Weto do ustawy medialnej to prezent dla rządu

Chciałbym złożyć gratulacje rządowi Donalda Tuska z okazji odrzucenia projektu małej ustawy medialnej. To dobrze dla telewizji, dobrze dla obecnie rządzącej ekipy, dobrze dla mediów – pisze Jakub Bierzyński, prezes OmnicomMediaGroup

Publikacja: 04.08.2008 04:36

Nie, żeby projekt był całkowicie zły. Jego podstawową wadą był fakt, że jak każde rozwiązanie prowizoryczne, nie zawierał propozycji rozwiązań fundamentalnych dla rynku mediów w Polsce. Parę postulatów ustawy autorstwa Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej było ze wszech miar godnych poparcia. Wzmocnienie roli Urzędu Kontroli Elektronicznej kosztem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wydaje się pomysłem słusznym.

Słusznym nie dlatego, że KRRiT jest zdominowana przez poprzednią ekipę polityczną, a Anna Streżyńska, szefowa UKE, wydaje się osobą całkowicie politycznie niezależną. Słusznym dlatego, że w nadchodzącej dobie konwergencji mediów, takich jak telewizja przez Internet, telewizja w komórkach, Internet w telewizji, a to wszystko transmitowane równie dobrze drogą radiową, jak po kablu telefonicznym, skupienie funkcji koncesyjnych i kontrolnych w jednym urzędzie wydaje się całkowicie naturalne. Nie wiem, jakie były intencje twórców ustawy, wiem jednak, że rozwój rynku wymusi takie rozwiązanie, niezależnie od tego, której opcji politycznej się to podoba, a której nie.

[srodtytul]Gra abonamentem[/srodtytul]

Słuszny wydawał się też pomysł zniesienia abonamentu. Aczkolwiek jak cała reforma tak i ta obietnica wyborcza Donalda Tuska jest tylko połowiczna. Co ważniejsze, trudno uwierzyć, że za tak sformułowanym postulatem kryły się inne niż czysto partykularne polityczne kalkulacje. Zniesienie abonamentu jedynie dla emerytów i rencistów stawiało partię, która liczy na te grupy społeczne jako swój naturalny elektorat, czyli SLD, w bardzo trudnej sytuacji w przypadku poparcia prezydenckiego weta. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jedynie możliwość swoistego szantażu, stała za częściowym zniesieniem abonamentu, i to w połowie roku.

Operacja z punktu widzenia formalnoprawnego bardzo trudna do przeprowadzenia. Łatwo bowiem narazić się na zarzut złamania konstytucyjnego wymogu równego traktowania obywateli. Próbując naciskać na SLD, Platforma Obywatelska dała prezydentowi stosunkowo prosty powód do uzasadnienia zaskarżenia projektu przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Z drugiej strony trudno wyobrazić sobie operację zwracania tysiącom emerytów i rencistów abonamentu zapłaconego z góry za cały rok, a przecież większość z nich, oszczędzając na zniżkach przyznawanych za jego szybsze opłacenie, przekazuje daninę na rzecz mediów publicznych w tej właśnie formie. Przypuszczam, że koszty operacji zwrotu „nadpłaconego” abonamentu w przypadku przyjęcia ustawy przekroczyłyby oszczędności. Z tego powodu trudno uwierzyć, że projekt małej ustawy medialnej miał rzeczywiście stanowić krok na drodze do dużej reformy mediów publicznych.

Tym bardziej że nadal nie wiadomo, na czym ta duża reforma miałaby polegać. Koncepcje zmian opisane przez „Dziennik” pod koniec maja, i te, o których pisze sobotnia „Gazeta Wyborcza”, to dwa różne światy. Myślę, że dobrze się stało, iż projekt wylądował w koszu. Dziś już wyraźnie widać, że nie stanowił on wstępu do dalszych reform, bo te nadal są przez różne grona ekspertów PO lub rządu opracowywane. Dobrze się stało, że nie osiągnięto jedynego klarownego celu tej ustawy – odwołania Krzysztofa Czabańskiego i Andrzeja Urbańskiego z funkcji prezesów radia i telewizji oraz zmiany składu zarządów mediów publicznych.

