Opera Wrocławska konsekwentnie interesuje się utworami współczesnymi, ma ich w repertuarze tyle, że da się z nich ułożyć program festiwalu. Pierwsze jego edycje „współczesność" traktowały co prawda z dużą dozą tolerancji czasowej, bo prezentowano zarówno „Hagith" Karola Szymanowskiego z początku XX stulecia, jak i o 100 lat późniejszą „Ester" Prasquala. W tym roku zobaczymy utwory powstałe w ostatnich latach, a dwie z tych inscenizacji miały sceniczną prapremierę w Operze Wrocławskiej.
O czym marzy Helena
Każdy spektakl pokazuje świat wyimaginowany lub przetworzony w ludzkim umyśle. Opowiada o marzeniach, lękach i strachach. Taka jest ostatnia część trylogii Eugeniusza Knapika i Belga Jana Fabre o Helenie Troubleyn.
Wystawienie „La libertá chiama la libertá" („Wolność przyzywa wolność") w inscenizacji Michała Zadary wieńczyło poprzedni II Festiwal Oper Współczesnych.
To opera o niebezpieczeństwie marzeń, dowodząca, że nie można żyć bezkarnie w wyimaginowanym świecie, choć bywa piękniejszy od rzeczywistego. Michał Zadara zrobił spójne widowisko, o niespiesznym rytmie i całkowicie podporządkowane muzyce Knapika z mnóstwem pomysłów, odcieni i niuansów. Bogatą partyturę świetnie odczytał Jacek Kaspszyk, dyrygujący orkiestrą i czterema chórami.
Zapis choroby
Destrukcję realnego świata ostrzej pokazała Hanna Kulenty w „Matce czarnoskrzydłych snów" do libretta Kanadyjczyka Paula Goodmana. Utwór jest zapisem narastającej schizofrenii. Bohaterka o imieniu Klara przechodzi załamanie nerwowe. Jej osobowość ulega rozszczepieniu na dwie podwójne siostry Klik oraz Nożyce. Mamy więc pięć kobiet na scenie i jedno życie, do końca przez widza nierozpoznane, pogmatwane, gdyż monologi i dialogi często nakładają się na siebie.