W najtrudniejszych czasach dawał mi stały dochód, a poza tym to zupełnie inny rodzaj obcowania zarówno z publicznością, jak i z tekstem. Bezpośredni, trudniejszy. No i mam pewność, że jak już wejdę na scenę, to nikt mnie z niej w montażowni nie wytnie. Ostatnio straciłem kontakt z teatrem, żałuję. Mam nadzieję, że niedługo tam wrócę. Choć przyznam, że to praca o wiele cięższa niż w kinie. I nie ma darmowej herbatki.
[b]Nie ma też popularności, jaką daje kino. Czy dzisiaj filmowa sława panu nie przeszkadza?[/b]
Eee, gdzie tam. Kiedy idę ulicą, nikt się za mną szczególnie nie ogląda. A jeśli ktoś mnie rozpozna, to najwyżej pogadamy albo uśmiechniemy się do siebie. Choć oczywiście zdarzają się sytuacje średnio sympatyczne. Generalnie uwielbiam szalonych ludzi, ale wolę im się przyglądać z pewnej odległości. Dla mnie to krępujące, gdy nagle podbiega do ciebie na ulicy dziewczyna, nawet ładna i atrakcyjna, wciska ci w dłoń karteczkę z telefonem i szepcze: „Czekam!”.
[b]Ma pan jakieś filmowe marzenia?[/b]
Jedno się spełniło, bo zagrałem w remake’u „Planety małp”. Innych nie mam. Biorę, co przynosi życie. Nie marzę o wielkich rolach w wielkich filmach. Lubię kino gatunkowe, akcję, horrory. Gdybym dostał dobrą propozycję z takiego filmu, na pewno bym w nim zagrał. Jedno się nie zmieniło: nie chciałoby mi się brać udziału w porno. Ale fajna hollywoodzka przygoda? Czemu nie? Powiedziałem mojemu agentowi: „Dlaczego ciągle mam być dziwakiem albo wariatem? Zdobądź mi wreszcie inną rolę. Chcę zagrać jakiegoś zwariowanego astronautę albo dzielnego wojownika. Chcę być bohaterem, albo jeszcze lepiej – superbohaterem!”.
[b]Myśli pan o reżyserii?[/b]
Absolutnie nie. Wyprodukowałem jeden film i to mi wystarczy, zostawiłem to zajęcie kumplom. Zresztą, to nie jest dobry czas dla kina niezależnego.
Łatwiej w wielkim studiu uzbierać 200 milionów na film, który toczy się w przestworzach lub w afrykańskiej dżungli, niż 10 milionów na skromny dramat nowojorski. A z reżyserią jest jeszcze gorzej, bo do tego trzeba być kimś w rodzaju architekta. Nie sądzę, żebym umiał nad wszystkim zapanować. Wolę przyjść, zagrać i mieć to z głowy.
[b]Gdyby nie był pan aktorem, to czym by się pan zajmował?[/b]
Robiłem inne rzeczy. Rysowałem, próbowałem projektować plakaty filmowe, brałem się za animację, ale to było jeszcze trudniejsze od aktorstwa. Nie mówiąc o tym, że nikt mi nie serwował wtedy kawy.
[b]A jak spędza pan wolny czas?[/b]
Ja naprawdę nie jestem specjalnie interesującym facetem. Kiedy nie pracuję, nie oddaję się walkom Wschodu ani nie zdobywam ośmiotysięczników. Nie gram nawet w golfa. Ot, zjem kolację z żoną, przejdę się z synem na spacer. Bardzo lubię spędzać z nim czas.
[b]Chciałby pan, żeby został kiedyś aktorem?[/b]
Nie sądzę. Jest wspaniałym dzieciakiem i mam nadzieję, że nie zakocha się w aktorstwie. Życzę mu lepiej. To ciekawe życie, ale i cholernie trudne. Zanim człowiek osiągnie jakąś pozycję, musi wiele znieść.
[i]Gra dla dwojga: 14.40 | Canal+ Film | SOBOTA, 17.50 | Canal+ | CZWARTEK[/i]
[ramka][srodtytul]Paul Giamatti[/srodtytul]
Na ulicy nikt by się za nim nie obejrzał. Swoją zwyczajnością idealnie wtapia się w tłum. Ale czasem ci z pozoru niepozorni i „przezroczyści” bywają świetnymi aktorami. Giamatti urodził się 6 czerwca 1967 roku w New Haven, w stanie Connecticut. Jego ojciec był profesorem literatury i najmłodszym w historii rektorem uniwersytetu w Yale, matka – Toni Smith, zanim wyszła za mąż, była aktorką.
Paul skończył Wydział Literatury i Sztuk Dramatycznych w Yale potem pracował w teatrach w Seattle, San Diego i Williamstown, wreszcie na Broadwayu. Przełomowy dla jego kariery filmowej był występ w „Częściach intymnych” (1997). Zagrał w ponad 70 filmach, stając się specjalistą od ról charakterystycznych. Ostatnio coraz częściej obsadzany jest także w głównych. Jego najbardziej znane obrazy to: „Bez duszy”, „Gra dla dwojga”, „Niania w Nowym Jorku”, „Bezdroża”, „Iluzjonista”, „Człowiek ringu” (nominacja do Oscara 2005), „Zapłata”, „Negocjator”.
Jest aktorem bardzo inteligentnym, z ogromnym poczuciem humoru oraz dystansem do siebie i świata. Żonaty, ma jedno dziecko. [/ramka]