Podolskie wspomnienia Jerzego Beskiego

„Wieki mijają, a my nie mamy sposobu na tę cholerną nadaremność istnienia poza zapisywaniem jej we wszelkich możliwych wariantach” – to zdanie Eustachego Rylskiego wybrał na motto do swoich wspomnień Jerzy Beski, opolski malarz, grafik i scenograf.

Publikacja: 15.09.2010 08:04

Jerzy Beski

Jerzy Beski

Foto: Fotorzepa

Ma 80 lat i – jak pisze – obce są mu pisarskie ambicje. A jednak chwycił za pióro, „być może wśród nie całkiem jasnych powodów, dla których spisałem wspomnienia – tłumaczy – jest i ten, żeby cząstka mojego świata zachowała się choćby w tej skromnej formie”. Tak powstało wydane kilka tygodni temu „Moje Podole 1930 – 1945” (Wydawnictwo Nowik sp. j., Opole 2010).

Na okładce niewielkiej, mniej niż 100 stron liczącej, książeczki widnieje drewniany kufer podróżny. Dziś nie spotyka się takich. Przywiózł go w 1921 roku z Ameryki ojciec Jerzego Beskiego – Michał, gdy po ślubie z krajanką, Teklą Kalińską, postanowił zlikwidować swoje interesy w Chicago i wrócić w rodzinne strony. Za przywiezione pieniądze kupił ziemię i dom w Trembowli, w którego części urządził warsztat krawiecki. Miał skończone kursy zawodowe w pobliskich Kopyczyńcach i samym Wiedniu, poza tym praktykę w Ameryce, gdzie był krojczym w dużym zakładzie. W Trembowli zatrudnił sześciu pracowników i zabrał się do szycia garniturów. Otworzył nawet sklep z gotowymi ubraniami, ale się nie dorobił. Rodzina żyła skromnie i oszczędnie.

1939 rok przyniósł zapowiedź katastrofy, która nastąpiła cztery lata później. Skutki zajęcia Trembowli przez Sowietów nie ograniczyły się do zmiany nazwy ulicy, przy której mieszkali: z Zosi Chrzanowskiej (polskiej Joanny d’Arc, która według legendy przeciwstawiła się potędze tureckiej) na Józefa Stalina. Cudem Michał Beski nie został wywieziony, eksmitowano ich jednak jako „burżujów”, a majątek skonfiskowano. Cóż, krawiec nie mógł zapłacić nałożonej na niego kontrybucji w wysokości 10 tys. rubli. Wstyd powiedzieć, nie mógł zebrać i 100 rubli. A zaświadczenie o „nałożonym podatku” znalazło się w kufrze przywiezionym przez ojca Jerzego Beskiego z Ameryki, a następnie przez jego synów – Jerzego i Stanisława – z Podola na Śląsk Opolski.

„Na tym kufrze są dwa zatrzaski chwytające wieko – opowiada Jerzy Beski. – Sprężyście zaskakując i odskakując, zatrzaski wydają ostry ni to świst, ni to zgrzyt. Nie wiem, dlaczego lubiłem ten dźwięk i często, do znudzenia, wprawiałem te dziwne instrumenty w ruch. Mogę to robić i teraz, po upływie prawie 80 lat. Kaprys losu zrządził, że z całego majątku rodziny ostał się tylko ten kufer, ten jeden jedyny przedmiot”.

Kazimierz Wierzyński, znakomity polski poeta, jeden z najlepszych tomów wierszy, z 1964 roku, zatytułował „Kufer na plecach”. Oto fragment tytułowego utworu:

[i]Kufer, mój wielki majątek,

Którego tutaj mam bronić,

Normalny nieszczęścia początek

I obłąkany koniec.

Kufer starych zjełczałych dzieci,

Gotowych dalej dziecinnieć i głupieć

I śród niezdatnych na nic rupieci

Samotność dzika, gorycz nostalgii,

Najrozpaczliwszy rupieć.

Psie wycie za moją ziemią karpacką,

Spazm do którego wstyd mi się

przyznać –

I przeprowadzka za przeprowadzką,

Z Ameryki do Europy,

Z Europy do Ameryki,

Kufer na plecach,

Schodzone stopy,

Ojczyzna.

Taki jest bagaż. Taki wojaż,

Taki mój rozkład jazdy:

Wszystkie strony świata otwarte

A wyjścia z żadnej.

Taki jest potrzask. Ani co wziąć stąd

Ani z czym dobiec na koniec:

Strych mój i powrót,

Zguba i miłość,

Której zabić nie umiem

Ani obronić.[/i]

Jerzy Beski miał 15 lat, a jego brat Stanisław 18, gdy w 1945 r. opuszczali rodzinne strony. Rodziców stracili dwa lata wcześniej, ojciec zmarł wkrótce po śmierci matki po nieudanej operacji zapalenia ucha. Chłopcy, zdani w gruncie rzeczy tylko na własne siły, przeżyli pogromy dokonywane przez ludzi w mundurach ukraińskich, rosyjskich i niemieckich. Ich dom zniszczyła niemiecka bomba w 1944 r., to co najgorsze przeżyli w wiosce, z której pochodzili rodzice – Warwaryńcach. Byli świadkami zagłady Żydów, przymusowych wywózek, mordów banderowców na Polakach. Niejednokrotnie sami stawali twarzą w twarz ze śmiercią. Udało im się, mieli szczęście... Nie sprawdziły się słowa piosenki, którą dobrze zapamiętali:

Kryształowa czasza, sribrnaja kresz,

Pyty czy nie pyty wsio jedno pomresz.

Repatriacja kosztowała ich butelkę wódki, za którą sowiecki komendant transportu wpisał ich na wolne miejsca w stosownym dokumencie...

Gdy w 1949 r. w zielonogórskiej wsi odnaleźli się z wujostwem z Warwaryńców, od razu zapytali, co się stało z ich ukochanym psem Doboszem. Ciotka próbowała naprędce sklecić jakąś w miarę wiarygodną historię, ale nie bardzo jej się to udało. A prawda była taka: kiedy kuzyni opuszczali rodzinne progi, w bramie minęli się z przesiedleńcami z Łemkowszczyzny, którzy weszli w posiadanie ich gospodarstwa. Najprawdopodobniej więc Dobosz służył odtąd następnym panom. „Tylko on jakoś żył dalej na swoim” – kończy swoje wspomnienia Jerzy Beski.

[i]Krzysztof Masłoń, krytyk literacki „Rzeczpospolitej” [mail=k.maslon@rp.pl]k.maslon@rp.pl[/mail][/i]

Ma 80 lat i – jak pisze – obce są mu pisarskie ambicje. A jednak chwycił za pióro, „być może wśród nie całkiem jasnych powodów, dla których spisałem wspomnienia – tłumaczy – jest i ten, żeby cząstka mojego świata zachowała się choćby w tej skromnej formie”. Tak powstało wydane kilka tygodni temu „Moje Podole 1930 – 1945” (Wydawnictwo Nowik sp. j., Opole 2010).

Na okładce niewielkiej, mniej niż 100 stron liczącej, książeczki widnieje drewniany kufer podróżny. Dziś nie spotyka się takich. Przywiózł go w 1921 roku z Ameryki ojciec Jerzego Beskiego – Michał, gdy po ślubie z krajanką, Teklą Kalińską, postanowił zlikwidować swoje interesy w Chicago i wrócić w rodzinne strony. Za przywiezione pieniądze kupił ziemię i dom w Trembowli, w którego części urządził warsztat krawiecki. Miał skończone kursy zawodowe w pobliskich Kopyczyńcach i samym Wiedniu, poza tym praktykę w Ameryce, gdzie był krojczym w dużym zakładzie. W Trembowli zatrudnił sześciu pracowników i zabrał się do szycia garniturów. Otworzył nawet sklep z gotowymi ubraniami, ale się nie dorobił. Rodzina żyła skromnie i oszczędnie.

Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski