Bobkowski miał w sobie pasję rejestrowania widzialnego przez obiektyw aparatu. Zrobiono wiele zdjęć jemu, ale także on wykonał sporo fotografii, z których przynajmniej dwie opublikowano w prasie jako ilustracje do jego prozy podróżniczej. Ślady znajomości technicznych aspektów fotografii nosi także pisarstwo Bobkowskiego. Świadomość efektów artystycznych, jakie ona umożliwia, dostrzec można choćby w „Szkicach piórkiem". Fotografia funkcjonuje w nich podług reguł charakterystycznych dla techniki przyswojonej przez wyobraźnię twórcy. Choćby wtedy, gdy posługuje się nią, aby wskazać na sekrety percepcji:
„Zdejmuję ciemne okulary i mam wrażenie, że jestem aparatem fotograficznym bez filtra. Oko zatraca w tej jasności zdolność wyraźnego odcinania kolorów i niebo, morze, piasek, dalekie góry zamieniają się w popielatą, płaską masę".
Fragment mówi nam parę istotnych rzeczy na temat postawy Bobkowskiego wobec fotografii. Przede wszystkim autor wiedział, jak działa aparat, a urządzenia z tamtych lat były daleko trudniejsze w obsłudze od dzisiejszych kompaktowych „cyfrówek". Zdjęcie filtra z obiektywu skutkowało prześwietleniem światłoczułej kliszy, powodem był nadmiar dostającego się przez obiektyw światła. Niekiedy w takich wypadkach klisza jednak rejestrowała jakiś obraz. Miewał on, tak jak opisał to właśnie Bobkowski, zatarte kontury i był słabo nasycony barwą. Że autor opowiadania „Spotkanie", w którym znajomość strony technicznej filmowania stanowi nieomal fundament intrygi, posiadał także wiedzę i własne zdanie na temat dziejów utrwalania rzeczywistości na materiale światłoczułym, świadczy wpisana w dziennik francuski recenzja z wystawy fotografii z czasów II Cesarstwa. Lecz co oznacza w cytowanym fragmencie figura aparatu? Autor wprost utożsamia się z jego mechanizmem: „jestem aparatem". Wypowiedź sygnalizuje ruch zniesienia granic między wytworem techniki a podmiotem. Podstawę stanowi tutaj myśl o zbliżonym mechanizmie powstawania obrazu fotograficznego i procesu ludzkiej percepcji. Obraz literacki, który otrzymujemy, przypomina niektóre z dzieł impresjonistów: „Błękit nieba zlewa się z błękitem wody i wszystko pogrążone jest w bezlitosnym świetle słońca" („Szkice piórkiem", 03.08.1940, 41). A właśnie impresjoniści należeli do grona artystów najwyżej przez Bobkowskiego cenionych, o czym przekonują także kartki pocztowe z reprodukcjami ich dzieł, które wysyłał w okresie paryskim (marzec 1939 – czerwiec 1948). Bobkowski z rozmysłem kreował swoją pocztówkową korespondencję. Kartki wypełniał starannym pismem, zazwyczaj wykorzystując całą przeznaczoną do tego przestrzeń. Widokówki czy reprodukcje dzieł sztuki często otrzymują komentarz nadawcy, sprawiając, iż przesyłka stanowi wyraźną całość. I tak na imieniny swego szwagra Jana Birtusa nadawca wybiera kartkę przedstawiającą św. Jana Chrzciciela pędzla Leonarda da Vinci. Życzenia przybierają postać komentarza do obrazu połączonego z kroniką wydarzeń:
„Leonardo Wincenty pomyślał o tobie i namalował twojego patrona, więc posyłam ci reprodukcję. Specjalnie byliśmy po nią dzisiaj w Louvrze. (22 czerwca 1939)".
Z kolei w momencie wybuchu skandalu, związanego z kradzieżą znanego obrazu Watteau z Luwru – podobno mówiło się o tym nawet w metrze – wybiera właśnie reprodukcję zaginionego dzieła, opatrując rzecz dowcipnym komentarzem. A krótko po wizycie w Sainte-Chapelle sięga po dobrej jakości widokówkę z podobizną wnętrza słynnej kaplicy i prosi na koniec o pokazanie jej swojej matce (4 maja 1939). Wielokrotnie wspominając o fotografowaniu Paryża, wreszcie wysyła widokówkę, której sam jest autorem: „Tymczasem posyłam wam tę kartkę własnej roboty (Pola Elizejskie) i tych parę słów" (do Anny Seifert, 21 listopada 1947).