Zachwytów “Królowi Rogerowi” nie szczędzi wielu najwybitniejszych artystów. – On jest jak wyrafinowane perfumy. Dopiero po pewnym czasie dostrzegamy kunsztowną kompozycję różnych jego składników tworzących niepowtarzalną całość – powiedział mi kiedyś brytyjski dyrygent Sir Simon Rattle. Dziesięć lat temu zrealizował świetną płytową wersję “Króla Rogera” dla EMI, a potem objechał z tym utworem kilka najważniejszych miejsc koncertowych w Europie, łącznie z festiwalem w Salzburgu.
Ale nawet on przyznaje, że lepiej zachwycać się “Rogerem” na koncercie, niż wpuszczać tę operę na scenę, bo wtedy wyjdzie na jaw brak wyrazistej akcji i statyczność postaci. Simon Rattle nie jest w tym sądzie odosobniony, lawinowo wzrastająca w ostatnich latach popularność utworu Szymanowskiego dotyczy wyłącznie jego walorów muzycznych. Nieliczne inscenizacje teatralne w Stuttgarcie (1998), Amsterdamie (2000) i Palermo (2005) potwierdzały jedynie tezę, że współcześni reżyserzy nie umieją sobie z nim poradzić.
Dopiero Mariusz Treliński, wystawiając w 2007 roku “Króla Rogera” we Wrocławiu znalazł klucz do tej opery zaliczanej do najważniejszych dzieł w XX-wiecznej muzyce europejskiej. Teraz przeniósł tę inscenizację do Teatru Maryjskiego w Petersburgu, a przy okazji zmienił ją i poprawił. Powstał spektakl naprawdę wybitny.
Treliński zrezygnował z tego, co urzekało, ale i prowadziło donikąd innych inscenizatorów: sycylijskiego, wczesnośredniowiecznego tła. Przeniósł akcję do naszych czasów, pokazując świat władzy – nie zhierachizowanej jak w średniowieczu, lecz równie autorytarnej. Przybycie żyjącego według innych zasad Pasterza wywoła agresję tłumu. Młody prostaczek staje się zatem symbolem buntu jednostki.
To tylko pierwszy trop do współczesnego odczytania dzieła Szymanowskiego sprzed 80 lat. Spektakl Trelińskiego opowiada bowiem również o samotności władcy. Pasterz nie jest właściwie dla Rogera przeciwnikiem, pozwala mu lepiej zrozumieć samego siebie. Dlatego król nie boi się zostać pątnikiem i ruszyć za ukochaną Roksaną. I choć ostatecznie przegrywa, jednak w finałowym monologu przekazuje nam swą wiarę w sens życia.