W Gdańsku, Toruniu i Warszawie właśnie zakończył się przegląd jego twórczości. Pokazy filmów Schlingensiefa, archiwalne wywiady z artystą i spotkania z jego asystentami wzbudzały duże zainteresowanie. Zdarzało się, że z niektórych projekcji widzowie wychodzili z niesmakiem.
Lubił prowokować, powtarzał, że prawdziwy geniusz rodzi się z szaleństwa. Odnosił sukcesy na największych scenach teatralnych Niemiec. Szybko stał się gwiazdą elitarnego festiwalu wagnerowskiego w Bayreuth. Nakręcił kilkanaście filmów pełnometrażowych i krótkometrażowych. Ma w swym dorobku 4 opery i 20 sztuk teatralnych.
Talent i niekonwencjonalne pomysły łączył z dużym poczuciem humoru. Chętnie angażował się w sprawy polityczne. Noblistka Elfriede Jelinek podsumowując jego niespełna 50-letnie życie nazwała go jednym z największych artystów wszech czasów.
Przyszedł na świat w 1960 roku w rodzinie farmaceuty i pielęgniarki. Kariera medyczna nigdy go jednak nie interesowała. Od dzieciństwa fascynował go teatr. Pierwsze spektakle organizował dla znajomych już jako dziecko. Teatrem była piwnica w rodzinnym domu w Oberhausen. Kiedy przeniósł się do Monachium na studia wybrał filozofię i historię sztuki. Występował też jako muzyk. Pierwsze filmy krótkometrażowe tworzył na początku lat 80. będąc asystentem Wernera Nekesa.
Bardzo krytycznie patrzył na swych rodaków. Zarzucał Niemcom, że nie mogą wyzbyć się dziedzictwa hitleryzmu. Zjednoczenie NRD i RFN odbierał jako akt kanibalizmu. Widział przepaść ekonomiczną i cywilizacyjną, dzielącą wschodnie i zachodnie Niemcy. To wszystko dość dobitnie i groteskowo przedstawił w swej słynnej Trylogii niemieckiej.