Ostatnio byli gwiazdą festiwalu Warsaw Summer Jazz Days 2007, a ich gościem znakomity gitarzysta John Scofield. Razem utworzyli kwartet wybitnych improwizatorów, inspirujących się wzajemnie w poszukiwaniu nowych dźwięków. Zaskakujące było to, że Scofield ustąpił pola Johnowi Medeskiemu, który zagrał najlepszy ze swoich koncertów. Obstawiony klawiaturami, a niektóre z nich: minimoog, Wurlitzer i fortepian elektryczny Fender-Rhodes, wyglądały na bardzo archaiczne, przypominał Joe Zawinula.
Podobnie jak tamten nieodżałowany wizjoner jazzu wyczarowywał własny świat dźwięków. Jakże odmienny od znanego z innych jazzowych koncertów. Medeski nawet na akustycznym fortepianie gra inaczej niż wszyscy pianiści. W jego muzyce i w twórczości całego tria jest odrobina szaleństwa. Grają, jak nikt jeszcze nie grał w takim stylu. Przesuwają granice możności, na każdym koncercie coraz dalej.
Niesamowity był ich występ w parku przy Królikarni na Warsaw Summer Jazz Days 2006. W upalne lipcowe popołudnie czekał na nich wielopokoleniowy tłum wielbicieli i ciekawskich. Do dziś ten koncert uważany jest przez bywalców za najlepszy, jaki odbył się na wolnym powietrzu w Warszawie.
A wszystko zaczęło się latem 1991 r. w garażu na Brooklynie. Tam John Medeski, Billy Martin i Chris Wood spotkali się kilka razy na próbach, nim objawili się nowojorskiej bohemie odwiedzającej kluby Greenwich Village na Manhattanie. Grali wtedy tylko na akustycznych instrumentach. Przyjęli nazwę Coltrane’s Wig, ale szybko z niej zrezygnowali w obawie przed procesami o wykorzystanie legendarnego nazwiska. Nazwali się po prostu Medeski Martin & Wood.
Zdezelowanym fordem jeździli na pojedyncze koncerty za miasto. Własnym sumptem nagrali pierwszą płytę „Notes from the Underground”. Sprzedawali ją przy okazji występów i rozsyłali do impresariów, redakcji i stacji radiowych. Wiedzieli, że obrali słuszną drogę, bo na ich koncerty przychodziło coraz więcej słuchaczy. Kiedy o zespole zaczęło być głośno w mediach, pojawiły się zaproszenia z całej Ameryki. Muzycy złożyli się na kempingowego vana, by mieli gdzie spać podczas podróży, i wyruszyli na podbój kolejnych stanów USA i Kanady.