Bajka szła tak: Łysogłowy (tak się zwie bohater albańskich przypowieści, coś jak nasz głupi Jasio) wpadł pewnej ciemnej nocy do wielkiej rozpadliny. Leciał w dół bardzo długo, aż trafił do podziemnego świata. Po długich poszukiwaniach drogi wyjścia odkrył, że jego jedyną nadzieją jest wielki orzeł, który zabierze go na powrót do świata żywych, ale tylko wtedy, gdy przez całą drogę będzie karmiony mięsem. Łysogłowy ruszył zatem w drogę, lecz mięso szybko się skończyło. By osiągnąć cel, bohater musiał karmić żarłocznego ptaka kawałkami własnego ciała.
W monologu narratora książki Kadarego mięsożerny orzeł powraca co chwilę nie bez przyczyny. Mamy połowę lat 80. XX w., Albania wciąż jest krajem koszarowego socjalizmu. Na murach królują hasła „Żyć jak w oblężeniu!" albo „Dyscyplina, ćwiczenia wojskowe, praca produkcyjna". Ludzie znikają bez śladu, zmywani kolejnymi falami czystek. Wszystkiemu z monstrualnej wielkości plakatów przypatruje się Wielki Wódz.
Oto nasz bohater, artysta sztuki socjalistycznej średniego szczebla, pierwszy raz w życiu został zaproszony na pierwszomajową trybunę honorową. W drodze na uroczystość próbuje dokonać rachunku sumienia. Czym zasłuży na takie wyróżnienie? Jaką cenę będzie musiał za nie zapłacić? Kolejne kordony posterunków kontrolnych jawią się niemal jak granice kolejnych kręgów piekła. Im dalej, tym poważniejszych spotyka grzeszników. A ci patrzą na siebie podejrzliwie, jakby chcieli zapytać: „A jakie świństwo ty popełniłeś, bratku, żeby się tu znaleźć?".
Dla każdego, kto otarł się choćby o realny socjalizm, celność metafory będzie oczywista. Był to przecież ustrój, który wymagał od ludu bezwarunkowej akceptacji i miłości. Nowy człowiek miał oddać socjalistycznemu molochowi duszę i ciało, tyle że im więcej oddawał, tym bardziej przestawał być człowiekiem.
Marsz bezimiennego artysty ku pierwszomajowej trybunie okaże się u Kadarego innym jeszcze aktem samookaleczenia w imię socjalizmu. Bohater zakochany jest bowiem w córce partyjnego dygnitarza, który właśnie awansował i nakazał dziewczynie zerwać kłopotliwą znajomość (córka jednego z przywódców nie może być przecież zbrukana romansem, w kwestiach moralności realny socjalizm jest równie zasadniczy jak w kwestii dogmatów marksizmu-leninizmu). Na trybunie partyjnej stać będą oczywiście i piękna Suzana, i jej wpływowy ojciec. Ale choćby serce bolało, przyjść trzeba – i z oddali zerkać na niedawną ukochaną.