Licząca prawie 500 stron książka Beaty Bolesławskiej-Lewandowskiej „Górecki. Portret w pamięci" to zapis ponad 40 rozmów, jakie przeprowadziła autorka. Zmarłego trzy lata temu kompozytora wspominają najbliżsi (żona, syn i córka), uczniowie, artyści i krytycy nie tylko z Polski.
Mimo ogromnych sukcesów, jakie odnosiła jego muzyka, Henryk Mikołaj Górecki zawsze żył na uboczu. Także i w tym roku, gdy przypada 80. rocznica jego urodzin, przyćmili go dwaj inni jubilaci: Witold Lutosławski i Krzysztof Penderecki. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź znajdziemy w książce.
Z tych opowieści wyłania się wizerunek Góreckiego nieufnego wobec wielkiego świata i niezabiegającego o łatwą popularność. Człowieka otwartego na ludzi, których wszakże musiał poznać i zaakceptować. A wtedy spotkania z nim stawały się pasjonujące.
Był absolutnym perfekcjonistą. W rozmowach wraca ciągle temat III Kwartetu, który Henryk Mikołaj Górecki obiecał napisać dla amerykańskiego Kronos Quartet. Muzycy czekali kilkanaście lat, on twierdził, że nadal pracuje, choć w rzeczywistości zmiany, jakich dokonywał, dotyczyły pojedynczych nut. Nie oddał jednak w obce ręce żadnego utworu, nim nie był pewien, że wszystko jest w nim takie, jak być powinno.