Dlaczego takie sądy formułuje były ekspert Platformy i zdecydowany krytyk rządów Prawa i Sprawiedliwości? Ponieważ uważam, że Urbański i Czabański na stanowiskach szefów mediów publicznych, nadal mających dominujący wpływ na rynek mediów w Polsce, stanowią swego rodzaju gwarancje dla Donalda Tuska, że jego ekipa rządowa i partyjna będzie zdeterminowana do rzetelnej pracy. Powód jest zbliżony do tego, dla którego Donald Tusk, bardzo słusznie, zdecydował się na utrzymanie Mariusza Kamińskiego na stanowisku szefa CBA.

Są dwa śmiertelne zagrożenia dla każdej ekipy rządzącej w Polsce: korupcja i arogancja. Nie ma lepszej szczepionki przeciw korupcji w dominującej frakcji politycznej niż oddanie naczelnego urzędu powołanego do jej zwalczania swoim przeciwnikom. Nie ma lepszego środka do zwalczania arogancji we własnych szeregach niż zostawienie kontroli nad głównym recenzentem poczynań własnego aparatu w rękach swojej politycznej konkurencji.

Dlatego weto prezydenta to świetna wiadomość dla nas wszystkich, a szczególnie dla Donalda Tuska. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że premier przyjął ten fakt z zadziwiającym spokojem, zapowiadając, iż Platforma do tematu mediów publicznych w najbliższej przyszłości nie ma zamiaru wracać. Mam wrażenie, że Donald Tusk nie mógł wytłumaczyć swoim działaczom, dlaczego nie należy walczyć o zarządy mediów publicznych, lecz przyjął niekorzystny wynik tej walki z ulgą.

W ciągu ostatnich 19 lat niepodległości kontrola nad mediami publicznymi była pocałunkiem śmierci w wyborach parlamentarnych dla każdej partii politycznej, która sprawowała nad nimi władzę. Dla przyszłości tego rządu, dla wyników wyborów parlamentarnych utrzymanie Urbańskiego na stanowisku prezesa TVP jest bardzo dobrym prognostykiem.

W wywiadzie, jakiego prezes TVP udzielił piątkowemu „Dziennikowi”, mówi: „Media publiczne, co pokazano dwukrotnie w 2005 i 2007 r., przesądzają o wyniku wyborów. Tamtą debatę Tusk przegrał, tę wygrał. Polityka polegająca na rzucaniu monetą to nie jest to, co interesuje Donalda Tuska. Nie jest prawdą, że media publiczne nie wpływają na wyniki wyborów”. Prezes TVP zapomina jednak o jednej podstawowej kwestii. To prawda, że wynik wyborów zależał od debat przedwyborczych pomiędzy głównymi rywalami. To prawda, że obydwie transmitowała telewizja publiczna.

Ale wniosek, jaki Urbański wysnuwa, jest całkowicie fałszywy. Nieprawdą jest, że TVP rozstrzygnęła tym samym wynik wyborów. Wynik wyborów rozstrzygnęły argumenty konkurentów, charyzma przywódców, dynamika debaty, reakcje widzów i w końcowym rachunku głosy wyborców. Deklaracja prezesa TVP to kolejny dowód pychy, jaką niczym fatalnym pierścieniem z powieści Tolkiena telewizja publiczna zaraża wszystkich mających z tą instytucją kontakt. Panu Urbańskiemu chciałbym zwrócić uwagę na prosty fakt, że te debaty mogły równie dobrze mieć miejsce w Polsacie lub w TVN, i to z takim samym skutkiem. Twierdzenie, że telewizja publiczna decyduje o wyniku wyborów w Polsce, to czysta megalomania jej prezesa. Naiwna i groteskowa jak każda megalomania.

