Sala klubu została specjalnie przygotowana na ten wieczór. Powieszono subtelne przepierzenia dające wrażenie bardziej kameralnej atmosfery, ustawiono więcej stolików spodziewając się, i słusznie, licznych zaproszonych gości ciekawych nowego miejsca.
Założeniem gospodarzy - Hotelu InterContinental oraz organizatorów - Fundacji Bednarska i nowego właściciela marki Calisia - firmy Vershold, było stworzenie miejsca ekskluzywnego, a jednocześnie przyjaznego muzyce i muzykom.
Na poczesnym miejscu stanął największy model fortepianu Calisia w barwach narodowych Fryderyka Chopina: z białą klapą i czerwonym pudłem. Jaskrawa czerwień obudowy mogła wydać się szokująca, ale w tym nowoczesnym wnętrzu wręcz idealnie pasuje do tła. Jak się upewniłem, fortepian Calisia zostanie tu na stałe. A ponieważ Andrzejowi Jagodzińskiemu przyszło grać na zupełnie nowym instrumencie, ten z każdym koncertem będzie brzmiał lepiej.
Początkowo trio pianisty musiało zmagać się z hałaśliwymi rozmowami, których intensywność, po uwadze organizatora, nieco osłabła.
Rozmowy w klubach przeszkadzające tym, którzy przyszli posłuchać muzyki, a rozmawiać wolą w przerwach, zniechęcają co wrażliwszych melomanów do takich miejsc. Tak było podczas koncertów na Letniej Scenie Złotych Tarasów, tak jest i w Tygmoncie. Sądzę, że na następne koncerty będą przychodzić do Hemisphere prawdziwi fani jazzu i utworzą dominującą większość.