginięcia przed laty brata, który miał objąć władzę w kraju.