A regaty były nie tylko imprezą o wspaniałej oprawie, na której przedstawicielom wyższych sfer po prostu nie wypadało nie bywać, ale również okazją do zademonstrowania uczuć patriotycznych.

Wodniacy angażowali się w działalność charytatywną, społeczną i – przede wszystkim – niepodległościową. Władze zaborcze zresztą znakomicie zdawały sobie z tego sprawę i starały się blokować wioślarzom zakładanie kolejnych stowarzyszeń. I tak w Kaliszu – za radą przychylnego gubernatora – wodniacy musieli zarejestrować się jako... filia Cesarskiego Towarzystwa Ratowania Tonących.

Dzieje polskich wodniaków to temat numeru nowej „Karty". W środku kilkadziesiąt fantastycznych fotografii. Zrobionych podczas regat, na przystaniach, na bankietach, ale także z bronią w ręku, gdy w 1920 roku wodniacy pełnili straż przy warszawskich mostach oraz gdy dowozili dary dla żołnierzy na froncie. W rewanżu Polska starała się wspierać towarzystwa, regularnie wizytował je Ignacy Mościcki.

W nowej „Karcie" także wybór dokumentów bezpieki PRL dotyczący kontroli listów. Co roku tak zwaną kontrolę dotykową przechodziło kilkaset milionów listów, a kilkanaście milionów było otwieranych i czytanych. Pozyskane w ten sposób informacje służyły do walki z opozycją i stosowania represji wymierzonych w zwykłych, niezadowolonych z sytuacji obywateli.

Ze skryptu instruktażowego dla perlustratorów: „Podstawową i najważniejszą zasadą jest założenie, że każdy dokument musi być otwarty, opracowany, a następnie zamknięty bez pozostawienia jakichkolwiek śladów. Przy rozklejaniu dokumentów zadanie nasze sprowadza się do osłabienia błony klejącej i naruszenia jej mechanicznej trwałości. Zasadniczą metodą jest otwieranie za pomocą pary wodnej". Ponure skrzyżowanie „Misia" z Orwellem.