Świat w naszych głowach

Festiwal Oper Współczesnych- Impreza, która miała być głównie przeglądem własnych przedstawień, nabiera międzynarodowego rozmachu

Publikacja: 08.06.2012 15:06

Świat w naszych głowach

Foto: materiały prasowe

Opera Wrocławska konsekwentnie interesuje się utworami współczesnymi, ma ich w repertuarze tyle, że da się z nich ułożyć program festiwalu. Pierwsze jego edycje „współczesność" traktowały co prawda z dużą dozą tolerancji czasowej, bo prezentowano zarówno „Hagith" Karola Szymanowskiego z początku XX stulecia, jak i o 100 lat późniejszą „Ester" Prasquala. W tym roku zobaczymy utwory powstałe w ostatnich latach, a dwie z tych inscenizacji miały sceniczną prapremierę w Operze Wrocławskiej.

O czym marzy Helena

Każdy spektakl pokazuje świat wyimaginowany lub przetworzony w ludzkim umyśle. Opowiada o marzeniach, lękach i strachach. Taka jest ostatnia część trylogii Eugeniusza Knapika i Belga Jana Fabre o Helenie Troubleyn.

Wystawienie „La libertá chiama la libertá" („Wolność przyzywa wolność") w inscenizacji Michała Zadary wieńczyło poprzedni II Festiwal Oper Współczesnych.

To opera o niebezpieczeństwie marzeń, dowodząca, że nie można żyć bezkarnie w wyimaginowanym świecie, choć bywa piękniejszy od rzeczywistego. Michał Zadara zrobił spójne widowisko, o niespiesznym rytmie i całkowicie podporządkowane muzyce Knapika z mnóstwem pomysłów, odcieni i niuansów. Bogatą partyturę świetnie odczytał Jacek Kaspszyk, dyrygujący orkiestrą i czterema chórami.

Zapis choroby

Destrukcję realnego świata ostrzej pokazała Hanna Kulenty w „Matce czarnoskrzydłych snów" do libretta Kanadyjczyka Paula Goodmana. Utwór jest zapisem narastającej schizofrenii. Bohaterka o imieniu Klara przechodzi załamanie nerwowe. Jej osobowość ulega rozszczepieniu na dwie podwójne siostry Klik oraz Nożyce. Mamy więc pięć kobiet na scenie i jedno życie, do końca przez widza nierozpoznane, pogmatwane, gdyż monologi i dialogi często nakładają się na siebie.

Muzyka rozpisana na zespół instrumentalny z dodatkiem elektroniki jest natrętna poprzez uporczywe powtórzenia, symbolizuje nieprzyjazną rzeczywistość, która wpędza w chorobę. Dyrygent Wojciech Michniewski starał się podkreślić jej chropowatość. Z kolei tę symboliczno-oniryczną opowieść reżyserka i autorka scenografii Ewelina Pietrowiak przeniosła do świata konkretu. Akcję rozegrała w jednej scenerii – małego białego domu z ogródkiem, jakby chcąc uświadomić, że choroba nie jest czymś abstrakcyjnym, może dotknąć każdego z nas.

Pułapki Franza

Ewelina Pietrowiak przyczyniła się też do sukcesu ubiegłorocznej prapremiery „Pułapki" Zygmunta Krauzego według jednej z najważniejszych sztuk Tadeusza Różewicza. Wykorzystując biografię Franza Kafki, opisał on pułapki, w które wpadł człowiek ówczesnej epoki. Jedne zastawiła na niego historia XX stulecia, inne – biologia i natura. Po 30 latach „Pułapka" w operze stała się metaforyczną opowieścią o artyście i jego narodzie naznaczonym piętnem śmierci.

Każdy z 15 obrazów kompozytor poprzedził wyrazistym wstępem orkiestrowym, poszczególnym postaciom przypisał zróżnicowane motywy. Krauze nie stroni od tonu pastiszowego, z widmem nadciągającej wojny wprowadził do muzyki ironicznego marsza wojskowego. Muzyka nigdy też nie zaciera słowa poety, ono pozostaje najważniejsze.

Anioły epoki AIDS

Hitem III Festiwalu Oper Współczesnych będzie jednak inny utwór, mimo że zostanie zaprezentowany tylko w wersji koncertowej. To „Anioły w Ameryce" Petera Eötvösa, które przygotowuje dyrygent Bassem Akiki, od kilku sezonów związany z Operą Wrocławską.

Magnesem jest już sam tytuł. Chodzi o nagrodzoną Pulitzerem sztukę Tony'ego Kushera, której akcja rozgrywa się w Nowym Jorku w połowie lat 80., gdy rozprzestrzenia się AIDS. Na jej kanwie powstał znakomity miniserial Mike'a Nicholsa. W 2004 r. w świat opery sztukę przeniósł Węgier Peter Eötvös, jedna z największych indywidualności współczesnej muzyki.

Karierę (także dyrygencką) rozpoczął w drugiej połowie lat 70., obecnie może się poszczycić bogatym dorobkiem kompozytorskim i licznymi nagrodami. W teatrze operowym pierwszy sukces odniósł kameralnym „Radamesem" (1975), ogromny rozgłos przyniosły mu „Trzy siostry" (1998). W tej operze dramat Czechowa połączył z tradycyjnym teatrem japońskim.

Program festiwalu uzupełnią występy zagraniczne. Zespół baletowy Hessisches Staatstheater Wiesbaden przywozi „Tajemnice Sinobrodego". Szef zespołu, choreograf Stephan Thoss, dokonał reinterpretacji baśni, spopularyzowanej dzięki operze Beli Bartoka „Zamek Sinobrodego". Kanwą przedstawienia jest jednak muzyka Henryka Mikołaja Góreckiego i Phillipa Glassa.

Na finał zobaczymy kameralną operę „Zítra se bude", którą pokaże Národní Divadlo z Pragi. Jej twórcą jest czeski kompozytor Aleš Březina, ceniony autor muzyki filmowej, m.in. do nominowanego do Oscara obrazu Jana Hřebejka „Musimy sobie pomagać".

Opera Wrocławska konsekwentnie interesuje się utworami współczesnymi, ma ich w repertuarze tyle, że da się z nich ułożyć program festiwalu. Pierwsze jego edycje „współczesność" traktowały co prawda z dużą dozą tolerancji czasowej, bo prezentowano zarówno „Hagith" Karola Szymanowskiego z początku XX stulecia, jak i o 100 lat późniejszą „Ester" Prasquala. W tym roku zobaczymy utwory powstałe w ostatnich latach, a dwie z tych inscenizacji miały sceniczną prapremierę w Operze Wrocławskiej.

Pozostało 89% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"