Cieszy mnie to, że projekt nie przeszedł w parlamencie także dlatego, że wymusi to na rządzących poważną refleksję nad rynkiem mediowym. Weto prezydenta zmusi rządzącą ekipę do poważnej refleksji nad przyszłością mediów publicznych. Refleksji, mam nadzieję, pozbawionej drażniącego wasalnego politycznego koniunkturalizmu. Pierwsze jaskółki już widać. Postawienie TVP w stan likwidacji to fantastyczny pomysł. Nadal uparcie twierdzę, że lepiej by było tę firmę po prostu sprzedać.

[wyimek]Weto prezydenta zmusi obecny rząd do poważnej refleksji na temat mediów publicznych. Refleksji – mam nadzieję – pozbawionej politycznego koniunkturalizmu[/wyimek]

Likwidacja jest koniecznym krokiem do prywatyzacji TVP, choćby z tego powodu przyjmuję ten pomysł z entuzjazmem. Jeśli jednak rząd nie zdecyduje się na radykalną wersję reformy mediów postulowaną przez niżej podpisanego od dawna (prywatyzacja mediów publicznych, przedmiotowa definicja misji, Fundusz Misji Publicznej działający na zasadzie grantów), to likwidacja jest jedyną realną drogą reform w TVP. Wszystkie dotychczasowe projekty polegające na mianowaniu swojego człowieka z misją wprowadzenia zmian w telewizji publicznej, za każdym razem, bez wyjątku, zakończyły się totalną klęską.

[wyimek]Urbański i Czabański jako szefowie mediów publicznych są swego rodzaju gwarancją dla rządu Donalda Tuska, że jego ekipa będzie zdeterminowana do rzetelnej pracy [/wyimek]

Czas na rewolucję. Likwidacja jest świetnym pomysłem, jeśli tylko nie sprowadzi się do likwidacji Andrzeja Urbańskiego na stanowisku prezesa TVP. Jak pisałem wyżej, utrata przez niego stanowiska byłaby dla ekipy rządowej poważnym kosztem planowanych reform.

Bardzo temu rządowi życzę dobrej, przemyślanej, mądrej ustawy o mediach. Bardzo temu rządowi życzę tej samej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, tego samego Urbańskiego i Czabańskiego do 2012 roku. Ja po prostu dobrze temu rządowi życzę.

[i]Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji[/i]

Nie, żeby projekt był całkowicie zły. Jego podstawową wadą był fakt, że jak każde rozwiązanie prowizoryczne, nie zawierał propozycji rozwiązań fundamentalnych dla rynku mediów w Polsce. Parę postulatów ustawy autorstwa Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej było ze wszech miar godnych poparcia. Wzmocnienie roli Urzędu Kontroli Elektronicznej kosztem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wydaje się pomysłem słusznym.

Słusznym nie dlatego, że KRRiT jest zdominowana przez poprzednią ekipę polityczną, a Anna Streżyńska, szefowa UKE, wydaje się osobą całkowicie politycznie niezależną. Słusznym dlatego, że w nadchodzącej dobie konwergencji mediów, takich jak telewizja przez Internet, telewizja w komórkach, Internet w telewizji, a to wszystko transmitowane równie dobrze drogą radiową, jak po kablu telefonicznym, skupienie funkcji koncesyjnych i kontrolnych w jednym urzędzie wydaje się całkowicie naturalne. Nie wiem, jakie były intencje twórców ustawy, wiem jednak, że rozwój rynku wymusi takie rozwiązanie, niezależnie od tego, której opcji politycznej się to podoba, a której nie.

Pozostało 87% artykułu
Media
Donald Tusk ucisza burzę wokół TVN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Media
Awaria Facebooka. Użytkownicy na całym świecie mieli kłopoty z dostępem
Media
Nieznany fakt uderzył w Cyfrowy Polsat. Akcje mocno traciły
Media
Saga rodziny Solorzów. Nieznany fakt uderzył w notowania Cyfrowego Polsatu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Media
Gigantyczne przejęcie na Madison Avenue. Powstaje nowy lider rynku reklamy na świecie