Żył intensywnie, kochał jak szalony, grał, śpiewał, a czasami miewał mroczne interesy. Zdarzały się w jego życiu chwile wielkiego szczęścia, ale były też załamania. Najstraszliwsze chyba wtedy, gdy został porwany jego syn. Zapłacił za niego okup i od tej pory nie rozstawał się z drobnymi monetami: w czasie gdy walczył o powrót syna, miał ich zawsze pełne garście, bo porywacze kazali mu porozumiewać się z nimi wyłącznie z budek telefonicznych. Nie przez całe życie dobrze sypiał.
- Kocham wszystko, co pomaga przebrnąć przez noc - mawiał. - Czy to jest modlitwa, czy środek nasenny, czy butelka danielsa.
Frank Sinatra (1915 - 1998) wychował się na ulicach małego miasteczka Hoboken w stanie New Jersey. Podobno postanowił zostać piosenkarzem, gdy w radiu usłyszał głos Binga Crosby'ego. Zaczął sam występować w nocnych lokalach, aż zwrócił na niego uwagę trębacz Harry James i zaprosił do współpracy ze swoim zespołem. Tak się zaczęło. Po krótkim czasie opuścił Jamesa i zdobył popularność, śpiewając w innym zespole - Toma Dorseya. Stąd był już tylko krok do kariery solowej, która doprowadziła go do nagrywania własnych płyt, kontraktów podpisywanych z coraz lepszymi wytwórniami, a wreszcie do założenia własnego studia Reprise Records.
Dosyć późno zaczął Sinatra próbować swych sił jako aktor. W kinie zyskał przezwisko One-take Charlie, bo nie znosił dubli i nie dążył do perfekcji, za to znany był ze spontaniczności i energii. Miał opinię artysty, który nie tyle gra, ile jest na ekranie, a najlepiej sprawdza się w rolach mężczyzn podobnych do siebie. A jednak i w tej dziedzinie Sinatra zyskał wielką sławę. Za wspaniałą rolę szeregowca Maggio w "Stąd do wieczności" (1953) dostał Oscara. Potem stworzył jeszcze co najmniej kilka bardzo interesujących kreacji, m.in. w "Złotorękim", "Nagle", "Przeżyliśmy tę wojnę". W latach 60. grał już głównie lżejsze role, wystąpił m.in. w"Ocean's Eleven" i "Detektywie". Ostatnią znaczącą rolę zagrał w 1980 r. w "Pierwszym śmiertelnym grzechu".
Ale działalność artystyczna była tylko jedną stroną jego życia. Poza tym były biznes i hazard. Chociaż jeszcze w latach 60. występował w Las Vegas. Śpiewał nawet z Violettą Villas "Stranger in the Night" w słynnym Casino de Paris. Razem z Deanem Martinem i Sammym Davisem Jr., Jerrym Lewisem, Peterem Lawfordem i komikiem Joeyem Bishopem stworzył tzw. Rat Pack, czyli "paczkę szczurów". Razem zrobili wtedy dużo dobrego na rzecz desegregacji rasowej. Ani on, ani Martin nie przekraczali wtedy progu kasyn, w których źle traktowano ich przyjaciela - czarnoskórego Sammy'ego Davisa.