Socrealizm na pięciolinii

Zimą 1951 w Ministerstwie Kultury i Sztuki odbyła się konferencja w sprawie „zagadnień dotyczących muzyki tanecznej” Zebrani byli zgodni: „Fokstrot posiada najwięcej cech, by stać się tańcem demokratycznym”.

Publikacja: 05.03.2010 20:51

Socrealizm na pięciolinii

Foto: Iskry

Pierwszy tom opus vitae Dariusza Michalskiego obejmował lata 1900 – 1939. Narracja kolejnego rozpoczyna się sześć lat później. I choć autor często napomyka o okupacyjnych dziejach naszej rozrywki ( m.in. wspominając Tymoteusza Ortyma, bezkonkurencyjnego organizatora imprez estradowych, sekowanego po wojnie z powodu kolaboracji), to ten demonizowany, zwłaszcza w kontekście Generalnego Gubernatorstwa, okres nadal czeka na swego kronikarza.

W pierwszych latach po II wojnie światowej w Polsce funkcjonowała jeszcze prywatna, acz chałupnicza, fonografia. Kompozytorzy mogli czerpać wzorce muzyczne z Zachodu, a natchnieniem dla tekściarzy nie bywali jeszcze junacy, stachanowcy, aktywiści, bumelanci, bikiniarze i tym podobne figury.

Aż nadszedł rok 1949. Władza ludowa także rozrywkę wprzęgła w socrealizm. Spowodowało to jej zaśmiecenie (w przeciwieństwie do Michalskiego podzielam opinię Kazimierza Wajdy – Szczepcia z Wesołej Lwowskiej Fali – który zrezygnował z reżyserowania radiowego Teatrzyku Eterek uznając, „że jego teksty nadają się raczej do kosza niż na antenę”) i wzmogło czujność hunwejbinów w czerwonych krawatach: np. audycji „Kwadrans piosenek lekkich” (22 września 1949 o godz. 19.30 w Programie Pierwszym Polskiego Radia) słuchał Bogdan Wojdowski, który natychmiast doniósł tygodnikowi „Radio i Świat”: »Chór Eryana w repertuarze swoim nie posiada ani jednaj piosenki o Trasie W-Z!«.

Kto pociągał za sznurki ówczesnej maszynerii muzyczno-rozrywkowej – zastanawia się autor – i skrupulatnie penetrując rozmaite archiwa, znajduje odpowiedź na tę ostatnią kwestię:

„Ano, »Inżynierowie naszych dusz, umysłów i serc«. »Szefowie« – kierownicy wydziałów propagandy, agitacji, prasy i wydawnictw Komitetu Centralnego PZPR, prezesi Polskiej Agencji Prasowej. Stefan Staszewski, Artur Starewicz, Adam Kornecki, Julia Minc. Oraz ich „podwładni”. Juliusz Finkelsztajn – redaktor pisma „O Trwały Pokój i Demokrację Ludową” (organu Kominformu), od 1949 roku pierwszy redaktor naczelny „Życia Partii”; Paweł Hoffman – redaktor naczelny „Kuźnicy”, później „Nowej Kultury”; Leon Kasman – redaktor naczelny „Trybuny Wolności” i przez 16 lat (z przerwami) „Trybunu Ludu”, Roman Werfel – naczelny „Głosu Ludu”, a potem „Nowych Dróg”; Bolesław Gebert – naczelny „Głosu Pracy”; Wiktor Borowski – naczelny „Życia Warszawy”; Stefan Arski – naczelny tygodnika „Świat”; poeta Adam Ważyk – szef „Twórczości”, przede wszystkim Jerzy Borejsza – najpierw redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, a potem „Odrodzenia”, założyciel i prezes spółdzielni wydawniczej Czytelnik.

Dlaczego autorzy słów pieśni socrealistycznych je napisali? – indaguje Michalski rzeczonych. Wacław Stępień odparł: „Po prostu wypadało”. Zdaniem Kazimierza Winklera „to był taki wyraz wdzięczności, wobec tego wszystkiego, co nas otacza”. Jak one powstawały, poznajemy dzięki relacji Władysława Szpilmana: „Po prostu przyszło do mnie dwóch miłych kolegów z Zarządu Głównego ZMP i przynieśli mi wiersz Henryka Gaworskiego: »Może napisze nam pan melodię do zlotowej piosenki?«”. Taka jest geneza „Piosenki maszynisty”. Wszelako wydaje mi się, iż twórcom przyświecał bardziej prozaiczny powód. Wyrażony przez starożytnych sentencją: pecunia non olet. „W 1949 roku Dom Wojska Polskiego ogłosił konkurs na tekst piosenki przeznaczonej dla żołnierzy, w gruncie rzeczy popularnej pieśni masowej. 15 nagród pieniężnych (o łącznej wartości 100 000 złotych) jury rozdzieliło pomiędzy: Jana Józefa Lipskiego, Jacka Trznadla, oraz Winklera”.

W opasłym tomiszczu, bogato inkrustowanym ikonografią, dominują gwiazdy tamtych lat: Marta Mirska, Natasza Zylska, Jadwiga Prolińska, Franciszka Leszczyńska, Jerzy Harald, Waldemar Kazanecki, Feliks Dzierżanowski, Henryk Jabłoński (kompozytor, nie historyk, prawdziwe nazwisko Helmut Degler), Zygmuntowie: Karasiński, Wiehler i Wichary, że wspomnę tylko muzykujących już za chmurami. Michalski wypełnia wiele białych plam na pięciolinii. Kto na przykład wiedział, że „1 maja 1945 r. została rozstrzelana (decyzja dowódcy Okręgu Wojskowego w Poznaniu) Stanisława M. uznana winną, że wbrew rozporządzeniom władz przechowywała w domu odbiornik radiowy, dwa głośniki i słuchawki”, a popularny przed półwieczem Jan Danek: „naprawdę nazywał się Stanisław Kośnik i zanim został piosenkarzem był żołnierzem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, a następnie pracownikiem Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa w Katowicach”. U progu jego wokalnej przygody: „10 listopada 1951 roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał dwóch licealistów na kary śmierci za hołdowanie amerykańskiemu stylowi życia, co miało doprowadzić ich do aktów chuligaństwa”.

[i]Dariusz Michalski „Piosenka przypomni ci... Historia polskiej muzyki rozrywkowej tom II 1945 – 1958”. Iskry, Warszawa 2010[/i]

Pierwszy tom opus vitae Dariusza Michalskiego obejmował lata 1900 – 1939. Narracja kolejnego rozpoczyna się sześć lat później. I choć autor często napomyka o okupacyjnych dziejach naszej rozrywki ( m.in. wspominając Tymoteusza Ortyma, bezkonkurencyjnego organizatora imprez estradowych, sekowanego po wojnie z powodu kolaboracji), to ten demonizowany, zwłaszcza w kontekście Generalnego Gubernatorstwa, okres nadal czeka na swego kronikarza.

W pierwszych latach po II wojnie światowej w Polsce funkcjonowała jeszcze prywatna, acz chałupnicza, fonografia. Kompozytorzy mogli czerpać wzorce muzyczne z Zachodu, a natchnieniem dla tekściarzy nie bywali jeszcze junacy, stachanowcy, aktywiści, bumelanci, bikiniarze i tym podobne figury.

Pozostało 86% artykułu
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Literatura
"To dla Pani ta cisza" Mario Vargasa Llosy. "Myślę, że powieść jest już skończona"
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką