Operowa ekstraklasa

„Król Roger” w Petersburgu - Artystyczny tandem – Walery Giergiew i Mariusz Treliński – znalazł sposób, by utwór Karola Szymanowskiego wreszcie zaistniał na światowych scenach

Aktualizacja: 18.07.2008 13:36 Publikacja: 18.07.2008 02:36

Operowa ekstraklasa

Foto: Rzeczpospolita

Zachwytów “Królowi Rogerowi” nie szczędzi wielu najwybitniejszych artystów. – On jest jak wyrafinowane perfumy. Dopiero po pewnym czasie dostrzegamy kunsztowną kompozycję różnych jego składników tworzących niepowtarzalną całość – powiedział mi kiedyś brytyjski dyrygent Sir Simon Rattle. Dziesięć lat temu zrealizował świetną płytową wersję “Króla Rogera” dla EMI, a potem objechał z tym utworem kilka najważniejszych miejsc koncertowych w Europie, łącznie z festiwalem w Salzburgu.

Ale nawet on przyznaje, że lepiej zachwycać się “Rogerem” na koncercie, niż wpuszczać tę operę na scenę, bo wtedy wyjdzie na jaw brak wyrazistej akcji i statyczność postaci. Simon Rattle nie jest w tym sądzie odosobniony, lawinowo wzrastająca w ostatnich latach popularność utworu Szymanowskiego dotyczy wyłącznie jego walorów muzycznych. Nieliczne inscenizacje teatralne w Stuttgarcie (1998), Amsterdamie (2000) i Palermo (2005) potwierdzały jedynie tezę, że współcześni reżyserzy nie umieją sobie z nim poradzić.

Dopiero Mariusz Treliński, wystawiając w 2007 roku “Króla Rogera” we Wrocławiu znalazł klucz do tej opery zaliczanej do najważniejszych dzieł w XX-wiecznej muzyce europejskiej. Teraz przeniósł tę inscenizację do Teatru Maryjskiego w Petersburgu, a przy okazji zmienił ją i poprawił. Powstał spektakl naprawdę wybitny.

Treliński zrezygnował z tego, co urzekało, ale i prowadziło donikąd innych inscenizatorów: sycylijskiego, wczesnośredniowiecznego tła. Przeniósł akcję do naszych czasów, pokazując świat władzy – nie zhierachizowanej jak w średniowieczu, lecz równie autorytarnej. Przybycie żyjącego według innych zasad Pasterza wywoła agresję tłumu. Młody prostaczek staje się zatem symbolem buntu jednostki.

To tylko pierwszy trop do współczesnego odczytania dzieła Szymanowskiego sprzed 80 lat. Spektakl Trelińskiego opowiada bowiem również o samotności władcy. Pasterz nie jest właściwie dla Rogera przeciwnikiem, pozwala mu lepiej zrozumieć samego siebie. Dlatego król nie boi się zostać pątnikiem i ruszyć za ukochaną Roksaną. I choć ostatecznie przegrywa, jednak w finałowym monologu przekazuje nam swą wiarę w sens życia.

Petersburska inscenizacja obala mit, iż “Król Roger” jest dziełem statycznym i teatralnie nudnym. Spektakl ma świetne tempo i trzyma w napięciu. Tak jest nie tylko w pierwszym akcie, identycznym jak we Wrocławiu, ale również w następnym, gruntownie przerobionym.

Orszak fanów Pasterza ma tu niepokojącą tajemnicę, a postacią centralną staje się ulegająca urokowi przybysza Roksana w rewelacyjnym wokalno-aktorskim ujęciu Elżbiety Szmytki. Akt trzeci należy już zdecydowanie do Andrzeja Dobbera, powtarzającego swą świetną wrocławską kreację. Znacznie bogatszego psychologicznie Pasterza przedstawił zaś Pawło Tołstoj.

Pierwszy raz “Król Roger” trafił zatem na jedną z najważniejszych scen świata – do Teatru Maryjskiego w Petersburgu. To już nie są teatralne peryferie Europy, lecz operowa ekstraklasa, stąd można dalej iść w świat, jak stało się z wieloma petersburskimi inscenizacjami, przenoszonymi do Londynu czy Nowego Jorku. Zwłaszcza gdy te przedstawienia prowadzi Walery Giergiew.

