Kim był Joseph Haydn? Czcigodnym XVIII-wiecznym wiedeńskim klasykiem, bez którego z pewnością nie rozwinęłaby się tak wspaniale w następnym stuleciu muzyka kameralna i symfoniczna. Kolejne generacje kompozytorów korzystały bowiem z jego perfekcyjnych wzorów. Ale nawet ten mistrz doskonałych form pozwalał sobie na trochę nieskrępowanej radości.
Tak właśnie uczynił w oratorium „Stworzenie świata”. Oddając hołd Bogu za cud jego pracy, wyraził także ludzką radość, iż dzieło to okazało się tak doskonałe. Może właśnie dlatego utwór ten cieszy się popularnością od momentu pierwszego wykonania w 1798 r.
Odbyło się ono w Wiedniu, ale Haydn komponował „Stworzenie świata” w Londynie. Otrzymał więc angielski tekst do oratorium, ale niemal jednocześnie pracował nad jego niemiecką wersją. I ona właśnie jest dzisiaj częściej wykonywana w świecie. Poza Anglią oczywiście.
„Stworzenie świata” po niemiecku wybrał Antoni Wit na koncert zamykający sezon w Filharmonii Narodowej. Trudno o lepszą decyzję, trwa przecież Rok Haydna, który zmarł 200 lat temu. A jego niebiańska muzyka doskonale się nadaje na szczególną okazję, jaką jest pożegnanie z publicznością przed wakacjami. Oratorium składa się z trzech części; dwie pierwsze opisują trud sześciu dni tworzenia, finałowa poświęcona jest dniu świętowania. W piątkowym i sobotnim koncercie oprócz chóru i orkiestry prowadzonej przez Wita usłyszymy dwóch niemieckich śpiewaków: tenora Andreasa Wellera oraz barytona Andreasa Schmidta. Towarzyszyć im będzie młoda Polka Iwona Sobotka (sopran).
„Stworzenie świata” znalazło się też w artystycznym programie tegorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Muzyki Sakralnej.