Artykuł Jakuba Bierzyńskiego „Teatr polskiej telewizji” („Rz” z 10.12.2007 r.) to jeden z kilku w ostatnich miesiącach ataków tego autora na media publiczne, a na TVP w szczególności. Ataków tyleż bogatych w potępieńczą retorykę, co ubogich w rzeczową argumentację. Tekst, zapowiadający się jako komentarz do posiedzenia Sejmowej Komisji Kultury, w większości został poświęcony powtarzaniu tych samych oskarżeń pod adresem TVP, które Bierzyński formułował już wcześniej, a których nigdy nie raczył oprzeć na konkretach. Jako rzekomo oczywiste, obiektywnie stwierdzone fakty Bierzyński podaje rozmaite nieprawdy.
Tezę, jakoby oferta programowa TVP uległa totalnej komercjalizacji, Bierzyński powtarza od lat, ponieważ z takiej diagnozy wyprowadza swoje kluczowe postulaty: likwidacji abonamentu radiowo-telewizyjnego i prywatyzacji mediów publicznych. Wydawać by się mogło, że tak kategoryczna teza wymaga solidnego uzasadnienia. Jednak po język konkretu Bierzyński sięga rzadko: „...z programów edukacyjnych w TVP nie pozostało praktycznie nic. Oferta prawdziwie kulturalna sprowadza się do nieregularnie nadawanego Teatru Telewizji. Ambitnych polskich produkcji w telewizji publicznej nie widać. Dobre kino pokazuje TVP Kultura dostępna dla abonentów telewizji kablowych, oczywiście za dodatkową opłatą”. Cztery zdania – pięć nieprawd.
Na samych tylko antenach ogólnopolskich, dostępnych poza sieciami kablowymi, TVP nadaje kilkanaście programów o profilu edukacyjnym („Budzik”, „Domisie”, „Jedyneczka”, „Kuchcikowo”, „Ziarno”, „Teleranek”, „Moliki książkowe”, „Dokumenty edukacyjne”, „Laboratorium”, „Zwierzowiec”, „Kandydat”, „Na czym dziś gramy”, „Nieuczesana historia rocka”, „Zagrajmy, zatańczmy”). Tak wygląda rzekome „praktycznie nic”. Idąc dalej, poza sytuacjami absolutnie wyjątkowymi poniedziałkowy Teatr Telewizji w TVP 1 nadawany jest regularnie i realizacje m.in. Macieja Prusa, Macieja Wojtyszki, Jerzego Jarockiego stanowią tylko drobną część tego, co zasługuje na miano „oferty prawdziwie kulturalnej”. Do niej należy zaliczyć także znaczące koprodukcje filmowe, nagradzane na międzynarodowych festiwalach, m.in.: „Komornika”, „Plac Zbawiciela”, „Persona non grata”, „Pora umierać”, „Odę do radości”, „Sztuczki”, „Jasminum”, „Katyń”. „Ambitne polskie produkcje” widać w TVP częściej niż gdziekolwiek indziej, m.in. uznane filmy telewizyjne: „Śmierć rotmistrza Pileckiego”, „Rozmowy z katem”, „Inka”; utytułowane filmy dokumentalne: „Moje dziecko jest aniołem”, „Nasiona”... TVP Kultura w sieciach kablowych jest dostępna bez „dodatkowych opłat”, bo jest kanałem niekodowanym należącym do pakietu standardowego.
Do żelaznego repertuaru filipik Bierzyńskiego należy też ton moralnego oburzenia, z jakim powtarza – jako prawdy oczywiste – insynuacje medialne na temat zjawisk i stosunków panujących rzekomo w TVP. Tym razem autor podaje czytelnikom do wierzenia tezę, że „zwolnienia niezależnych dziennikarzy z telewizji publicznej stały się normą”. Trzeba zatem odnotować, że w ostatnich miesiącach w Agencji Informacji TVP umowę o pracę z inicjatywy pracodawcy rozwiązano z jednym dziennikarzem – Łukaszem Słapkiem. Czy to uzasadnia pisanie o zwolnieniach w liczbie mnogiej? Może w liczbie mnogiej trzeba by pisać o kilkuset dziennikarzach TVP, którzy właśnie tam chcą pracować. Sugerowanie, że jest to grupa osób wyzutych z etyki zawodowej i potrzeby niezależności, jest dla nich bardziej niż obraźliwe.
Ale i tak im się upiekło, bo współpracujących z TVP producentów telewizyjnych oraz „ławicę różnego rodzaju mniej lub bardziej zależnych od mecenatu TVP twórców” Bierzyński piętnuje już bez osłonek. Najwyraźniej mecenat uprawiany przez TVP wobec środowisk twórczych w żaden sposób nie kojarzy się mu z misją.