Nie, żeby projekt był całkowicie zły. Jego podstawową wadą był fakt, że jak każde rozwiązanie prowizoryczne, nie zawierał propozycji rozwiązań fundamentalnych dla rynku mediów w Polsce. Parę postulatów ustawy autorstwa Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej było ze wszech miar godnych poparcia. Wzmocnienie roli Urzędu Kontroli Elektronicznej kosztem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wydaje się pomysłem słusznym.
Słusznym nie dlatego, że KRRiT jest zdominowana przez poprzednią ekipę polityczną, a Anna Streżyńska, szefowa UKE, wydaje się osobą całkowicie politycznie niezależną. Słusznym dlatego, że w nadchodzącej dobie konwergencji mediów, takich jak telewizja przez Internet, telewizja w komórkach, Internet w telewizji, a to wszystko transmitowane równie dobrze drogą radiową, jak po kablu telefonicznym, skupienie funkcji koncesyjnych i kontrolnych w jednym urzędzie wydaje się całkowicie naturalne. Nie wiem, jakie były intencje twórców ustawy, wiem jednak, że rozwój rynku wymusi takie rozwiązanie, niezależnie od tego, której opcji politycznej się to podoba, a której nie.
[srodtytul]Gra abonamentem[/srodtytul]
Słuszny wydawał się też pomysł zniesienia abonamentu. Aczkolwiek jak cała reforma tak i ta obietnica wyborcza Donalda Tuska jest tylko połowiczna. Co ważniejsze, trudno uwierzyć, że za tak sformułowanym postulatem kryły się inne niż czysto partykularne polityczne kalkulacje. Zniesienie abonamentu jedynie dla emerytów i rencistów stawiało partię, która liczy na te grupy społeczne jako swój naturalny elektorat, czyli SLD, w bardzo trudnej sytuacji w przypadku poparcia prezydenckiego weta. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jedynie możliwość swoistego szantażu, stała za częściowym zniesieniem abonamentu, i to w połowie roku.
Operacja z punktu widzenia formalnoprawnego bardzo trudna do przeprowadzenia. Łatwo bowiem narazić się na zarzut złamania konstytucyjnego wymogu równego traktowania obywateli. Próbując naciskać na SLD, Platforma Obywatelska dała prezydentowi stosunkowo prosty powód do uzasadnienia zaskarżenia projektu przed Trybunałem Konstytucyjnym.