Wspomnienia Europejczyka z Łodzi

Karl Dedecius o sobie. Ukazały się wspomnienia tłumacza, który od ponad pół wieku przybliża Niemcom naszą literaturę

Publikacja: 05.12.2008 03:02

Karl Dedecius wybitny tłumacz i popularyzator polskiej literatury

Karl Dedecius wybitny tłumacz i popularyzator polskiej literatury

Foto: Rzeczpospolita, Grzegorz Hawałej GH Grzegorz Hawałej

Mamy szczęście do niemieckich translatorów – świetnie znają nasz język, piśmiennictwo, kulturę i ludzi. Promują nie tylko literaturę, ale i kraj. Do najbardziej zasłużonych należy rodowity łodzianin 87-letni Karl Dedecius.

Tytuł jego wspomnień „Europejczyk z Łodzi” nawiązuje do przedwojennego międzynarodowego charakteru miasta. Autor z żalem wspomina, że niewiele śladów po jego rodzinie się zachowało – przodkowie pochodzili ze Szwabii oraz z Czech i Moraw, do zaboru pruskiego trafili przez Śląsk. Ostatnia wojna zniszczyła dokumenty i pamiątki.

Rodzina była niemiecka, ale w domu mówiło się po polsku. Gdy Dedecius wybrał niemiecki jako przedmiot maturalny, musiał się dobrze przyłożyć do nauki. „Dzisiaj swojego wyboru nie rozumiem – pisze. – Moja polszczyzna była lepsza, znacznie bogatsza”. 18-latek musiał przyswajać całe niemieckie słownictwo nauk przyrodniczych, ścisłych, humanistycznych. Podobna nauka czekała go w 1949 r., kiedy wrócił z niewoli sowieckiej, gdzie rosyjski był jego językiem codziennym. Znów brakowało mu niemieckich słów.

Wspomnienia Dedeciusa są typowe dla wielu Niemców z tego pokolenia – urodzeni na terenie obecnej Polski trafili do hitlerowskiej armii. Jedni zginęli, inni przeżyli. On, 21-letni gefrajter pojmany pod Stalingradem, ocalał. Pisze o tym rzeczowo, bez wstydu i nienawiści, nie unika drastycznych szczegółów, choć przywołuje je niechętnie. To jedno z niewielu w polskiej literaturze świadectw wojennej gehenny zostawionych przez Niemców.

Autor trzy pierwsze części książki oddaje historii. W następnych, poświęconych „przyjaźniom ponad granicami”, dopuszcza czytelnika do translatorskiej kuchni. Cytuje swoje przekłady polskiej poezji – jego dorobek to utwory ponad 300 polskich autorów.

Wspomina fortele, których używał, by przekonać do polskiej książki niemieckich wydawców. Nigdy zresztą nie musieli tego żałować – aforyzmy Leca, do których Dedecius z trudem namówił monachijską oficynę Hanser, doczekały się już 50 wydań.

W Polsce znany jest przede wszystkim jako twórca Deutsches Polen-Institut w Darmstadcie, który prowadził przez 21 lat. Zgromadził tam wspaniały zespół tłumaczy, literaturoznawców. Szkoda, że żadnej z tych osób nie wymienia, choć są to postaci z niemałym dorobkiem: Albrecht Lempp, Renate Schmidgall, Andreas Lawaty, Manfred Mack, by przypomnieć tylko kilku.

Byłem świadkiem opisywanych w książce zdarzeń. Pamiętam spotkania przy kawie w ciasnej kuchni willi Olbricha, siedzibie instytutu. Szef żartował, jego donośny, nieco metaliczny głos z charakterystycznym wibrującym „r” przebijał się przez zamknięte drzwi... Mówił wyjątkowo pięknie, w jego wykonaniu niemiecki tracił twardość, zyskiwał melodię, rytm, ciepło. Dziwi mnie, że Karl Dedecius, pisząc o swoim instytucie, wolał pamiętać o politykach i sponsorach, słowem nie wspomniał najbliższych współpracowników, którym przypominał, że tworzymy „nasz wspólny sukces…”

[i]Karl Dedecius, Europejczyk z Łodzi. Wspomnienia, Wyd. Literackie, Kraków 2008[/i]

Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera