Są pośrednikami. I naprawdę nie próbuję ich w ten sposób obrazić, chociaż wiem, że to słowo nie brzmi najlepiej. Wywołuje skojarzenia z obwoźnym handlem, ewentualnie – procederem przemytu. A mimo to nie potrafię znaleźć lepszego. Jest pewne dobro, które pozostaje tak odległe, że aż niedostępne. I jesteśmy my, konsumpcją tego dobra zainteresowani. Muszą być więc i oni: wykonawcy, pośrednicy.
Jak w przypadku każdej grupy ludzi dążących do perfekcji, poddających swoje życie, ciało i umysł sztywnemu rygorowi ćwiczeń i ascezy, nasuwają skojarzenie ze średniowiecznymi mnichami. Tamci także byli jedną stopą wśród nas, drugą – zupełnie Gdzie Indziej. Stanowili kastę pośredników doskonałości, wcielających tu na ziemi ideał życia anielskiego. Ponosili tego wszystkie koszty, ale cieszyli się też porównywalnym z dzisiejszymi gwiazdami sportu czy show-biznesu społecznym prestiżem. Każda epoka ma swoje gwiazdy – pośredników między ziemią i niebem. Zmienia się tylko niebo, obiekt wzdychań i tęsknot.