Podobno dzień, w którym nie dyryguje, uważa za stracony. Krąży nieustannie po świecie, występując z najlepszymi orkiestrami, a potem wraca do swego petersburskiego teatru. “Króla Rogera” przedstawił po sześciu próbach (jak na niego to dużo), a muzyka Szymanowskiego miała oniryczną delikatność, choć dyrygent pogubił się nieco w zbyt gwałtownie prowadzonym finale. Interpretację Giergiewa przyjęto jednak entuzjastycznie, ale braw nie szczędzono i pozostałym wykonawcom.

Z Petersburga “Król Roger” jedzie w sierpniu na festiwal do Edynburga. A co będzie dalej? – Dzięki trwającemu Sezonowi Kultury Polskiej w Rosji udało nam się doprowadzić do tej premiery – powiedział “Rz” Paweł Potoroczyn, dyrektor Instytutu Adama Mickiewicza. – Spektakl będzie jednak grany tu także w 2009 roku, my dodamy do niego cykl kameralnych koncertów. “Król Roger” pojawi się wówczas również na scenie Opery Paryskiej oraz zapewne Teatro Liceu w Barcelonie, z którym prowadzimy rozmowy. Szymanowski ma się coraz lepiej.

W próbach „Króla Rogera” brali udział nie tylko polscy śpiewacy, ale i nasi soliści. Od razu założyłem bowiem, że premiera nie będzie jednorazowym wydarzeniem, opera Szymanowskiego musi wejść na stałe do repertuaru Teatru Maryjskiego. Myślę, że w sezonie 2009 – 2010 zagramy ją pięć, sześć razy, tak postępujemy z innymi XX-wiecznymi utworami, co będzie dalej, zobaczymy. „Król Roger” to na naszej scenie pierwsza opera śpiewana po polsku, tak więc mamy do czynienia z momentem wręcz historycznym. Zdecydowałem się jednak na wystawienie tego utworu ze względów czysto artystycznych. Szymanowski jest wielką indywidualnością kompozytorską. Wiem, że niektórzy dopatrują się w jego muzyce wpływów francuskich, ja momentami widzę podobieństwa z naszym Skriabinem, nie zmienia to wszakże faktu, że pozostaje on twórcą niepowtarzalnym. I wielkim samotnikiem, za życia nie miał w Polsce godnych siebie partnerów, tym bardziej więc należy cenić jego oryginalność.

Zachwytów “Królowi Rogerowi” nie szczędzi wielu najwybitniejszych artystów. – On jest jak wyrafinowane perfumy. Dopiero po pewnym czasie dostrzegamy kunsztowną kompozycję różnych jego składników tworzących niepowtarzalną całość – powiedział mi kiedyś brytyjski dyrygent Sir Simon Rattle. Dziesięć lat temu zrealizował świetną płytową wersję “Króla Rogera” dla EMI, a potem objechał z tym utworem kilka najważniejszych miejsc koncertowych w Europie, łącznie z festiwalem w Salzburgu.

Ale nawet on przyznaje, że lepiej zachwycać się “Rogerem” na koncercie, niż wpuszczać tę operę na scenę, bo wtedy wyjdzie na jaw brak wyrazistej akcji i statyczność postaci. Simon Rattle nie jest w tym sądzie odosobniony, lawinowo wzrastająca w ostatnich latach popularność utworu Szymanowskiego dotyczy wyłącznie jego walorów muzycznych. Nieliczne inscenizacje teatralne w Stuttgarcie (1998), Amsterdamie (2000) i Palermo (2005) potwierdzały jedynie tezę, że współcześni reżyserzy nie umieją sobie z nim poradzić.

Pozostało 82% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
Jubileuszowa Gala French Touch La Belle Vie! w Warszawie
Kultura
Polskie studio Badi Badi stworzyło animację do długo wyczekiwanej w świecie gamingu gry „Frostpunk 2”
Kultura
Nowy system dotacji Ministerstwa Kultury: koniec ingerencji gabinetu politycznego
Kultura
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej za miesiąc, 25 października