Reklama

Tajemnicza Alison Goldfrapp

Bywa porównywana do Madonny i Kylie Minogue, ale Goldfrapp to oryginał. Na nowej płycie przypomina senną zjawę

Aktualizacja: 03.03.2008 10:46 Publikacja: 01.03.2008 01:49

Alison Goldfrapp

Alison Goldfrapp

Foto: emi music

Na scenie staje się surrealną postacią w fantazyjnym stroju, elektryzuje seksapilem i odurza. Na co dzień nikt jej nie zauważa – to przeciętna, nieśmiała dziewczyna z mnóstwem dręczących ją fobii i kompleksów.

Nazwisko Alison Goldfrapp firmuje twórczość niezwykłego duetu, który na początku XXI wieku okazał się sensacją brytyjskiej sceny. Stworzyła go z producentem i multiinstrumentalistą Willem Gregorym, po tym, jak wymienili dziesiątki e-maili i telefonów. Ich wspólne dzieło – mieszanka electro, disco i ciężkiego rocka, połączona z błyskotliwym dowcipem i erotycznym klimatem utworów, jest jednym z najoryginalniejszych zjawisk w europejskiej muzyce ostatniej dekady. Alison bywa porównywana do Madonny i Kylie Minogue, bo tak jak one przechodzi zaskakujące metamorfozy i kusi. Ale to uproszczona charakterystyka.

Goldfrapp jest postacią tajemniczą, nieprzewidywalną i niełatwą w kontakcie. Nie wiadomo, ile ma lat – twierdzi, że jest po trzydziestce. Jej burzliwa młodość obrosła legendą: dziewczyna z zamożnej rodziny odrzuciła uroki dostatniego życia, przez kilka lat mieszkała w squatach, piła i ćpała. Opowieści o tym, że w szkole średniej wąchała klej, dementuje ze śmiechem: – Spróbowałam raz i strasznie mnie mdliło! Bawią ją też powtarzane przez brytyjskie gazety historie, jak kradła samochody: – Nie ja, tylko moi koledzy, zresztą to był traktor.

Przyznaje natomiast, że była nieszczęśliwą nastolatką i przebywała w złym towarzystwie. Najlepiej wspomina wczesną naukę w szkole zakonnej. Pytana o dom, odpowiada, że nie wie, gdzie on jest ani co właściwie znaczy. Ojciec był żołnierzem i niespełnionym artystą, matka – pielęgniarką. Alison, najmłodsze z sześciorga dzieci, jako 17-latka wyjechała z rodzinnego Hempshire do Londynu, ale szybko uciekła na prowincję. Teraz mieszka w Bath.

– To przesłodka mieścina, choć czasem od tej słodyczy wariuję. Życie tu przypomina przedwczesną emeryturę, ale pomaga odpocząć od szaleństwa tras koncertowych.

Reklama
Reklama

Występy to dla niej pasmo problemów. – W samolotach dostaję gorączki, nie mogę wytrzymać bez świeżego powietrza i spacerów. Źle mi bez codziennej rutyny, uwielbiam ją.

Kiedy chce odpocząć między koncertami, robi na drutach. Chociaż na scenie nosi kostiumy wymagające niebywałej wyobraźni (sama je projektuje), nienawidzi kupować ubrań.

– To takie stresujące, po każdym zakupie czuję się stłamszona, poirytowana, wręcz chora.

Pierwsze doświadczenia muzyczne Alison też były męką. Zaczynała u boku Tricky’ego – demonicznego pioniera trip-hopu. – Przez marihuanę straciłam pięć lat. Czułam, że się zatracam. To okropne śpiewać cudze piosenki i znosić te wszystkie wymagania. Co za nuda. Cały sens zajmowania się muzyką polega na tym, że możesz robić, co ci się podoba!

Odkąd nagrywa z Willem Gregorym, muzyka ją uszczęśliwia. Postanowili stworzyć własne brzmienie – bez sampli i gitar. W pierwszych wspólnych nagraniach łączyli dźwięki instrumentów elektronicznych i akustycznych, fantazjowali w studiu, nie martwiąc się, czy taką muzykę w ogóle da się zagrać na żywo. Przywoływali największe inspiracje – Kate Bush, stare serbskie przeboje i polską muzykę lat 70. Ich debiut „Felt Mountain” z 2000 r. był zadziwiającą odpowiedzią na zalew brytyjskich zespołów gitarowych. Natomiast nowa, czwarta płyta „Seventh Tree” to kontra wobec popytu na komputerowe brzmienia.

podyskutuj z autorką p.wilk@rp.pl

Na scenie staje się surrealną postacią w fantazyjnym stroju, elektryzuje seksapilem i odurza. Na co dzień nikt jej nie zauważa – to przeciętna, nieśmiała dziewczyna z mnóstwem dręczących ją fobii i kompleksów.

Nazwisko Alison Goldfrapp firmuje twórczość niezwykłego duetu, który na początku XXI wieku okazał się sensacją brytyjskiej sceny. Stworzyła go z producentem i multiinstrumentalistą Willem Gregorym, po tym, jak wymienili dziesiątki e-maili i telefonów. Ich wspólne dzieło – mieszanka electro, disco i ciężkiego rocka, połączona z błyskotliwym dowcipem i erotycznym klimatem utworów, jest jednym z najoryginalniejszych zjawisk w europejskiej muzyce ostatniej dekady. Alison bywa porównywana do Madonny i Kylie Minogue, bo tak jak one przechodzi zaskakujące metamorfozy i kusi. Ale to uproszczona charakterystyka.

Reklama
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama