Zmarła 45 lat temu i wydawało się, że wszystko już o jej życiu wiadomo. Tymczasem ubiegłoroczny film z Marillon Cotillard w roli głównej reaktywował modę na paryskiego wróbelka.
Do Piaf dobrała się spółka autorska Philippe Crocq/Jean Mareska. Jej rodacy. Dziennikarze ze specjalnością muzyka lekka. Odwołali się do filmu, tytułując biografię "Życie nie zawsze różowe Edith Piaf", w wersji polskiej przemianowane na "Niczego nie żałuję. Życie Edith Piaf".
Koniunkturalne zagranie. Z pewnością wielu z tych, którzy zobaczyli ekranizację (we Francji zarzucano jej nierzetelność i żerowanie na sensacji), sięgnie po książkę reklamowaną jako dokument.
Rzeczywiście, autorzy starają się odsiać fakty od legendy. Są tak skrupulatni, że jeśli nie mają pewności co do przebiegu wydarzeń – podają dwie prawdopodobne wersje. Gdyby jeszcze popracowali nad formą dzieła…
Tymczasem Crocq i Mareska, pisząc, świetnie się bawią. To nie "tekst pisany", lecz rejestracja towarzyskich pogwarek. Panowie przepychają się bon motami, aluzjami, sytuacyjnymi żartami. Dla wtajemniczonych – śmiechu co niemiara. Dla pozostałych – przefajnowane. No i ten nadmiar wykrzykników! Nieznośna nadekspresja.