Wybitna publicystka wzorowała się na Jerzym Giedroyciu i tak jak on stworzyła dzieło niezwykłe. W piśmie ogłaszano utwory takich sław, jak Czesław Miłosz, Jan Kott czy Józef Czapski . W kwartalniku ukazywały się teksty laureatów literackiej Nagrody Nobla (Brodskiego, Gordimer, Heaneya, Seiferta i Walcotta). Pismo przyczyniło się do spopularyzowania twórczości Achmatowej, Blixen, Ciorana czy Nabokova. Równie imponująca jest lista byłych i obecnych członków redakcji. Legendę „Zeszytów” budują teraz m.in. Stanisław Barańczak, Adam Zagajewski i Tomas Venclova.

– Wiele razy pytano mnie, jakim sposobem zebrałam tyle świetnych piór, nikomu jednak nie udzieliłam odpowiedzi – powiedziała Barbara Toruńczyk „Rz”. – Może tę sprawę powinna okrywać tajemnica. Uważam za wielkie szczęście fakt, iż mieliśmy tak znakomity zespół, że tworzymy środowisko, w którym przyjemnie się oddycha.

Zapytana, co zmieniło się po przeniesieniu redakcji do Polski w 1992 roku, odparła: – Pisma literackie są szczególnie narażone na niszczycielskie procesy związane z budową gospodarki rynkowej. Wiadomo, że rządzą nią dwie zasady, które u nas bezwzględnie się egzekwuje: maksymalizuj zysk, minimalizuj koszty. Taka polityka musi się okazać zabójcza dla każdego tytułu poświęconego książkom. Kulturę wysoką ratują więc tylko mecenat i świadomość, że literatura ma wartość bezwzględną i pozarynkową. U nas takie postawy jeszcze się nie wykształciły. Państwo zwykle nie ma pieniędzy, a wielki biznes nie pojął, że trzeba się zorientować na bezwzględne wartości kulturalne, a nie te związane z kulturą masową.

Rocznicę „Zeszytów Literackich” dostrzegł wybitny włoski pisarz i kandydat do literackiego Nobla Claudio Magris. Na ręce Barbary To-ruńczyk przysłał list: „Zamiast słów, jakie wypowiada się zwykle przy takiej okazji, chciałbym po prostu wyrazić swoją wdzięczność za to, że tak wielkodusznie zostałem przyjęty i zaliczony w poczet autorów czasopisma bogatego w treści, różnorodnego, gdzie panuje duch wolności i gdzie zwraca się szczególną uwagę na ciągłe przemiany zachodzące w świecie kultury, a zarazem na jej trwałe tradycje. To nie tylko dzięki przekładom moich książek, lecz także dzięki mojej obecności na łamach »Zeszytów« stałem się pisarzem również trochę polskim, przyjętym z wielkim zainteresowaniem i przyjaźnie w waszym kraju”.

Przyłączamy się do życzeń Claudia Magrisa: „dalszego tysiąca numerów – albo raczej, jak powiadają Chińczycy, dalszych dziesięciu tysięcy”.